Młody obywatel Tadżykistanu wjechał na plażę swoim bmw. Kiedy na miejsce przybyła straż miejska, nie potrafił wyjaśnić funkcjonariuszom, dlaczego do tego doszło. Dodatkowo 22-latek nie miał przy sobie wymaganych dokumentów. Przyjechała policja.
Do nietypowego zdarzenia doszło 21 października. Kwadrans przed godziną 15 funkcjonariusze straży miejskiej otrzymali zgłoszenie o samochodzie, który jeździ po nadwiślańskiej plaży. Mundurowi odnaleźli auto na tyłach opuszczonych pawilonów przy Wale Miedzeszyńskim. Jak informują w komunikacie służby, auto zakopało się w piachu około 40 metrów od brzegu rzeki. Kręciło się przy nim dwóch młodych mężczyzn.
- Jeden z nich, 22-letni obywatel Tadżykistanu, okazał się właścicielem auta. Mężczyzna miał przy sobie dokumenty zakupu samochodu, który jeszcze nie został na niego zarejestrowany. Młodzieniec nie potrafił logicznie wytłumaczyć, po co wjechał samochodem na plażę - przekazała straż miejska w komunikacie. Dodano, że na miejsce został wezwany partol policji, bo kierujący nie posiadał wymaganych dokumentów.
Historia zakończyła się mandatem
O ciąg dalszy tej historii zapytaliśmy policję. - Funkcjonariusze byli na miejscu i tam ta sprawa została zakończona. Skończyło się mandatem za wjazd na plażę. Jeśli chodzi o dokumenty, to wszystko zostało rozstrzygnięte, nie było żadnych nieprawidłowości - poinformowała podinspektor Joanna Węgrzyniak. Policjantka dodała, że mężczyzna na własny koszt musiał odholować swój samochód z plaży, bo nie mógł wyjechać.
Przeczytaj także: Parkowanie ekstremalne: auto pod wiatą przystankową
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż Miejska Warszawa