Niemal 12 godzin w karetce, bo szpital odmówił przyjęcia. "Zespół pogotowia ratunkowego zmieniał się trzykrotnie"

Niemal dwanaście godzin czekała na przyjęcie do szpitala
Pacjentka czekała niemal 12 godzin na przyjęcie
Źródło: Artur Węgrzynowicz, tvnwarszawa.pl
70-latka niemal dwanaście godzin czekała, aż lekarz przyjmie ją na izbę przyjęć. W tym czasie trzykrotnie zmieniała się ekipa pogotowia, trzykrotnie w szpitalu interweniowała policja. W nocy temperatura spadła poniżej zera. Czy kobieta mogła czekać w szpitalu, choćby na korytarzu? Z dostępem do toalety, z butelką wody i podłączoną kroplówką?

Do zdarzenia doszło w czwartek. Jak ustalił Artur Węgrzynowicz z tvnwarszawa.pl, około godziny 17 do szpitala imienia Orłowskiego na Czerniakowskiej na izbę przyjęć przywieziono 70-letnią kobietę. Miała oznaki odwodnienia. - Niestety, pracownicy szpitala nie chcieli jej przyjąć. Lekarz miał to tłumaczyć brakiem miejsc na izbie przyjęć – relacjonuje Węgrzynowicz. - Po prawie trzech godzinach oczekiwania przed szpital podjechała druga karetka, a pacjentka została przekazana pod opiekę drugiemu zespołowi, wszyscy czekali dalej – dodaje.

Była 20.30. Kobieta czekała już ponad trzy godziny. - Ratownicy medyczni mówią mi: tutaj nie chodzi o procedury. W nocy temperatura spadła poniżej zera. Czy kobieta nie mogłaby poczekać w szpitalu, choćby na korytarzu? Z dostępem do toalety, z butelką wody i podłączoną kroplówką? – opisuje nasz reporter.

Szpital wciąż nie chciał przyjąć pacjentki. Z kolei Wojewódzki Koordynator Medyczny podtrzymywał, że 70-latka ma trafić właśnie do szpitala Orłowskiego. W końcu ratownicy wezwali policję.

Niemal dwanaście godzin czekała na przyjęcie do szpitala
Niemal dwanaście godzin czekała na przyjęcie do szpitala
Źródło: Artur Węgrzynowicz, tvnwarszawa.pl

"Zgłoszenia od rozżalonych pacjentów"

Robert Szumiata, rzecznik prasowy policji w Śródmieściu potwierdza, że zgłoszenie w sprawie sytuacji w szpitalu na Czerniakowskiej policjanci przyjmowali ostatniej nocy trzykrotnie. O 20.30, o północy i po godzinie 3. Zgłoszenia dotyczyły kilku pacjentów. - Powód zawsze był ten sam. Ludzie dzwonili, bo nie byli przyjmowani przez szpital, a lekarz się tłumaczył, że nie przyjmuje, bo nie ma miejsca – powiedział.

Co zrobiła policja? Notatkę. - My nie możemy nikogo przymusić do przyjęcia pacjentów – rozkłada ręce Szumiata. I przyznaje: - Rozmawiałem przed chwilą z dyżurnym. Powiedział, że ze szpitali w ostatnim czasie przyjmujemy bardzo dużo zgłoszeń. Takie przypadki nie należą więc do rzadkości. Rozżaleni pacjenci czy ich rodziny dzwonią do nas z prośbą o interwencję.

Jak dowiedział się Artur Węgrzynowicz, ratownicy są zgodni, że problem z przekazania pacjentów występuje najczęściej w szpitalu Orłowskiego. Informowaliśmy o tym na tvnwarszawa.pl kilkakrotnie.

Po dwunastu godzinach

Karol Bielski z Meditransu potwierdza, że kobieta została przyjęta na izbę przyjęć po dwunastu godzinach, około 4 nad ranem. - W tym czasie zespół pogotowia ratunkowego zmieniał się trzykrotnie – dodaje.

Dlaczego tak długo musiała czekać? - Czekano na zwolnienie łóżek – Bielski potwierdza ustalenia reportera tvnwarszawa.pl.

Nie można było przewieźć pacjentki do innego szpitala? - Decyzję o przetransportowaniu do innych szpitali od 1 stycznia podejmuje urząd wojewódzki. Takiej decyzji nie podjął – odpowiada Bielski. I potwierdza równocześnie, że czas oczekiwania na przyjęcie pacjenta w ostatnim czasie się wydłużył. W ostatnich dniach znów jest też więcej wyjazdów "covidowych".

W czwartek Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 9073 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem w całej Polsce. To była największa liczba dziennych zakażeń od 14 stycznia, kiedy potwierdzono 9436 infekcji. W piątek w całym kraju potwierdzono 8777 nowych zakażeń. Województwem, w którym wykryto najwięcej infekcji, jest mazowieckie – 1427 zakażeń potwierdzonych w piątek, w tym 552 w Warszawie. W środę na Mazowszu liczba wszystkich wykrytych zakażeń od początku pandemii przekroczyła 200 tysięcy. W piątek wynosiła 203 756.

Dyrektor pogotowia nie potwierdza jednak, że problemem jest jedynie szpital na Czerniakowskiej. - Sytuacja Mokotowa jest szczególnie trudna. Szpital Południowy, który docelowo będzie odciążał pacjentów z tej części, obsługuje obecnie jedynie pacjentów zakażonych koronawirusem, szpital na Wołoskiej podobnie. Mamy lukę, jeżeli chodzi o obsługę pacjentów. To jest cały Ursynów, Mokotów, część Śródmieścia, duża wyrwa w obsłudze. Pacjenci więc, siłą rzeczy, są rozwożeni do dalszych szpitali albo korzystają z zasobów, które są, a te są ograniczone – przyznał Bielski.

Pytania o zajście wysłaliśmy również do dyrekcji szpitala. W czwartek około 17.30 do Państwa szpitala, na izbę przyjęć, została przywieziona około 70-letnia kobieta z podejrzeniem odwodnienia.  

Pacjentka przez wiele godzin czekała na przyjęcie. Interweniowali Wojewódzki Koordynator Ratownictwa Medycznego oraz policja.  

Dlaczego pacjentka nie została przyjęta od razu? Czy wreszcie została przyjęta? Szpital odniósł się do naszych pytań już po publikacji tekstu: "SPSK im. prof. Orłowskiego CMPK w sposób prawidłowy realizuje swoje obowiązki w zakresie udzielania świadczeń zdrowotnych, zaś wskazywanie, że jest on 'rzekomym miejscem, w którym najczęściej dochodzi do odpisania pacjentów' jest nieuprawnione. Każda odmowa przyjęcia pacjenta jest uzasadniona i wynika z obiektywnych okoliczności niemożności dokonania takiego przyjęcia" – czytamy w odpowiedzi.

Czytaj także: