W środę rano mieszkańców Żoliborza obudziło wycie syren. Kilka godzin później sygnał było słychać ponownie, w wielu rejonach Warszawy, o czym informowali nas internauci. Jak dowiedzieliśmy się w ratuszu, najpierw doszło do awarii, a potem testowano naprawione urządzenie. Internauci zwracają uwagę, że w sytuacji zagrożenia wojną na Ukrainie takie niezapowiedziane testy budzą niepokój.
- To było trzykrotne wycie około 3-5 minutowe - opisał Łukasz w mailu przesłanym na Kontakt24.
Z kolei Lucas przysłał na Kontakt24 krótki film, na którym słychać sygnał.
Według mieszkańców dzielnicy syreny zawyły pomiędzy 6.30 a 6.50.
- Było je słychać między innymi na Broniewskiego - przekazał Marcin w mailu przesłanym na skrzynkę warszawa@tvn.pl.
O powód uruchomienia syren zapytaliśmy w centrum zarządzania kryzysowego stołecznego ratusza. Jak odpowiedział nam pełniący dyżur pracownik, doszło do awarii. - Dokładnie zawyła tylko jedna syrena. Doszło do zwarcia - wyjaśnił.
Dodał, że syreny są w gestii wojewody, dlatego odpowiednie osoby zostały o tym poinformowane. Na miejsce pojechał konserwator urządzeń.
Testowali zepsutą syrenę
Tymczasem internauci tvnwarszawa.pl zaniepokojeni piszą, że syreny odezwały się także około 10.00 w wielu rejonach Warszawy.
- W Śródmieściu około 10-tej też było słychać - napisał hahahah.
- Zawyła też na 5 sekund syrena na Mokotowie - dodał szogun.
Nasz reporter słyszał je z kolei na Powiślu.
Rzeczniczka wojewody, poproszona o komentarz, odesłała nas do ratusza. Jego przedstawiciel przekonuje, że późniejsze uruchomienie urządzeń alarmowych było pokłosiem porannej awarii.
- Musieliśmy wykonać test urządzenia, dlatego włączyliśmy i wyłączyliśmy kilka syren. Było to celowe uruchomienie - informuje Jacek Włodarczyk z biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego.
Będą wcześniej informować?
Część internautów już krytykuje na naszym forum tego typu testy. Uważają, że w obecnej sytuacji zagrożenia wojną na Ukrainie, wycie syren wywołuje niepotrzebny niepokój.
- Róbcie tak dalej, to potem, w przypadku prawdziwego alarmu, warszawiacy w ogóle nie zareagują. Już teraz część w ogóle nie kojarzy sygnałów i koniecznej reakcji. Jesteśmy rozleniwionym społeczeństwem i to może być opłakane w skutkach w przypadku jakiegoś zagrożenia - punktuje internauta Pes.
- Nie róbcie z ludzi jaj, bo to nie było śmieszne. Normalny człowiek się boi - denerwuje się waffka.
Sam Włodarczyk przyznaje, że w obecnym czasie, gdy ludzie bardziej zwracają uwagę na wycie syren, ratusz rozważa wcześniejsze informowanie o tego typu testach.
Wojewoda prosi o wyjaśnienia
W środę po południu rzeczniczka prasowa wojewody przesłała oświadczenie: - Dziś rano Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego otrzymało informacje o nieuprawnionym użyciu syren alarmowych na obszarze kliku warszawskich dzielnic. Postępowanie wyjaśniające wykazało włączenie systemu w Centrum Bezpieczeństwa m.st. Warszawy. Wojewoda poprosi o wyjaśnienia w tej sprawie - czytamy w oświadczeniu.
Jeden modulowany sygnał, informacja w mediach
Włodarczyk przypomina, że według obecnie obowiązujących przepisów jeden modulowany sygnał alarmowy informuje o jakimkolwiek zagrożeniu dla miasta.
Jak dodaje, informacji o tym, co się dzieje, mieszkańcy powinni szukać w mediach.
su/mz