Rusza proces zabójców Andrzeja Struja. Termin pierwszej rozprawy sąd wyznaczył na 5 stycznia 2011 roku. - Nie wiem jaki wyrok może dostać ktoś, kto zabił ojca dzieci. Po prostu nie umiem tego powiedzieć - mówi żona zamordowanego policjanta.
- Córkom powiedziałam, że ktoś zabił ich tatę. Że byli to źli ludzie. Dziewczynki bały się wychodzić z domu. Bały się, że ktoś je zabije - wspomina Anna Struj, żona policjanta.
Do tragedii doszło 10 lutego na Woli. Andrzej Struj, który wtedy był na urlopie, zwrócił dwóm młodym chłopakom uwagę, bo demolowali tramwaj. Jeden z nich wyciągnął nóż i zadał kilka ciosów. Drugi przytrzymywał Struja.
Jeden z ciosów okazał się śmiertelny.
- Andrzej taki już był. Gdy coś złego się działo, on zawsze interweniował. Nigdy mu tego nie zabroniłam, bo to było jego życie, jego praca. To było zgodne z jego sumieniem - wspomina męża Anna Struj. - Moje dziewczyny chciały pod choinkę tatusia. Powiedziałam im, że nie mogę tego zrobić, bo poprostu go nie ma...
Dostaną maksymalnie 25 lat
Proces morderców ruszy 5 stycznia 2011 roku. Grozi im 25 lat więzienia, bo w chwili morderstwa nie mieli ukończonych 18 lat. - Nie wiem jaki wyrok może dostać ktoś, kto zabił ojca dzieci. Po prostu nie umiem tego powiedzieć. Kiedyś byłaby to kara śmierci - nie ukrywa oburzenia Anna Struj.
Leszek Dawidowiczbf/roody