Aktywiści stowarzyszenia Miasto Jest Nasze przekonują, że komunikacja zbiorowa jest bezpieczna, także w czasie pandemii. Przedstawiają raport, w którym dowodzą, że w autobusach czy tramwajach prawdopodobieństwo zakażenia się koronawirusem jest minimalne. I rozpoczynają kampanię "Zbiorkom jest OK".
Miasto Jest Nasze zauważa, że nawet 40 procent warszawiaków zrezygnowało w pandemii z transportu publicznego. Wielu z nich przesiadło się do samochodów, co przekłada się na większe korki i gorsze powietrze. Dlatego aktywiści chcą przywrócić zaufanie do zbiorkomu.
- Polska była jedynym z nielicznych państw, które w związku z pandemią koronawirusa wprowadziły wyjątkowo surowe limity liczby pasażerów w transporcie publicznym. Stało się tak, choć nie było ku temu podstaw naukowych. Uderzało to w rentowność przewoźników, którzy w efekcie masowo cięli połączenia. Sprawę pogarszali politycy, strasząc rzekomymi zagrożeniami towarzyszącymi podróży transportem publicznym – mówiła podczas czwartkowej konferencji prasowej Justyna Kościńska z Miasto Jest Nasze.
Stowarzyszenie rozpoczęło kampanię "Zbiorkom jest OK", dla której punktem wyjścia była prezentacja raportu pod tym samym tytułem. Skupia się on na doświadczeniach państw zachodnich. - Niestety w Polsce nie funkcjonuje ani system śledzenia kontaktów, ani też nie przeprowadzono badań na temat ognisk zakażeń. Jednak wyniki przedstawionych badań zagranicznych pozwalają sądzić, że również w naszym kraju liczba zakażeń w transporcie publicznym była niewielka – podkreślał Jan Mencwel, prezes stowarzyszenia MJN.
Doświadczenia Zachodu: niskie ryzyko zakażenia w komunikacji
W raporcie czytamy, że Polska była jedynym z nielicznych państw, które w związku z pandemią wprowadziły surowe limity liczby pasażerów w transporcie publicznym. Stało się tak, choć - jak twierdzi MJN - nie było ku temu podstaw naukowych. Uderzało to w rentowność przewoźników, którzy w efekcie masowo cięli połączenia.
"Z badań na całym świecie wynika, że ryzyko zakażeń koronawirusem w środkach transportu publicznego, przy zastosowaniu odpowiednich środków bezpieczeństwa, jest niskie lub nawet bardzo niskie. Niemiecki Instytut im. Roberta Kocha prześledził ponad 55 tys. przypadków zachorowań na COVID-19. Z badań wynika, że w środkach komunikacji zbiorowej doszło jedynie do 90 zakażeń (0,2% całości objętych badaniem). W Niemczech obowiązuje i jest przestrzegany nakaz noszenia maseczek, ale nie została ograniczona liczba dostępnych miejsc w autobusach czy pociągach" – przedstawia w raporcie MJN. Podobne dane prezentują naukowcy z Francuskiego Instytutu Zdrowia Publicznego – tylko 1,2 procent zakażeń było związanych z transportem.
Zdaniem aktywistów, by uniknąć ryzyka zakażenia, wystarczy obowiązkowo i prawidłowo nosić odpowiedniej jakości maseczki. Oprócz tego pojazd należy wietrzyć, dezynfekować, a także unikać tworzenia tłoku.
Politycy widzieli zagrożenie w transporcie zbiorowym
Winą za dyskredytowanie komunikacji miejskiej aktywiści obarczają polityków. Przypominają cytaty z ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka z marca 2020 roku, który przekonywał, by Polacy wybierali samochody. "Apeluję o to, aby Polacy mogli korzystać częściej z własnych samochodów. Mam apel do samorządów: zawieście na czas epidemii opłaty parkingowe, za parkowanie w strefach miejskich. Niech ci, którzy muszą jechać do pracy, dla bezpieczeństwa własnego, pojadą autem" - mówił.
"...w pandemii głównym zagrożeniem jest transport publiczny" - przestrzegał z kolei wicepremier Piotr Gliński.
Aktywiści postulują, by wprowadzić możliwość usuwania z pojazdów transportu publicznego osób, które nie mają prawidłowo założonych maseczek. Oprócz tego chcą rzetelnych i miarodajnych badań na temat ognisk zakażeń koronawirusem w Polsce oraz kampanii informacyjnej przywracającej zaufanie do transportu publicznego.
"Powrót pasażerów do komunikacji publicznej jest kluczowy, by poprawić jakość życia w naszym mieście, zmniejszyć zanieczyszczenie powietrza i ograniczyć hałas. Kampanią 'Zbiorkom jest OK' zwracamy uwagę na potrzeby mieszkańców oraz obszary, które wymagają dopracowania po stronie miasta. Wszystko po to, aby pasażerowie odzyskali zaufanie do transportu publicznego i zrezygnowali z poruszania się autami po mieście" - czytamy w podsumowaniu raportu.
W ramach kampanii odbywać się będą spotkania mieszkańców z ekspertami. Pierwsze zaplanowane jest w dniach 11-13 czerwca.
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24