Mężczyzna, znany jako "Łomiarz", opuścił na początku sierpnia więzienie zgodnie z decyzją sądu, który nie zgodził się na przedłużenie mu aresztu. Henryk R. ma nadzór policyjny i obowiązek stawienia się na rozprawę. Przeciąga się jego kolejny proces.
Sąd uspokaja. - W sprawie nie ma obawy mataczenia, ponieważ większość materiału dowodowego została już zgromadzona - mówi w rozmowie z "Gazetą Stołeczną" Katarzyna Żuchowicz z sądu w Piasecznie.
Atakował łomem
Prasa okrzyknęła R. mianem "Łomiarza", kiedy prokuratura przypisała mu 29 napadów na kobiety w stolicy z lat 1992 i 1993. Działalność "Łomiarza" wywołała w 1993 r. panikę wśród warszawskich kobiet. Część bała się wychodzić po zmroku z domów.
Bandyta atakował w bramach lub na ciemnych podwórkach, uderzając w tył głowy tępym narzędziem i rabując. Pięć napadniętych w ten sposób kobiet zmarło.
Recydywista
W pierwszym procesie warszawski Sąd Wojewódzki skazał go na 25 lat więzienia, uznając winnym trzech napadów. W apelacji utrzymano wyrok za jeden, ale obniżono karę do 15 lat.
Sprawę dwóch pozostałych napadów odesłano do ponownego rozpatrzenia. Po rozpatrzeniu sprawy sąd okręgowy skazał R. na 15 lat za dwa napady, które przypisał mu na podstawie poszlak. Mocą wyroku R. miał pozostać w więzieniu do 2008 r.
Brak dowodów
Wyszedł na wolność, nie na długo. Na początku 2009 roku ponownie trafił do aresztu po ataku w Piasecznie. Napadł na kobietę i zabrał jej wartościowe rzeczy oraz dokumenty.
Powtórzony proces
Sąd wprawdzie skazał mężczyżnę w 2009 roku na 7 lat więzienia, lecz obrona złożyła apelację - jak przypomina "Stołeczna". Dopatrzono się błędów proceduralnych i proces musiał zostać powtórzony. Trwa aż do dziś.
bś/mz