Z drzewami w ziemi, nie w donicach, z trawą a nie asfaltem pod nogami, z małą architekturą z prawdziwego zdarzenia a nie drewnianymi paletami. Taki mógł i miał być plac Bankowy, ale projekt trafił do szuflady. Dlaczego urzędnicy postawili na tymczasową Strefę Relaksu?
Już tydzień działa na placu Bankowym Strefy Relaksu, ale w przestrzeni internetowej pozostaje ona głównie strefą krytyki, szydery i pretensji. I nie chodzi nawet, jak można by się spodziewać, o uszczuplenie liczby miejsc parkingowych. Warszawiacy wytykają przede wszystkim niewielką ilość zieleni i wysokie koszty - przypomnijmy, wakacyjna instalacja pochłonęła 920 tysięcy złotych. Jednym z założeń urzędników było pokazanie potencjału tego miejsca i sprawdzenie, jak przestrzeń "pracuje" bez samochodów.
Wybrali pracownię i cisza
- Gdy słyszę, że ratusz wydaje milion złotych na prototypowanie przestrzeni, zastanawiam się na czym ma to polegać, skoro rok wcześniej zapłacił za jej docelowe zaprojektowanie - pyta były radny Śródmieścia, a obecnie Pragi Północ Grzegorz Walkiewicz. I przypomina, że w 2017 roku zgłosił do budżetu partycypacyjnego projekt Zielony Plac Bankowy. Ale został on zweryfikowany negatywnie. - To dla mnie nic nowego. Właściwie wszystkie moje projekty zazieleniania ulic są początkowo odrzucane, na przykład ten dotyczący Świętokrzyskiej odrzucono sześć razy nim dopuszczono do głosowania - przypomina Walkiewicz.
Utrącając pomysł urzędnicy podnosili m.in. kwestię parkingu podziemnego, który ma kiedyś powstać pod placem Bankowym. Uznali także, że nie da się go zrealizować w ciągu roku (to jeden z warunków budżetu partycypacyjnego).
Tym razem Grzegorz Walkiewicz odpuścił, bo - jak tłumaczy - przekonał go dyrektor Zarządu Zieleni. - Powiedział: nie odwołuj się, my przygotowujmy przetarg Zielone Ulice i włączymy do niego plac Bankowy. Zapewnił, że będą drzewa sadzone w gruncie i mała architektura - wspomina nasz rozmówca.
Sprawy wydawały się iść w dobrym kierunku - pod koniec 2017 roku ogłoszono zapowiedziany przetarg na kilkadziesiąt ulic. - Część dotyczącą Marszałkowskiej i placu Bankowego wygrała firma RS Architektura Krajobrazu, ta sama która zaprojektowała bulwary czy zazielenienie Świętokrzyskiej - opowiada. Walkiewicz spodziewał się, że kompletna dokumentacja będzie gotowa jeszcze w 2018 roku, a w 2019 zostanie ogłoszony przetarg na realizację. Tak się jednak nie stało. Projekt, na który wydano niemal 250 tysięcy złotych, został na papierze, a na placu przed ratuszem objawiła się Strefa Relaksu.
Chce zazielenić plac Teatralny
- Mogę przyjąć argument braku środków w budżecie - na etapie koncepcji projektant wyliczył, że całość będzie kosztować ponad 30 milionów złotych. Ale kompleksowe urządzenie placu Bankowego kosztowałoby mniej, pewnie kilka milionów złotych, takie liczby chodziły nam po głowie. Teraz wydaje się milion na tymczasowy projekt, można go było wykorzystać na sadzenia drzew w gruncie - przekonuje radny.
Kontrargument o budowie podziemnego parkingu odrzuca. Przekonuje, że te sprawy nie muszą kolidować. - Na placu Powstańców Warszawy mam dobry przykład pogodzenia zieleni zrobionej docelowo z perspektywą budowy parkingu podziemnego. Drzewa są zasadzone w dużych obejmach, które pozwalają im wiele lat rosnąć. Gdyby przyszło do budowy, drzewa można bez problemu wyjąć bez uszkodzenia sytemu korzeniowego, a potem wsadzić z powrotem - dowodzi.
Nie wierzy też w argument "prototypowania przestrzeni". Przypomina, że takie działania wobec placu Teatralnego nie przełożyły się na realne zmiany. Zieleń zniknęła po trzech dnia i nie wróciła.
- W 2016 roku były drzewa w donicach, mniejsze rośliny w skrzynkach, trawa z rolki. Wiceprezydent Michał Olszewski z tajemniczym uśmiechem zapowiedział "nieprzypadkowo się tu spotykamy, bo będziemy mieli dobre wieści co do placu". Od trzech lat na placu nie zadziało się nic. Ale gdy zgłaszamy projekty do budżetu partycypacyjnego, to dowiadujemy się, że jedyną dopuszczoną formą zazieleniania, jest zieleń tymczasowa, czyli coś, co już było - irytuje się nasz rozmówca. I zapowiada, że tym razem nie da się zwieść.
- Mimo negatywnej weryfikacji, odwołam się. W planie miejscowym są zaznaczone dwa tereny na skrajnych rogach parkingu przed teatrem, gdzie może być urządzona docelowa zieleń. Da się to zaprojektować i wykonać w ciągu roku. Będę o to walczył i nie dam sobie wmówić, że można zaakceptować formę tymczasową, która już raz tam była i która jest teraz na placu Bankowym - zapowiada radny.
Na co wydano pieniądze?
Wakacyjna Strefa Relaksu na kosztowała ponad 900 tysięcy złotych. Jak poinformował urząd miasta, 300 tysięcy kosztowała zmiana organizacji ruchu, zabezpieczenie i dzierżawa terenu. W tę kwotę wliczono także sprzątanie i podlewanie zieleni, wypożyczenie toalet, infrastrukturę doprowadzająca wodę i prąd, zużycie wody i prądu oraz ochronę. Kwota ma także obejmować koszty trzech planowanych pikników edukacyjnych.
Ponadto 257,6 tysiąca złotych poszło na zieleń, która po wakacjach ma zostać przesadzona do warszawskich parków i ogrodów, zaś 386,4 tysiąc na meble i elementy wyposażenia - te z kolei mają być wykorzystywane do sezonowych aranżacji przestrzeni publicznych.
Odwiedzający Strefę Relaksu mają do dyspozycji m.in. ponad 500 miejsc do siedzenia, dwie instalacje z mgiełką wodną, trzy podesty do gry w klocki w stylu jena, dwie altany i 10 parasoli. Przestrzeń będzie czynna do 1 września.
Piotr Bakalarski /PAP