Po awaryjnym lądowaniu na początku marca, niewielka awionetka nadal leży na podmokłym terenie w okolicy Zakola Wawerskiego. Prokuratura do wyciągnięcia samolotu z trudno dostępnego terenu rozważa wykorzystanie śmigłowca. Jak wynika z naszych informacji, zarówno policja jak i straż pożarna nie chcą podjąć się tego zadania, a koszt wynajęcia śmigłowca od prywatnej firmy jest dla prokuratury za wysoki.
Od blisko czterech tygodni, dwuosobowa Cessna 150 znajduje się na mokradłach w rejonie ulicy Kadetów w Wawrze. Samolot podczas awaryjnego lądowania przewrócił się na dach. Maszyną leciały dwie osoby, nic im się nie stało. Mimo to prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym.
Dodatkowo postępowanie wyjaśniające prowadzi Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych.
Śledczy chcą zbadać silnik maszyny oraz pobrać próbki paliwa. Zanim jednak do tego dojdzie, najpierw samolot należy wyciągnąć z bagnistego terenu, co na ten moment jest największym problemem dla śledczych.
Nie wiadomo kiedy wyciągnął samolot
Trudny teren, w którym wylądował awaryjnie pilot, uniemożliwia zaangażowanie w akcję ciężkiego sprzętu. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że Cessna dachowała i jak widać na zdjęciach z drona, przednia goleń podwozia jest złamana.
– Obecnie nie jest jeszcze znany termin wyciągnięcia samolotu Cessna 150 F. Śledztwo w przedmiotowej sprawie jest w toku. Do jego zakończenia niezbędne jest przeprowadzenie szeregu dalszych czynności, w tym oględzin samolotu po jego wyciągnięciu z podmokłego terenu i przetransportowaniu w miejsce o suchym, stabilnym gruncie – informuje Norbert Woliński, z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Za wysokie koszty podniesienia samolotu
Według naszych ustaleń, prokuratura o możliwość wydobycia maszyny zwróciła się do policji i straży pożarnej. Cessna 150F waży około 500 kilogramów, co jest w zasięgu możliwości choćby śmigłowców Black Hawk, będących na wyposażeniu zarówno policji jak i straży.
Z naszych informacji wynika jednak, że obie instytucje odmówiły, tłumacząc, że po podczepieniu i podniesieniu awionetki przez śmigłowiec może dojść do złamania skrzydła czy nawet przełamania kadłuba.
Jak udało nam się dowiedzieć w źródłach zbliżonych do śledztwa, wynajęcie prywatnej firmy ze śmigłowcem, który uniósłby awionetkę, to koszt pomiędzy 50 a 100 tysięcy złotych, co dla prokuratury jest nie do zaakceptowania.
Z tego powodu śledztwo utknęło w miejscu.
Czy Cessna trafi na parking kościoła?
Problem z podniesieniem samolotu to nie jest jedyne zmartwienie śledczych. Według naszych źródeł, nadal nieznane jest miejsce, gdzie trafi awionetka, gdy zostanie już wyciągnięta z bagien.
W przypadku Cessny 150 problemem ma być brak miejsca na policyjnym parkingu dla tego typu pojazdów oraz, ze względu na rozpiętość skrzydeł, sam transport ulicami.
Dlatego śledczy rozważają opcję, aby awionetka trafiła na parking kościoła św. Karola Boromeusza przy Kadetów. Jak udało nam się dowiedzieć, odbyły się nawet wstępne rozmowy z proboszczem parafii.
Oświadczenie właścicielki samolotu
Cessna 150F należy do szkoły lotniczej z siedzibą na lotnisku w Babicach. Pół godziny przed ostatnim startem, samolotem leciała właścicielka awionetki i przekazała w oświadczeniu przesłanym naszej redakcji, że "nie zauważyła żadnych niepokojących objawów".
"Biorący udział w zdarzeniu samolot był w pełni sprawny oraz posiadał wszystkie wymagane prawem i przepisami lotniczymi przeglądy oraz certyfikaty" – zapewnia Ewa Sachajko, właścicielka szkoły lotniczej.
"Pilot wynajmujący samolot wzorcowo posadził maszynę w miejscu niezabudowanym i z dala od skupisk ludzkich. Gdyby nie podmokłość terenu prawdopodobnie maszyna nie zostałaby w ogóle uszkodzona. Od 1 marca bez wyraźnej przyczyny toczy się postępowanie prokuratorskie, które nie tylko uniemożliwia usunięcie wraku z miejsca lądowania, ale też wstrzymuje jego oględziny oraz ewentualną wypłatę środków z odszkodowania" – przekazuje Sachajko.
W dalszej części oświadczenia, właścicielka szkoły lotniczej negatywnie ocenia działania śledczych, ma żal, że prokuratura nie udziela informacji na temat "kolejnych czynności i dat zakończenia postępowania, ale też przez swoje niefachowe obchodzenie się z samolotem prawdopodobnie dokonuje kolejnych zniszczeń chodząc (w czasie oględzin – red.) bez przyczyny po płatowcu".
Według informacji od Ewy Sachajko, jeśli podczas przyziemienia i przewrócenia maszyny nie doszło do uszkodzenia układu paliwowego, w samolocie nadal znajduje się około 40 litrów paliwa oraz około sześciu litów oleju silnikowego.
Policjanci patrolują okolicę
Awionetka znajduje się około 350 metrów od Kadetów. Jest niewidoczna z ulicy, do wraku nie prowadzi żadna ścieżka. Aby dostać się po wypadku do samolotu, prokuratura i policja poprosiły o pomoc strażaków, którzy do Warwa sprowadzili specjalistyczny samochód terenowy Sherp.
Charakteryzujący się olbrzymi kołami pojazd dowiózł na miejsce lądowania śledczych, którzy wykonali wstępną dokumentację.
Od tego momentu samolot nie jest objęty specjalnym nadzorem policji. – Mamy informację, że awionetka znajduje się w tym miejscu, policjanci pojawiają się tam w ramach codziennych obowiązków patrolowych – mówi podkomisarz Joanna Węgrzyniak z Komendy Rejonowej Policji przy Grenadierów.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz/tvnwarszawa.pl