Pożar składowiska odpadów pod Pruszkowem. Wójt: wysypisko nielegalne, sprawa w prokuraturze

Pożar pod Pruszkowem
Z ogniem walczy kilkudziesięciu strażaków
Źródło: Mateusz Szmleter, tvnwarszawa.pl
Strażacy gasili w niedzielę pożar składowiska odpadów pod Pruszkowem. Jak przekazała teraz wójt gminy Michałowice, wysypisko jest nielegalne, a sprawę bada prokuratura.

Pożar zauważono około godziny 10 w miejscowości Sokołów, w gminie Michałowice. Ogień pojawił się na składowisku odpadów. - Palą się odpadowe elementy budowlane oraz tworzywa sztuczne. Według wstępnych szacunków w miejscu objętym pożarem składowanych jest kilkaset ton odpadów - dowiedział się po godzinie 10 w niedzielę Artur Węgrzynowicz z tvnwarszawa.pl

Prokuratorskie śledztwo

Do sprawy odniosła się w mediach społecznościowych Małgorzata Pachecka, wójt gminy Michałowice.

ZOBACZ: Policzyli, w ilu miejscach na Mazowszu składowane są niebezpieczne odpady.

"Pracownicy urzędu gminy odkryli to składowisko w kwietniu tego roku i niezwłocznie powiadomili Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska (WIOŚ), który również podjął niezwłocznie działania. W wyniku kontroli w Sokołowie WIOŚ złożył zawiadomienie na policji. Śledztwo prowadzone jest na zlecenie Prokuratury Rejonowej w Pruszkowie" - napisała. "Podobne postepowania wobec tego samego podmiotu są prowadzone również przez inne prokuratury. Urząd gminy wszczął i prowadzi postepowanie w zakresie swoich kompetencji" - dodała.

Podziękowała też służbom za interwencję.

Strażacy przywozili wodę z pobliskich hydrantów

- Pożarem objęte jest kilkadziesiąt metrów, a nie całe składowisko - informował niedługo po zgłoszeniu Karol Kroć, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Pruszkowie. Opisywał, że na miejsce pojechało 10 zastępów straży, ogień gasiło kilkudziesięciu strażaków.

Wyjaśnił, że nie było zagrożenia dla pobliskiej hali magazynowej, która znajduje się po drugiej stronie drogi. Nie ma też w bezpośrednim sąsiedztwie budynków mieszkalnych.

Na miejscu był Mateusz Szmelter z tvnwarszawa.pl. Jak relacjonował akcję utrudniał fakt, że w pobliżu nie ma wody. - Strażacy przywożą ją z pobliskich hydrantów oddalonych niemal o kilometr - opisywał.

Czytaj także: