Zdaniem śledczych to policjant kierował mercedesem, który wypadł z drogi i uderzył w słup w Kobyłce. W wypadku zginęło dwóch mężczyzn, podróżujących na bagażniku kabrioletu. Prokuratura przedstawiła w piątek zarzuty kierowcy oraz pasażerowi. Obaj byli pijani w chwili zatrzymania.
Do śmiertelnego wypadku doszło w czwartek po północy na ulicy Ręczajskiej w Kobyłce. Z relacji służb wynika, że dwuosobowy kabriolet minął patrol policji, po czym wypadł z jezdni na łuku drogi i uderzył w betonowy słup. Na jego bagażniku, z nogami wewnątrz auta, podróżowało dwóch mężczyzn. Obaj spadli z pojazdu. Mimo reanimacji nie udało się ich uratować. Mercedesem jechało również dwóch innych mężczyzn, którzy uciekli z miejsca zdarzenia. Wkrótce udało się ich jednak odnaleźć. W chwili zatrzymania mieli po ponad półtora promila alkoholu w organizmie. Okazało się, że jeden z nich jest stołecznym policjantem.
Zarzuty po wypadku kabrioletu w Kobyłce
Prokuratura przesłuchała w piątek obu zatrzymanych. Ustalenia śledczych wskazują na to, że za kierownicą mercedesa siedział policjant po służbie.
- Kierujący usłyszał zarzut kierowania pojazdem pod wpływem alkoholu, spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym oraz ucieczki z miejsca zdarzenia. Grozi mu do 12 lat więzienia - opowiedział w rozmowie z tvnwarszawa.pl prokurator Remigiusz Krynke z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Jak dodał, mężczyzna nie przyznał się do winy.
- Pasażerowi przedstawiony został zarzut z artykułu 162 Kodeksu karnego, czyli nieudzielenia pomocy osobie znajdującej się w bezpośrednim zagrożeniu życia. Grozi mu do trzech lat pozbawienia wolności - poinformował prokurator.
Zaznaczył też, że mężczyzna przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył krótkie wyjaśnienia.
Prokuratura zapowiada skierowanie do sądu wniosku o zastosowanie tymczasowego aresztu wobec obu podejrzanych. Zostanie on rozpatrzony najprawdopodobniej w sobotę.
Policjant zostanie wydalony ze służby
Rzecznik Komendy Stołecznej Policji zapowiedział w czwartek wyciągnięcie surowych konsekwencji wobec funkcjonariusza uczestniczącego w wypadku w Kobyłce. - Bez względu na to, czy był pasażerem, czy kierowcą, zostanie niezwłocznie wydalony ze służby. W tego typu sytuacjach stosujemy zasadę zero tolerancji i kara musi być bezwzględna - podkreślił.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl