Podczas środowego protestu na placu Powstańców Warszawy doszło do incydentu, w trakcie którego grupa mężczyzn z pałkami teleskopowymi oraz gazem łzawiącym starła się z uczestnikami manifestacji. Rzecznik Komendy Stołecznej Policji przyznał, że to nieumundurowani policjanci i wyjaśniał powody ich interwencji.
Protest pod hasłem "Blokada Sejmu" rozproszył się w środę wieczorem po ulicach Warszawy. Pochód przez Śródmieście zakończył się na placu Powstańców Warszawy, gdzie policyjne oddziały prewencji odcięły drogi wyjścia i rozpoczęły legitymowanie uczestników. Dochodziło tam do przepychanek. Policja użyła gazu łzawiącego.
W użyciu pałki teleskopowe
Kamery TVN24 zarejestrowały też sytuację, gdy w tłumie doszło do przepychanek, a do akcji wkroczyli zamaskowani mężczyźni z pałkami teleskopowymi i gazem łzawiącym. Część miała odblaskowe opaski z napisem "policja" na ramieniu, ale nie wszyscy. Rzecznik Komendy Stołecznej Policji zdementował pojawiające się w mediach społecznościowych informacje o tym, że mogło tam dojść do ataku bojówkarzy lub pseudokibiców.
- W momencie kiedy policjanci utworzyli kordon w rejonie placu Powstańców Warszawy, zostali zaatakowani przez grupę osób. W tym przypadku normalną rzeczą jest, że policjanci używają środków przymusu bezpośredniego, w tym przypadku mówimy o gazie i sile fizycznej. Musimy podkreślić, że mamy do czynienia z grupą osób, która była bardzo agresywna - tłumaczył na antenie TVN24 Sylwester Marczak, rzecznik KSP.
Jak opisywał, wobec jednej z osób, która miała atakować wcześniej funkcjonariuszy, interweniowali nieumundurowani policjanci. I to właśnie ten moment zarejestrowała kamera TVN24. - W tym przypadku nastąpiła próba odbicia osoby, wobec której nastąpiły czynności legitymowania. Zostało to uniemożliwione przez policjantów, znów musieli użyć siły fizycznej - opisywał rzecznik.
"Wszystko uzależnione jest od dynamiki działań"
Marczak podkreślił, że nieumundurowani policjanci wielokrotnie pełnili służbę podczas zgromadzeń i interweniowali na nich, gdy dochodziło do łamania prawa i aktów agresji.
Był też pytany o to, jak uczestnicy protestów mogą rozpoznać, że mają do czynienia z funkcjonariuszem, gdy dojdzie do takiej interwencji. - Widzimy policjantów, którzy mają choćby opaski na ręku z napisem "policja". Ponadto (w trakcie interwencji - red.) są wskazywane hasła "policja" - odpowiedział.
Wyjaśnił też, że nieumundurowani policjanci są kierowani pośród uczestników zgromadzeń, by "reagować na przypadki prowokacji, zatrzymywać osoby agresywne". - Wszystko uzależnione jest od dynamiki działań. Jeżeli podejmują interwencje wobec agresywnych osób, to w pierwszej kolejności muszą poinformować o tym, że są policjantami tę osobę, wobec której interweniują. Opaska jest w takiej sytuacji sprawą drugorzędną - zastrzegł rzecznik KSP.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24