Prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie tragicznego wypadku na warszawskim Mokotowie. W czerwcu ubiegłego roku z okna na dziewiątym piętrze wypadła dziewczynka. Zginęła na miejscu, a zarzuty w sprawie początkowo usłyszała jej ciotka.
Jak dowiadujemy się w prokuraturze, opiekunka, a zarazem ciotka dziewczynki, nie stanie przed sądem. Mimo początkowych zarzutów, do sądu nie skierowano aktu oskarżenia wobec kobiety. - Postępowanie zostało zakończone wydaniem postanowienia o umorzeniu - przekazał nam Szymon Banna z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Zaznaczył, że decyzja została podjęta na podstawie art. 17 par. 1 pkt 2 Kodeksu postępowania karnego, czyli z uwagi na stwierdzanie braku znamion czynu zabronionego. - W toku postępowania Prokuratura Rejonowa Warszawa - Mokotów ustaliła, że przedmiotowe zdarzenie miało charakter nieszczęśliwego wypadku. Z uwagi na dobro rodziny zmarłego dziecka udzielnie bliższych informacji na temat tej sprawy nie jest możliwe - powiedział Banna.
Początkowo postawiono zarzuty ciotce
Do zdarzenia doszło 8 czerwca 2022 roku na warszawskich Stegnach. Z dziewiątego piętra hotelu przy ulicy Mangalia wypadła dwuletnia dziewczynka. Jak już informowaliśmy, matka dziecka, Ukrainka, pracowała właśnie w hotelu.
Zostawiła swoją córkę pod opieką ciotki. W chwili, gdy dziecko wypadło przez otwarte okno, 23-latka miała być w toalecie. Zarówno ona, jak i matka dziecka, były trzeźwe.
Dwa tygodnie po wypadku zarzuty w sprawie usłyszała ciotka dziewczynki. Kobieta usłyszała zarzut "narażenia małoletniej dziewczynki na bezpośrednie niebezpieczeństwo, będąc osobą, nad którą ciążył obowiązek opieki".
Groziło jej od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Została objęta policyjnym dozorem. Nie mogła opuszczać kraju.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński, tvnwarszawa.pl