Dwa pontony - w jednym minister administracji i cyfryzacji Rafał Trzaskowski, prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz i szefowa miejskiego biura zarządzania kryzysowego, a w drugim pontonie dziennikarze. Tak wyglądało w środę patrolowanie Wisły, przez którą przechodziła fala wezbraniowa.
"Naturalna współpraca"
Po zdjęciach z tej akcji zaczęły padać pytania, czy wykorzystywanie żołnierzy i sprzętu jednostki GROM do patrolowania Wisły jest właściwe. Między innymi organizacja "Miasto Jest Nasze" wystąpiła z wnioskiem do ratusza o udostępnienie informacji publicznej. "Zwracam się z prośbą o udostępnienie zestawienia pełnych kosztów wizyty prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz na Wiśle w dniu 21 maja 2014 roku. W szczególności kosztów obsługi wojskowego helikoptera, dwóch wojskowych pontonów i towarzyszących temu wydarzeniu żołnierzy w kominiarkach" - czytamy w piśmie zaprezentowanym przez MJN.
Prezydent na Wiśle
Na swoim profilu na twitterze minister MON Tomasz Siemoniak przekonywał najpierw, że popełniono błąd. "Błąd dowódcy, który prowadził ćwiczenia, że bez zgody przełożonych przystał na prośbę urzędników o pomoc" – napisał w czwartek po południu minister.
Kolejny wpis jednak nieco złagodził: "Z drugiej strony minister i prezydent miasta są odpowiedzialni za zarządzanie kryzysowe i współpraca z WP jest naturalna".
Siemoniak o sprawę był również dopytywany na konferencji prasowej w środę. - Odbywały się ćwiczenia jednostki GROM na Wiśle, zaplanowane i nie mające związku z akcją powodziową. Urzędnicy ratusza poprosili tutaj o pomoc. Nie widzę w tym niczego zdrożnego, że kawałek podwieziono na łodzi ministra i panią prezydent Warszawy. Żołnierze zawsze są gotowi do pomocy - powiedział minister obrony narodowej.
Główne zdjęcie: Bartłomiej Zborowski/PAP
bf/ran