Na mistrzostwa świata miasto przygotowało dla kibiców siedem lokalnych stref, w których transmitowane są mecze Biało-Czerwonych. Atmosferę w jednej z nich obserwowała we wtorek reporterka TVN24.
Pełni nadziei...
Po pierwszej połowie, gdy Polacy po samobójczym golu, przegrywali z Senegalczykami, kibice nie tracili optymizmu.
- Myślę, że wynik się odwróci i po 90 minutach będziemy uradowani opuszczać strefę kibica. Grają nieźle, konsekwentnie. Póki co, nieskutecznie. Wierzę, że za niecałą godzinę krzykniemy: "Polska Biało-Czerwoni było dobrze" - mówił jeden z kibiców.
Niektórzy przyznawali jednak, że nasi piłkarze ustępują formą rywalom. - Mecz jest wyrównany, ale niestety przewaga w ataku jest po stronie Senegalu. Kilka sytuacji stworzonych po akcjach na skrzydłach spowodowało, że sobie nie radzimy. Mam nadzieję, że w drugiej połowie nastąpią zmiany i zagramy ofensywnie, bo nie mamy wyboru. Ale oczywiście wiara nie umiera i wygramy ten mecz - zapowiadał inny gość śródmiejskiej strefy kibica.
"Było słabo", "nie było walki"
W 86. minucie spotkania udało nam się zdobyć bramkę. Po wrzutce Kamila Grosickiego z rzutu wolnego Grzegorz Krychowiak główką trafił do siatki. Na chwilę powróciła nadzieja, jednak ostatnie cztery minuty czasu podstawowego i kolejne cztery doliczonego nie wystarczyły, by wyrównać straty.
CZYTAJ WIĘCEJ NA SPORT.TVN24.PL
Gdy było już pewne, że zostaliśmy pokonani, kibice nie kryli rozgoryczenia.
- Emocji było bardzo dużo, ale wbrew temu co mówili komentatorzy, uważam, że sędzia mając system VAR (wideoweryfikacja - red.) i pomocników bardzo jednostronnie dyktował warunki gry. Totalna porażka. Mecz przedłużył o cztery minuty, a same wywrotki, zejścia trwały dużo dłużej. Totalna pomyłka… Nie podobała mi się gra. Nie było strzałów. Bali się, grali bardzo zachowawczo, brakowało agresji. Tego, co pokazywali we wcześniejszych meczach, czyli strzałów z daleka. W pierwszej połowie nie było w ogóle strzałów na bramkę. To było słabe - ocenił jeden z zawiedzionych kibiców.
Ci, którzy przyszli do śródmiejskiej strefy kibica, nastawiali się na zupełnie inne zakończenie. - Emocje były, pomysłu na grę nie było. Nie tego się spodziewaliśmy - stwierdził kolejny rozczarowany kibic.
Tę opinię podzielała towarzysząca mu kobieta. - Chęci były, druga połowa była bardzo emocjonująca, ale zabrakło nam tej jednej bramki. Pierwsza połowa była kiepska, w ogóle nie było gry z naszej strony. Było słabo - oceniła.
Zdaniem kibica na negatywne odczucia związane z porażką nałożyła się też postawa naszych piłkarzy. - Nie było walki. Gdyby była, to inaczej byśmy reagowali na przegraną. (Senegalczycy - red.) zaskoczyli nas, nie mieliśmy nic do powiedzenia - dodał.
W przypadku polskich kibiców jak zawsze sprawdza się dobrze znana przyśpiewka "Polacy nic się nie stało". Mimo przegranej nie tracą oni wiary w szanse na mistrzostwo. - Polska jak Polska, czasami na początku przegrywamy. Później bywa tak, że wszystko się odwraca i jesteśmy zwycięzcami. Wierzymy w Polskę - słychać.
"Mamy bardzo dużo szczęścia"
W jednym z warszawskich pubów mecz oglądali Senegalczycy mieszkający w Polsce. Po jego zakończeniu nie kryli radości. Ale z ich wypowiedzi przebijała też sympatia dla polskich piłkarzy.
- Wydaje mi się, że mamy bardzo dużo szczęścia dzisiaj. Bo gra była bardzo równa - stwierdził jeden z Senegalczyków.
Jego kolega dodał, że choć Polacy nie popisali się dziś najlepszą formą, to jeszcze mają szansę na awans.
- My mówimy 2:1 dla Senegalu, ale z uśmiechem, bo Polska ma jeszcze dwa mecze. Dziś było bardzo wolniutko. Wiem, że nasi senegalscy piłkarze są szybsi, ale nie wiedziałem, że reprezentacja może tak wolniutko grać. Nie rozumiem tego obrońcy przy ostatniej bramce, jak tak przez dwie sekundy tam mówił, nie wiadomo do kogo - stwierdził.
Zdradził też, na jakie rozstrzygnięcie fazy grupowej czeka. - Liczę na to, że Polska i Senegal wyjdą z grupy. Wierzę w to, bo Nawałka pogada z chłopakami, Lewandowski doda swoje pięć groszy i się obudzą i zagrają dwa pozostałe dobre mecze - zapewnił.
Siedem stref kibica
W tym roku miasto postawiło na lokalne strefy kibica zamiast jednej masowej. W uzgodnieniu z burmistrzami, zostały wyznaczone tak, by dostęp do każdej z nich mieli mieszkańcy dwóch czy trzech dzielnic.
- Cieszymy się, że jest duże zainteresowanie naszą strefą. Ale nie jest to strefa dla imprezy masowej. Idea od początku była taka, żeby tym razem było rozproszenie kilku stref. I jest siedem stref, nasza śródmiejska jest jedną z nich. Można powiedzieć, że postawiliśmy na imprezę kameralną, rodzinną. Imprezy masowe z alkoholem mają inny klimat i inny poziom bezpieczeństwa. Tu widzimy rodziny z dziećmi, jest też dla nich specjalna strefa z atrakcjami - mówił Krzysztof Czubaszek, burmistrz Śródmieścia.
Dodał też, że taka forma kibicowania też ma swoje uroki.
Burmistrz w trakcie wtorkowego meczu przyznał też, że nie jest zapalonym kibicem-znawcą. - Ale są takie chwile, kiedy gra Polska, jest mundial i chyba wszystkie serca się wyrywają i wszyscy chcielibyśmy, by nasi wygrali. To są takie emocje, że najmniej znający się na sporcie rzucają inne zajęcia na bok i stają do kibicowania - stwierdził.
kk//ec