W czwartek od rana jedna ze stref stadionu Legii zmieniła się w przestrzeń do rywalizacji na maszynach służących wioślarzom do treningu. Tak wyglądała w dużym skrócie akcja "Wszyscy do wioseł".
"Inny wysiłek"
- Było ciężko, to taki zupełnie inny wysiłek niż powiedziałbym bieganie, ale fajna zabawa. Najważniejsze jest to, po co to robimy, czyli szczytny cel – mówił Tomasz Włodarczyk, dziennikarz "Przeglądu Sportowego".
To już trzecia edycja. Tym razem pieniądze z każdego "przepłyniętego" kilometra szły na hospicjum.
- W tym roku celem jest kupienie sprzętu medycznego dla naszych pacjentów. I to jest bardzo ważne, że z tego dobra, które wyniknie z tego wspólnego wiosłowania, będą korzystać bezpośrednio pacjenci - mówił Marcin Milczarski z fundacji Hospicjum Onkologiczne św. Krzysztofa.
Założeniem całodniowej akcji jest pokonanie przez wszystkich uczestników łącznie 1000 kilometrów w 10 godzin. Każda załoga była złożona z czterech osób.
- Nie ukrywam, że się zmęczyłyśmy. To jest dopiero początek takiego naszego sezonu treningowego po odpoczynku, więc trzeba było się zmęczyć - zaznaczyła Agnieszka Kobus-Zawojska, wioślarka, medalistka Igrzysk Olimpijskich, mistrzostw świata i Europy.
"Odczarować myślenie"
- Świetna forma promocji sportu, także bardzo chętnie bierzemy udział w takich akcjach, szczególnie że jest ten szczytny cel. Można pomóc kupić lepszy sprzęt dla hospicjum i odczarować to stereotypowe myślenie o takich miejscach - mówiła z kolei Katarzyna Zillmann, wioślarka, mistrzyni świata i Europy w czwórce podwójnej.
Podopieczni hospicjum mają otrzymać pulsatory, koncentratory powietrza, łóżka czy aparat do EKG.
- Nie znamy dnia ani godziny, też widzimy to po swoich najbliższych osobach, jak tej pomocy ci ludzie potrzebują. I warto pomagać, oprócz dostawania to dawanie przede wszystkim cieszy – przekonuje Julia "Maffasion" Kuczyńska, blogerka modowa, która również brała udział w akcji.
ran/r