Kilka osób zabarykadowało się w warsztacie samochodowym przy ulicy Dobrej. Nieruchomość została zwrócona kilka lat temu w ramach reprywatyzacji, a teraz urząd dzielnicy wydał prywatnemu inwestorowi zgodę na rozbiórkę. Na miejsce przyjechała policja.
Chodzi o budynek przy ul. Dobrej 32. Od kilkudziesięciu lat mieści się tu salon samochodowy. Wymalowano na nim napis: "Protest!!! Władze naszego miasta przehandlowały dorobek naszego życia. Dzika reprywatyzacja". W środku są cztery osoby. - Firma budowlana próbuje odłączyć prąd dochodzący do budynku. Na miejscu jest policja - relacjonował przed południem Tomasz Zieliński, reporter tvnwarszawa.pl.
Wezwano policję. - Jesteśmy na miejscu, by zapewnić bezpieczeństwo stronom konfliktu. Z posiadanych przez nas informacji wynika, ze prąd został odcięty już w sobotę – twierdził Robert Szumiata ze śródmiejskiej policji.
"Próbowali się włamać"
Zamieszanie zaczęło się w nocy z piątku na sobotę 12 maja.
- W piątek wieczorem dostaliśmy sygnał, że coś się dzieje. Przyjechaliśmy po 10 minutach, a tam była już gotowa ekipa budowlana ze zleceniodawcą, ochroniarzami i adwokatem – relacjonował w rozmowie z tvnwarszawa.pl Jakub Kędzierski, pracownik salonu, a zarazem syn właściciela serwisu.
I dodał, że firma budowlana próbowała kilka razy włamać się do obiektu. - Nagrywałem wszystko kamerą, ale jeden z ochroniarzy mi ją wyrwał i wykasował nagranie, a później oddał, ale bez materiału. Chciał też, żebym opuścił budynek - opowiadał nam Kędzierski.
W międzyczasie dwóch pracowników warsztatu weszło do budynku, żeby zablokować rozbiórkę. Ale prace już trwały. - Rozebrany został pobliski budynek nienależący do nas, ale firma budowlana uszkodziła z premedytacją również naszą bramę. Przed godziną 22.00 prace przerwano ze względu na ciszę nocną - przekonywał Kędzierski. - Jesteśmy uwięzieni, bo nie chcemy zgodzić się na rozbiórkę. Będziemy tu siedzieć do upadłego - zapowiadał mężczyzna.
Popołudniu pracownicy warsztatu nadal byli w środku. - Nie ma już policji an straży miejskiej - powiedział Mateusz Szmelter z tvnwarszawa.pl. Szumiata z komendy w Śródmieściu podkreślił jednak, że choć funkcjonariuszy nie ma na miejscu, to systematycznie obserwują salon. - Co 30 minut jest tam nasz patrol. Poza tym, reagujemy na każde zgłoszenie zarówno właściciela, jak i tych, którzy są wewnątrz - doprecyzowuje.
"Z rąk do rąk"
Właściciel twierdzi, że o planowanej rozbiórce nikt go nie poinformował. - Nie jesteśmy traktowani jako strona. Parę lat temu ten teren trafił do firmy Vector Consulting, a wcześniej przechodził z rąk do rąk za pośrednictwem osób, którymi zajęła się prokuratura we Wrocławiu w związku z aferą reprywatyzacyjną - przekonuje Jakub Kędzierski.
O sprawę spytaliśmy urząd miasta. Agnieszka Kłąb z biura prasowego ratusza potwierdza, że w 2009 roku działka została przekazana spadkobiercom dawnych właścicieli, a nie żadnym kupcom roszczeń. I dodaje, że zgodę na rozbiórkę wydał "nadzwyczaj szybko" urząd dzielnicy Śródmieście. Według jej informacji wniosek został złożony 23 stycznia, a decyzja zapadła 16 lutego.
Sprawę zwrotu doprecyzował też w rozmowie z nami Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza. - Między Centrum Dobra, a miastem stołecznym Warszawa obowiązywała umowa dzierżawy. Wygasła w 2007 roku i zdecydowaliśmy się jej nie przedłużać ze względu na roszczenia - wyjaśnia. Dodaje też, że w decyzji zwrotowej było podkreślone, że nowy właściciel nieruchomości rozliczy się z właścicielem salonu.
W decyzji czytamy, że zgodę dostała firma Vector Consulting, a w uzasadnieniu, że po uzupełnieniu projekt jest "kompletny" i został sporządzony przez uprawnioną osobę. "Inwestor złożył wymagane oświadczenie o posiadanym prawie do dysponowania nieruchomością na cele budowlane" - stanowi dokument.
Trzy zgłoszenia na policję
Wydarzenia przy ulicy Dobrej śledzi policja, która interweniowała już kilkukrotnie. – Najpierw, w piątek, inwestor zawiadomił nas, że są osoby, które nie chcą na jego wezwanie opuścić terenu. Przyjęliśmy zgłoszenie o naruszeniu miru i wysłaliśmy materiały do prokuratury celem oceny prawnokarnej – tłumaczył Robert Szumiata.
W sobotę były dwa kolejne zgłoszenia. - Osoby z salonu złożyły zawiadomienie o uszkodzeniu drzwi budynku, a później inwestor, że skradziono tablicę informacyjną o budowie. W tych dwóch sprawach prowadzimy postępowanie. Przesłuchaliśmy zgłaszających na okoliczności tych zgłoszeń - zapewniał Szumiata.
Na różne sposoby próbowaliśmy skontaktować się z firmą Vector Consulting. Bezskutecznie.
Teren przy ulicy Dobrej 32
ran/kw/b/jb