Prokurator Piotr Preneta z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga poinformował, że w związku z wykryciem składowiska odpadów w Wołominie, prowadzone są dwa postępowania "w sprawie".
16 000 ton odpadów. Biegły zbada przechowywane substancje
Pierwsze wszczęto 2 czerwca w kierunku artykułu 183 paragrafu 1. Kodeksu karnego: "kto wbrew przepisom składuje, usuwa, przetwarza, zbiera, unieszkodliwia, transportuje odpady lub substancje albo dokonuje odzysku odpadów lub substancji w takich warunkach lub w taki sposób, że może to zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka lub spowodować obniżenie jakości wody, powietrza lub powierzchni ziemi lub zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10".
Jak dodał Preneta, przesłuchano dyrektora Departamentu Gospodarki Odpadami, Emisji i Pozwoleń Zintegrowanych Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego. "Z poczynionych dotychczas ustaleń wynika m.in. że w Wołominie ul. Łukasiewicza 11 może być składowanych około 16 000 ton odpadów" - przekazał prokurator. I dodał, że śledczy gromadzą dokumentację, dotyczącą udzielenia spółce zgody na zbieranie i składowanie odpadów.
Prokuratura powołała też biegłego z zakresu chemii, który ma przebadać substancje przechowywane w mauserach. "Trwa oczekiwanie na opinię. Wykonano oględziny miejsca składowania odpadów" - opisał prokurator.
Sprawdzają, czy starosta dopełnił obowiązków
7 sierpnia wszczęto natomiast postępowanie z artykułu 231 Kodeksu karnego, które dotyczy nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. W ustępie pierwszym przywołanego paragrafu jest mowa o tym, że "funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
"Postępowanie prowadzone jest w sprawie ewentualnych nieprawidłowości w toku postępowania administracyjnego o cofnięciu decyzji zezwalającej spółce dysponującej nieruchomością (...), na zbieranie odpadów oraz decyzji zezwalającej na przetwarzanie odpadów" - przekazał przedstawiciel prokuratury.
Jak informowała "Gazeta Stołeczna", na działce przy Łukasiewicza prywatna firma zgromadziła odpady na podstawie dwóch decyzji wydanych przez starostwo powiatowe: na składowanie (z grudnia 2015 roku) i przetwarzanie odpadów (z maja 2018 roku ). Prokurator Preneta wskazał, że "w sprawie trwa gromadzenie i analiza stosownej dokumentacji".
"Wszelkie procedury zostały dochowane". Oświadczenie starostwa
22 sierpnia w kancelarii starostwa powiatu wołomińskiego zapytaliśmy, dlaczego Adam Lubiak nie cofnął obu decyzji. Odpowiedź otrzymaliśmy dopiero 6 września, kilka dni po publikacji artykułu.
"Po przeprowadzeniu kontroli, Starosta Wołomiński cofnął w listopadzie 2022 roku decyzję zezwalającą na przetwarzanie odpadów, która kilka miesięcy przed zakończeniem kadencji w 2018 roku, została rozszerzona przez ówczesnego Wicestarostę z ramienia Platformy Obywatelskiej - z kilkudziesięciu do ponad kilkuset rodzajów odpadów" - napisał Karol Szyszko, zastępca naczelnika wydziału edukacji i kultury oraz rzecznik prasowy Starostwa Powiatowego w Wołominie.
"Jednocześnie w zakresie wydanej decyzji dot. zbierania odpadów z 2015 roku, w związku z ilością deklarowanej masy składowania odpadów przekraczającej 3000 Mg (3 tys. ton - red.), właściwym organem do cofnięcia decyzji jest Marszałek Województwa Mazowieckiego (...), przed którym toczy się postepowanie od lutego 2022 roku" - podkreślił Szyszko.
"W dniu 23 maja 2023 r. Starosta Adam Lubiak złożył zawiadomienie do Prokuratury w związku z informacjami o potencjalnych nieprawidłowościach w działalności przedsiębiorstwa. Ze strony Starosty Wołomińskiego oraz podległych służb wszelkie procedury zostały dochowane i nikt nie przekroczył, ani nie zaniechał swoich obowiązków" - podsumował urzędnik.
Koszt usunięcia odpadów oszacowano na 200 milionów złotych
Na działce przy ulicy Łukasiewicza w Wołominie zalega od 16 do nawet 20 tysięcy litrów niebezpiecznych odpadów. Substancje łatwopalne i takie, które w kontakcie z powietrzem mogą tworzyć związki wybuchowe, są składowane w plastikowych i metalowych opakowaniach. Wiele z nich jest w fatalnym stanie.
Koszt usunięcia składowiska jest szacowany na 200 milionów złotych. Samorząd nie jest w stanie wygospodarować takiej kwoty i zaapelował do władz centralnych o działanie w trybie "zarządzania kryzysowego".
Już w maju tego roku burmistrzyni Wołomina Elżbieta Radwan alarmowała, że gmina jest dotknięta wręcz "plagą" nielegalnych odpadów.
"Ilość odpadów przekracza moje kompetencje"
O gigantycznym składowisku w Wołominie zrobiło się głośno za sprawą konferencji posła Koalicji Obywatelskiej Jana Grabca zakłóconej przez wiceministra klimatu i środowiska Jacka Ozdobę. Przedstawicielowi rządu towarzyszył starosta Adam Lubiak.
W rozmowie z reporterem TVN24 starosta zapewniał, że podjął kroki administracyjne w kierunku likwidacji składowiska. - Cofnąłem decyzję na przetwarzanie tych odpadów. Wysłałem kontrolę dwa lub dwa i pół roku temu i chciałem cofnąć decyzję na składowanie. Niestety nie mogłem tego zrobić, ponieważ ilość tych odpadów przekracza moje kompetencje - tłumaczył Lubiak.
Autorka/Autor: dg/b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24