Proces Piotra T. toczył się od czerwca przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Pragi-Północ.
- Zebrany w tej sprawie materiał dowodowy bezsprzecznie wskazuje, że oskarżony jest winny popełnienia zarzucanych mu czynów - stwierdził we wtorek prokurator Adam Borkowski z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Wyliczył, że Piotr T. oskarżony jest o posiadanie w sumie około 200 GB plików z dziecięcą pornografią, które miał pobrać za pomocą programu eMule, a tym samym - zgodnie z zasadą działania tego programu – udostępniać je innym użytkownikom. Stąd pięć zarzutów o "posiadanie w celu rozpowszechniania" dziecięcej pornografii, choć nie ma żadnych dowodów na to, że komukolwiek pliki udostępnił, a jedynie, iż miał taką możliwość.
"53 GB filmów z dziecięcą pornografią"
Największe pobranie miało nastąpić 25 czerwca 2015 roku. Według prokuratury T. pobrał w ciągu jednej nocy 53 GB filmów i zdjęć z dziecięcą pornografią. Siedem minut po zakończeniu ściągania plików do domu oskarżonego wkroczyła policja.Kolejne zarzuty ciążące na T. to posiadanie dziecięcej pornografii. Były doradca polityków miał je przechowywać na nośnikach m.in. w czasie podróży do Kambodży, Tajlandii, Japonii i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Według prokuratury Piotr T. miał także filmy z "wytworzonym wizerunkiem osób małoletnich", ze zwierzętami oraz z użyciem przemocy.Jak podkreślał prokurator Borkowski, przeciwko T. świadczą również dane od operatorów dostarczających oskarżonemu Internet, operatora telefonii komórkowej i dane zgromadzone przez Interpol. W ramach międzynarodowej akcji o kryptonimie RINA niemiecka policja czterokrotnie ustaliła, że z adresu IP Piotra T. pobierane były monitorowane przez policję pliki z dziecięcą pornografią.
"Nagminne pobieranie"
Obciążająca, zdaniem oskarżyciela, jest także opinia biegłych, którzy badali zabezpieczone u T. nośniki danych. Odzyskano z nich, oprócz dziecięcej pornografii, także pliki z wizą kambodżańską, zdjęcia prywatne Piotra T., które zapisywane były na nośnikach w tych samych datach co pornografia.Prokurator Borkowski przypomniał, że Piotr T. konsekwentnie nie przyznaje się do winy od chwili, gdy przedstawiono mu zarzuty, ale jego wyjaśnienia "ewoluowały w miarę jego wiedzy dotyczącej materiału dowodowego" oraz "w zależności od tego, kto go akurat bronił".Oskarżyciel zauważył, że Piotr T. posiadał pornografię z udziałem dzieci "w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym", dlatego nie była potrzebna opinia biegłego antropologa, by potwierdzić, że są to osoby poniżej 15. roku życia. T. miał te pliki "nagminnie pobierać".- Z dużą ostrożnością należy podchodzić do zeznań rodziny oskarżonego, które nie korespondują z zebranym materiałem dowodowym - powiedział we wtorek w swojej mowie końcowej oskarżyciel.
Najbliżsi Piotra T. zapewniali, że oskarżony jest osobą ufną i prowadził dom otwarty, w którym odbywały się prowadzone przez niego szkolenia. Dodawali, że udostępniał uczestnikom szkoleń swój sprzęt elektroniczny oraz sieć internetową, co według obrony, miało ułatwić podrzucenie nielegalnych plików.
Tablice i markery
Prok. Borkowski odrzucił także wersję, że Piotr T. wymieniał się pendrive'ami z uczestnikami szkoleń w celu przekazywania materiałów. - Uczestnicy zeznawali, że podczas szkoleń wykorzystywane były przede wszystkim tablice i markery – powiedział prokurator.- Zabezpieczono około 20 nośników. Nie jest możliwe, że mogła tego dokonać osoba trzecia. Taka ilość dziecięcej pornografii nie mogła się tam znaleźć przypadkowo - powiedział prok. Borkowski. Przypomniał, że jeden z zabezpieczonych w 2015 roku pendrive'ów został rok później oddany T., bo biegły stwierdził, że nie było na nim dziecięcej pornografii. Jednak po zabezpieczeniu tego samego nośnika w 2017 roku, po zatrzymaniu T. - nielegalne pliki się pojawiły.- Wnoszę o uznanie oskarżonego za winnego - powiedział prokurator i zawnioskował o wymierzenie Piotrowi T. kary łącznej 4 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności.
Dwa lata czekania
Adwokat Bogumił Zygmont wniósł z kolei o uniewinnienie swojego klienta od wszystkich zarzucanych mu czynów. Powiedział, że niepokoi go, iż domagający się skazania prokurator "nie ma żadnych wątpliwości". Mecenas wyraził zdziwienie dotyczące stawiania zarzutów Piotrowi T. dopiero po dwóch latach po zabezpieczeniu nośników, mimo że opinia biegłego była znana wcześniej.
- Dlaczego czekaliśmy dwa lata? Może jednak były wątpliwości, czy i jak można postawić zarzuty Piotrowi T.? – pytał adwokat.Mec. Zygmont wytknął oskarżycielowi, że nie ma dowodu, żeby program eMule, za którego pośrednictwem T. miał pobierać pornografię, był kiedykolwiek uruchomiony na jego komputerze i że w dniach objętych zarzutami komputer T. w ogóle był używany.
- Czy sąd ma pewność, kto miał korzystać z komputerów oskarżonego, tylko na podstawie numeru IP? Albo kto korzystał z sieci internetowej zarejestrowanej na Piotra T.?
Adwokat stwierdził, że proces Piotra T. jest procesem poszlakowym, a w tej sprawie "łańcuch poszlak jest porozrywany jak nitki trawy". Przywoływał zeznania świadków, którzy zapewniali, że T. jest "niespotykanie łagodny", "niesłychanie inteligentny", "zbyt ufny i ludzie to wykorzystywali ". - Taką osobę najłatwiej skrzywdzić - powiedział mec. Zygmont.Obrońca zwrócił uwagę, że pliki, o których posiadanie oskarżony jest T., były skasowane. - Kto o skłonnościach pedofilskich trzyma pornografię w formie skasowanej? Osoby o takich skłonnościach potrzebują te pliki mieć "pod ręką". Tu ich nie było. Biegły stwierdził, że żeby móc to obejrzeć, trzeba było posiadać specjalistyczny program. A mój klient takiego programu nie miał - zauważył mec. Zygmont. Podniósł także ważną, jego zdaniem, kwestię. - Skoro te pliki były skasowane, to ich nie posiadał, bo ich nie było - podkreślił.
Jedynymi plikami zabezpieczonymi w sprawie są te, które zostały ściągnięte na komputer Piotra T., kilka minut przed wejściem do jego domu policji. Pozostałe to tzw. ślady elektroniczne.
"Nie jestem w stanie stwierdzić"
O uniewinnienie wniósł także mecenas Michał Hajduk, który podważał wiarygodność materiałów dowodowych, na podstawie których oparto oskarżenie. Brak kopii binarnych danych z pendrive'ów oraz dysków T., które nie zostały zabezpieczone tzw. sumą kontrolną, sprawiają, że jego zdaniem "nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy było na nich (dyskach - red.) to samo w momencie zabezpieczania, co jest na nich w tej chwili".Trzeci obrońca, mecenas Beata Czechowicz, podniosła w swojej mowie końcowej m.in. wątek polityczny.
Bo T. był specjalistą od kreowania wizerunku osób związanych z polityką i wygłaszał kontrowersyjne poglądy. - Władza się go obawia - powiedziała.
Zarzuty o polityczne motywacje mec. Czechowicz ukierunkowała w stronę prokuratora Borkowskiego. - Pan prokurator oskarżał w sprawie, która wywróciła poprzedni rząd, chodzi o tzw. aferę podsłuchową. Oskarżał pana Falentę i chciał dla niego kary pozbawienia wolności w zawieszeniu. Z taką łagodnością chciał potraktować kogoś, kto wywalił rząd niewygodny dla obecnej władzy. Na szczęście sąd dał karę bezwzględną - powiedziała Czechowicz.
Obrona nie widziała dowodów
Beata Czechowicz powiedziała we wtorek przed sądem, że obrona nie widziała dowodów, przed którymi muszą bronić Piotra T.- Nie widzieliśmy ich, wnosiliśmy o udostępnienie kopii binarnych. Zarzucano nam, że się na tym nie znamy. Powinniśmy mieć możliwość poddania tych dowodów opinii innego biegłego - wskazywała.- Nie można zapominać o zasadzie domniemania niewinności. Ufam, że sąd w świetle zasad procesu karnego, uzna mojego mocodawcę za osobę niewinną - zakończyła mec. Czechowicz.Na koniec rozprawy wystąpił sam oskarżony. - Nie popełniłem żadnego z zarzucanych mi czynów. Nie mam skłonności, które mi się na siłę wmawia. Nie musiałem sobie w taki sposób urozmaicać życia, nie wchodziłem na zwykłe ani nawet na niezwykłe strony pornograficzne - powiedział T. - Do dziś nie mogę uwierzyć w to, co się dzieje. Czuję się, jakby to był jakiś film. Nie rozumiem, za co jestem w więzieniu od 13 miesięcy. Czuję się skazany, chociaż nie zapadł jeszcze wyrok - dodał.
Wyrok 9 listopada
Po wysłuchaniu wniosków stron sędzia Magdalena Garstka-Gliwa postanowiła, że "z uwagi na zawiłość sprawy" ogłoszenie wyroku odbędzie się w piątek 9 listopada.Piotr T. został zatrzymany pod koniec października 2017 roku. Od tamtego dnia przebywa w areszcie (został mu on przedłużony do stycznia). T. przyjechał wówczas z Kambodży, by w hotelu na warszawskim Okęciu prowadzić szkolenie dla pracowników firmy ubezpieczeniowej.Zarzuty, które mu przedstawiono, były konsekwencją prowadzonego od 2015 roku śledztwa. Podczas międzynarodowej policyjnej akcji antypedofilskiej o kryptonimie RINA w domu Piotra T. zabezpieczono komputery i nośniki pamięci, z których biegli informatycy odzyskali ponad 3,5 tys. skasowanych wcześniej plików z pornografią z udziałem dzieci.Za posiadanie pornografii z udziałem dzieci w celu jej rozpowszechniania grozi od 2 do 12 lat więzienia.
Proces Piotra T.
Proces Piotra T.
PAP/ran/pm
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24