Nawałka z wielkim szacunkiem wypowiadał się o rywalu, ale nikt jego słów nie traktował poważnie. Bardziej traktowano je jako dobrze odrobioną lekcję z dyplomacji, a każdy wynik niż efektowne zwycięstwo Polski uznać należałoby za niespodziankę wielkiego kalibru.
Gibraltar rywali nie paraliżuje, czasami paraliżuje stres, jaki pojawia się w związku z oczekiwaniami przed meczem z rywalem z takiej półki. Jak rok temu Polaków, którzy do przerwy prowadzili z nowicjuszami tylko 1:0. Worek rozwiązali się dopiero później.
Tym razem szalejący na lewym skrzydle Kamil Grosicki z Robertem Lewandowskim szybko załatwili sprawę. Po pół godzinie było już 4:0, a każdy z nich cieszył się dwukrotnie.
Jak głodne wilki
Mylił się ten, kto myślał, że apetyty Polaków były zaspokojone. Grali jak głodne wilki czujące krew zranionej ofiary. Ataki sunęły a to z lewej strony (oczywiście Grosicki, rzadziej irytujący nieporadnością przy niedokładnych podaniach Maciej Rybus), a to z prawej, na której rządził grający od pierwszej minuty Jakub Błaszczykowski. Ale kolejny gol padł po akcji głównym korytarzem. Jak rasowy playmaker zachował się Grzegorz Krychowiak, który popisał się takim podaniem do Arkadiusza Milika, że ten po kilku zmarnowanych sytuacjach z pierwszej połowy musiał wreszcie się przełamać.
Kolejnego - z karnego po faulu na Lewandowskim - strzelił Błaszczykowski. Od tego momentu gra toczyła się o to, czy wynik sprzed roku zostanie poprawiony (7:0), a Nawałka mógł dać szansę zmiennikom (weszli 18-letni debiutant Bartosz Kapustka, Piotr Zieliński i Sebastian Mila). Kwadrans przed końcem plan wypalił - bo drugiego gola dołożył Milik, trafił też Kapustka.
Honorowi goście
Polacy zajęli się strzelaniem tak, że zapomnieli o zabezpieczaniu tyłów. W końcu szczęście przestało sprzyjać Łukaszowi Fabiańskiemu i po kolejnym kardynalnym błędzie Jake Gosling strzelił dla Gibraltarczyków honorowego gola.
Zadanie wykonane - bilans bramkowy poprawiony.
twis