Parking P+R przy stacji kolejowej na Żeraniu, przy skrzyżowaniu ulic Płochocińskiej i Marywilskiej, który kosztował miasto około 11 milionów złotych, działa od końca lutego tego roku. Do dyspozycji kierowców jest tam 235 miejsc postojowych, w tym dziewięć dla osób z niepełnosprawnościami. Rowerzyści mogą zostawić pod wiatami niemal 140 jednośladów. Przygotowano także pięć miejsc dla osób współdzielących podróże oraz trzy miejsca Kiss and Ride, gdzie można szybko i bezpiecznie zostawić podwożoną osobę.
Problem w tym, że mieszkańcy północnej części miasta i podwarszawskich miast po tamtej stronie, którym parking miał służyć, niezbyt chętnie z niego korzystają. Zgodnie z "tabelą napełnienia" parkingu (pokazującą liczbę aut na godzinę 13) od początku marca do końca maja najwięcej samochodów odnotowano w dniach 12 i 13 maja. Wówczas było ich po 25.
Winna lokalizacja?
W ciągu trzech miesięcy funkcjonowania parkingu zaledwie przez siedem dni liczba aut parkujących o godzinie 13 na P+R Żerań przekroczyła 20. Natomiast nie brakowało dni, kiedy parkowało tylko kilka aut.
Radny Warszawy Wiktor Klimiuk (PiS) przypomniał w rozmowie z PAP, że mieszkańcy wskazywali, "że lepszą lokalizacją dla parkingu byłyby okolice stacji Warszawa Płudy". - Ale władzy stwierdziły, że wiedzą lepiej i postanowiły zbudować parking na Żeraniu - krytykował. - Od samego początku były wątpliwości, czy Park and Ride na Żeraniu wykorzysta swój potencjał. Nie jest to dogodne miejsce przesiadkowe - ocenił.
Autorka/Autor: kz/b
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: WTP