Chciała przełamać wstyd, ale też pokazać innym, że osoby na wózku nie są "kosmitami". Julia Torla, zwyciężczyni konkursu Miss Polski na wózku 2014 podkreśla, że wiele jeszcze trzeba poprawić, by ułatwić życie osobom niepełnosprawnym.
Julia Torla i Aleksandra Karpińska (Miss Foto) brały udział w konkursie, którego finał odbył się w weekend na Bemowie. W poniedziałek rano gościły na antenie TVN24.
"Nie było rywalizacji"
- Przede wszystkim startowałam dla siebie. Chciałam sobie udowodnić, że dam radę pokazać się na wózku przed tysiącami ludzi. Ale też dla społeczeństwa, żeby oswoić ich z wózkiem, żeby nie traktowali nas jak kosmitów, ale jak normalne osoby - mówiła Torla.
Zaznaczyła, że zawsze miała ogromny stres przed wystąpieniami publicznymi. - Trochę mnie zjadła trema, ale mam nadzieję, że wszystko poszło bardzo dobrze - stwierdziła.
Obie miss podkreślały, że konkurs był dla nich lekcją. Udowodniły sobie, że są w stanie osiągnąć wszystko. Torla dodała, że między kobietami startującymi w wyborach nie było rywalizacji.
- Warto wziąć udział w tym konkursie, jest to przede wszystkim wspaniała przygoda i dodanie sobie pewności siebie, poznanie wartościowych ludzi i zdobywanie różnych umiejętności - wyliczała.
"Oglądają się za osobami na wózku"
Wtórowała jej Aleksandra Karpińska, która odniosła się także do postrzegania osób na wózkach przez społeczeństwo.
- Niestety, jeszcze jest tak, że jakiś procent społeczeństwa ogląda się za osobami poruszającymi się na wózku - zaznaczyła Miss Foto.
Zdaniem Miss Polski odbiór społeczny się poprawia, ale są sprawy, które wymagają sporo pracy.
- Przede wszystkim bariery architektoniczne są największym problemem, spotykamy je dosłownie wszędzie - wyjaśniła Torla.
Panie radziły też, jak reagować, gdy widzimy, że osoba na wózku potrzebuje pomocy. - Najlepiej na samym początku nie traktować jej, jakby sobie nie radziła, tylko poczekać, aż poprosi o pomoc - tłumaczyła Torla.
Wybory Miss na wózku 2014
ran/mz