W Wielkanoc mniej osób z Ukrainy przybyło do stolicy. Z obserwacji wolontariuszy pracujących na dworcach wynika, że wielu uchodźców zdecydowało, by w tym okresie powrócić do ojczyzny. - Musimy pamiętać, że są to osoby, które przeszły bardzo wiele traum, codziennie dostają bardzo złe wiadomości od swoich bliskich, codziennie zastanawiają się nad tym, co będzie dalej. Uchodźcy potrzebują od nas dużej wyrozumiałości i dużego wsparcia - mówiła w TVN24 Adrianna Porowska, prezeska Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej.
- Zdecydowanie mniej osób przyjeżdża z Ukrainy. Obserwujemy też bardzo dużą liczbę osób, które wracają. I to są również osoby, które potrzebują naszej pomocy. Jesteśmy wolontariuszami informacyjnymi, czyli informujemy ich w jaki sposób mogą dostać się do miejsc docelowych, ale też przenosimy ich bagaże - opisywała w rozmowie z TVN24 Adrianna Porowska, prezeska Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej i koordynatorka wolontariuszy na Dworcu Zachodnim i Dworcu Centralnym.
Na dworcach osoby uciekające przed wojną otrzymują doraźną pomoc - ciepły posiłek, środki higieniczne, możliwość odpoczynku. Wolontariusze informują ich o tym, jakie muszą mieć dokumenty, by móc za darmo korzystać z komunikacji miejskiej i jakie formalności należy załatwić w związku z pobytem w Polsce.
Sytuacja na warszawskich dworcach ustabilizowała się
Porowska zauważyła, że w pierwszych dniach inwazji Rosji na Ukrainę, do Polski przybywali uchodźcy, którzy mieli jasno określony cel i wiedzieli dokąd chcą pojechać. - Obecnie są to osoby, które są bardzo zagubione. Trafiają na dworzec i zastanawiają się, co dalej zrobić ze swoim życiem, bo stracili już wszystko. Nie wiedzą, czy zostać w Warszawie, czy pojechać w inne miejsce w kraju. Potrzebują więcej czasu, żeby się zastanowić. Są to też osoby, które wcale nie planują swojego życia w Polsce czy innych krajach Europejskich na stałe. Oni po prostu czekają na koniec wojny, by móc wrócić i odbudować swój kraj - dodała.
Wskazała też, że obecnie sytuacja na dworcach nieco się ustabilizowała. Przypomnijmy, że na początku marca przewijały się przez nie tłumy osób uciekających przed wojną. Wiele osób czeka tam długimi godzinami, a nawet dniami na dalszą podróż. Na podłogach porozkładane były karimaty, koce, kołdry, walizki służyły za stoliki do jedzenia. Wolontariusze wielokrotnie apelowali w tamtym okresie o pomoc ze strony władz i skarżyli się na brak odgórnej koordynacji.
- W tej chwili jest to lepiej zorganizowane i udało nam się doprowadzić do tego, żeby przestrzeń dworca wyglądała, jak przestrzeń dworca. Ale nie jest tak, że ludzie nie są potrzebni do wolontariatu. Bardzo proszę, żebyście nas nie zostawiali. Każda godzina waszego wsparcia i pomocy powoduje, że my możemy złapać oddech - zaznaczyła Porowska.
Porowska: uchodźcy potrzebują od nas dużej wyrozumiałości
Wolontariusze obserwują, że coraz trudniej znaleźć miejsca stałego pobytu dla uchodźców. Coraz mniej jest osób skłonnych przyjmować ich do własnych mieszkań, ponieważ większość takich miejsc jest już zapełniona. Uchodźcom nie jest też łatwo znajdować w Polsce lokale na wynajem i pracę, która pozwoli im na utrzymanie się i opłacenie rachunków.
- Pomaganie to jest ogromna sztuka, praca i wysiłek. Musimy pamiętać, że są to osoby, które przeszły bardzo wiele traum, codziennie dostają bardzo złe wiadomości od swoich bliskich, codziennie zastanawiają się nad tym, co będzie dalej - podkreśliła Porowska. - Uchodźcy potrzebują od nas dużej wyrozumiałości i dużego wsparcia - dodała.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl