Mieszkańcy bez prądu, elektrycy na gazie

fot. TVN Warszawa
fot
Źródło: | Fakty o Świecie TVN24 BiS
Mieszkańcy bloku przy Spalskiej na Sadybie już od tygodnia nie mają prądu. To efekt pożaru na klatce schodowej. Administracja budynku przysłała wprawdzie elektryków, ale ci nie wywiązywali się ze swoich obowiązków. W dodatku przyszli do pracy nietrzeźwi.

Najpierw bez gazu, teraz kolejny dzień bez prądu. W takich warunkach mieszka kilkanaście rodzin na warszawskiej Sadybie. Mimo że od pożaru instalacji elektrycznej minął juz tydzień, wciąż nie widać rozwiązania problemu.

"Jesteśmy wyłączeni z normalnego życia"

Mieszkańcy nie mogą używać lodówek, a z łazienek bez okien muszą korzystać przy świeczkach i latarkach. - Wyłączone są telefony, po prostu w ogóle jesteśmy wyłączeni z normalnego życia, które powinno być w XXI wieku - narzeka Jolanta Marciniak z bloku przy Spalskiej.

Lokatorzy bloku twierdzą, że sytuacji można było uniknąć. Wystarczyłby remont. Ale w tym budynku nie było go od 30 lat. W końcu doszło do nieszczęścia - na klatce schodowej wybuchł ogień. - Strach, rany boskie... I przede wszystkim wybuchy, te wybuchy były może groźniejsze. A poza tym smród, w połączeniu to wszystko razem wywoływało panikę wśród ludzi – opowiada jeden z mieszkańców.

"Nie wiem, gdzie małpki są pochowane"

Na razie prowizorycznym kablem doprowadzono prąd do kotłowni, żeby mieszkańcy bloku mieli ciepło. Ale to jedyna interwencja po pożarze. Mieszkańcy są oburzeni, że naprawa instalacji elektrycznej zajmuje aż tak dużo czasu. - "Jutro", "Jutro", "Jutro" - cytują odpowiedzi administracji na kolejne pytania o to, kiedy znowu będą mieli prąd w budynku.

To nie jedyny problem. Według mieszkańców robotnicy wynajęci przez administrację całymi dniami się obijają i przychodzą do pracy pod wpływem alkoholu. - Ja bym zadzwonił po straż miejską i sprawdził panów na alkomacie. Bo jestem pewien, że jest pan - tak jak zwykle... Nie wiem gdzie małpki są pochowane - jeden z mieszkańców wprost zarzucił nietrzeźwość elektrykom, którzy właśnie dotarli na Spalską.

Tym razem mają dotrzymać terminu

Po tych oskarżeniach robotnicy szybko wyszli z budynku. W tym czasie mieszkańcy zadzwonili po patrol policji. Funkcjonariusze zbadali elektrykowów alkomatem. Zarzuty mieszkańców bloku potwierdziły się, a mężczyźni nie mogli już tego dnia wrócić do pracy.

Po tym incydencie nieoczekiwanie odezwał się pracownik administracji bloku. - Może dziś będzie prąd, awaryjnie oczywiście... chociaż jest to mało prawdopodobne. Ale poniedziałek - ten termin będzie dotrzymany – zapowiedział reporterowi TVN Warszawa.

Mateusz Wróbeljs/roody

Czytaj także: