Podczas środowego protestu policja zatrzymała w sumie ponad 20 osób, a 13 spośród nich nadal przebywa w komisariatach. Rzecznik komendy stołecznej odniósł się w czwartek rano do działań nieumundurowanych funkcjonariuszy, którzy używali pałek i gazu wobec protestujących. - Nie widzę nieprawidłowości, przy których w tej chwili można by stwierdzić, że policjanci działali w sposób niewłaściwy - zaznaczył.
Protest pod hasłem "Blokada Sejmu" rozproszył się w środę wieczorem po ulicach Warszawy. Pochód przez Śródmieście zakończył się na placu Powstańców Warszawy, gdzie policyjne oddziały prewencji odcięły drogi wyjścia i rozpoczęły legitymowanie uczestników. Dochodziło tam do przepychanek. Policja użyła gazu łzawiącego.
- Jeżeli chodzi o wczorajsze działania policji w związku ze strajkiem kobiet, podkreślamy, że nic się nie zmieniło w tym zakresie i cały czas mamy do czynienia ze zgromadzeniem o charakterze nielegalnym i sytuacją, gdzie są bardzo często łamane przepisy prawa. Z naszej strony kierowane są komunikaty do uczestników poszczególnych zgromadzeń. Tam, gdzie mamy do czynienia z sytuacją, że są ataki na policjantów, jest agresja, tłum napiera i próbuje rozerwać kordon, mamy naruszenia nietykalności policjantów - mówił podczas czwartkowego briefingu Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
Jak dodał, na placu Powstańców Warszawy policjanci kilkukrotnie wydawali komunikaty nawołujące protestujących do rozejścia się. - Osoby nie reagowały. Zostały otoczone kordonem w prostym celu: wylegitymowania wszystkich osób i skierowania notatek do sanepidu, a indywidualnych sytuacjach nałożenia mandatu karnego - zaznaczył. Wyjaśniał też, że funkcjonariusze reagowali na sytuacje, gdy zgromadzeni na placu próbowali wydostać się z kordonu i uniknąć legitymowania.
Rzecznik KSP podsumował, że w sumie zatrzymanych zostało ponad 20 osób, przy czym 13 z nich w związku z przestępstwami. Wyliczał, że chodzi o znieważenie i naruszenie nietykalności cielesnej policjantów, udział w czynnym zbiegowisku o charakterze chuligańskim, uszkodzenie mienia, zmuszanie policjantów do zaprzestania czynności służbowych. Pozostałe osoby zatrzymano, ponieważ odmówiły podania danych osobowych podczas legitymowania. Rzecznik KSP podkreślił, że zostały one zwolnione po ustaleniu ich personaliów na komisariacie.
Dodatkowo wylegitymowanych zostało 479 osób, skierowano 320 wniosków do sądu o ukaranie oraz 297 notatek do sanepidu o nałożenie kar administracyjnych za łamanie pandemicznych obostrzeń.
"Zgromadzenie nie miało charakteru pokojowego"
Odnosząc się do zatrzymań związanych z przestępstwami, Marczak podkreślał w czwartek: - To pokazuje, że wczorajsze zgromadzenie nie tylko było nielegalne, ale też nie miało charakteru pokojowego. Agresja, sposób wypowiadania się poszczególnych osób pokazuje charakter danego zgromadzenia.
Mówił też, że funkcjonariusze byli atakowani przez uczestników protestu. - Policjanci wczoraj również używali środków przymusu bezpośredniego - siły fizycznej i gazu. Będziemy używać ich tam, gdzie jest taka konieczność. Dlatego, że są to środki przymusu bezpośredniego, służące policji do przywrócenia porządku i zachowania się zgodnego z prawem - dodał.
Pytania o działania nieumundurowanych policjantów
Do kilku starć protestujących z policją doszło na placu Powstańców Warszawy. Kamery TVN24 zarejestrowały między innymi sytuację, gdy w tłumie doszło do przepychanek, a do akcji wkroczyli zamaskowani mężczyźni z pałkami teleskopowymi i gazem łzawiącym. Rzecznik komendy stołecznej przyznał w środę wieczorem, że to nieumundurowani policjanci.
Podczas czwartkowego briefingu odniósł się do tej sytuacji. Podkreślił na wstępie, że nie było to pierwsze zgromadzenie, podczas którego działali funkcjonariusze bez mundurów. - Jest to stosowane przez policjantów od wielu lat - zaznaczył. - Przypominam sobie, że przez wszystkie media zwracano uwagę, że to było niezwykle istotne dla bezpieczeństwa między innymi jednego z największych protestów kobiet. Między innymi te działania pozwalały na zatrzymywanie osób, które prowokowały. Nie inaczej było wczoraj. Ten sam cel policjantów: bezpieczeństwo - przekonywał Marczak.
- Policjanci interweniowali wobec mężczyzny, który zaatakował wcześniej funkcjonariuszy umundurowanych. Więc zatrzymanie ze strony policjantów było podyktowane tym, żeby osoba usłyszała zarzuty związane z popełnionym wcześniej przestępstwem. Policjanci działali prawidłowo. A moment, w którym mamy od czynienia z próbą odbicia tej osoby, z którą były wykonywane czynności wiąże się z tym, że policjanci muszą zrobić wszystko, żeby ta osoba nie została odbita, więc użyli po raz kolejny środków przymusu bezpośredniego - opisywał rzecznik KSP.
- Działania, w których działali policjanci nieumundurowani, były prowadzone na terenie placu Powstańców Warszawy. W momencie, kiedy kordon objął już wszystkie osoby biorące udział w zgromadzeniu. Więc w tym przypadku nie możemy stwierdzić, że były to osoby niezwiązane z danym zgromadzeniem - podkreślał. Dodał też, że użycie środków przymusu bezpośredniego zależy od indywidualnej oceny funkcjonariusza związanej z tym, czy nie dochodzi na przykład do zagrożenia życia lub zdrowia.
Marczak tłumaczył też, że Komenda Stołeczna Policji zawsze wyjaśnia wszelkie wątpliwości związane z działaniami podejmowanymi przez jej funkcjonariuszy. - W tym przypadku nie widzę jednak nieprawidłowości, przy których w tej chwili można by stwierdzić, że policjanci działali w sposób niewłaściwy - dodał. - Każda osoba, która uznaje, że działania jej dotyczące były niewłaściwe może taką informację przekazać do Wydziału Kontroli - przypomniał.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Anna Kwaśny/tvn24.pl