Prokurator wojskowy z Poznania postrzelił się w głowę z legalnie posiadanej broni prywatnej około godziny 10.30 w poniedziałek 9 stycznia. Chwilę wcześniej poprosił dziennikarzy, by opuścili na chwilę salę, bo "chce ją przewietrzyć". Gdy reporterzy opuścili gabinet, usłyszeli huk. - Zobaczyłem, że za biurkiem leży prokurator, myślałem, że zemdlał. Kiedy podszedłem, zobaczyłem, że ma zakrwawioną głowę, chwilę później zauważyłem broń. Próbowałem mu pomóc i prosiłem o pomoc operatorów kamer, ale oni tylko filmowali - powiedział Łukasz Cieśla z "Głosu Wielkopolskiego".
Zanim prokurator strzelił do siebie, wcześniej w emocjonalny sposób odczytał oświadczenie, w którym odnosił się do medialnych zarzutów o złamanie prawa w nadzorowanym przez siebie postępowaniu o przecieki ze śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej.
Niejasne podsłuchy
Sprawę umorzyła w połowie grudnia Prokuratura Okręgowa w Warszawie, do której trafiła z Poznania. Po tym prokurator generalny Andrzej Seremet zlecił Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie zbadanie umorzenia, w tym m.in. kwestię występowania o billingi dziennikarzy przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Poznaniu. Tvn24.pl i inne media pisały o tej sprawie. Według "Gazety Wyborczej" prokuratura ta sześć razy złamała prawo, żądając by operatorzy sieci komórkowych ujawnili jej treść esemesów dziennikarzy oraz prokuratorów. Operatorzy tych danych nie udostępnili, bo tajemnicę korespondencji można uchylić tylko za zgodą sądu, której nie było.
- Nie było żadnych nieprawidłowości. Można było wystąpić o te esemesy - podkreślał w poniedziałek płk Przybył. - Grożenie mi przez gazety odpowiedzialnością dyscyplinarną za rzekome wprowadzenie opinii publicznej w błąd uważam za jawne godzenie w zasadę niezależności prokuratora i kneblowanie mi ust - oświadczył.
Zarzucił mediom, że są manipulowane, bo prokuratura "prowadzi bardzo poważne śledztwa związane z przestępczością zorganizowaną w wojsku". - Staję w obronie honoru prokuratorów wojskowych i sędziów wojskowych, których określa się jako nieprzydatnych i anachronicznych - dodał.
Rany powierzchowne
Ranny prokurator szybko trafił do szpitala, gdzie lekarze stwierdzili, że nie odniósł poważnych obrażeń. Wieczorem w poniedziałek płk Przybył przeszedł zabieg chirurgiczny. - Jego stan jest dobry - poinformował ordynator oddziału chirurgii szczękowo-twarzowej Szpitala Klinicznego w Poznaniu Krzysztof Osmola.
Następnego dnia, we wtorek rano Przybył udzielił pierwszych wywiadów Polskiej Agencji Prasowej i Radiu Zet. - Chciałem popełnić samobójstwo. Lufę pistoletu włożyłem sobie do ust. Zadrżała mi ręka, bo ktoś poruszył klamką. Uratował mnie człowiek, który poprawiał kable - powiedział Przybył. Tłumacząc swój krok, mówił, że miały na niego wpływ sprawy, które prowadzi. - Jedne z najpoważniejszych, jeżeli chodzi o kwestie finansowe w Wojsku Polskim. - To one spowodowały bezpośredni nacisk na to, żeby przyspieszyć kroki w kierunku likwidacji prokuratury wojskowej - stwierdził. Podkreślał, że nie godzi się na tę likwidację i chce aby dalej kierował nią prokurator Krzysztof Parulski. Mówił też o groźbach, które dostawał i o tym, że za jego głowę wyznaczono nagrodę.
Jak ustaliła TVN24, w 2010 roku poznańska, cywilna prokuratura prowadziła dwa postępowania związane z Przybyłem. Sprawy były związane z kradzieżą roweru i uszkodzeniem kołpaków należących do pułkownika. - Nie mieliśmy zawiadomień, które mówiłyby o takich sytuacjach jak jakieś wyznaczenie nagrody za głowę pana prokuratora lub sytuacji, gdzie byłoby zagrożone życie jego lub jego rodziny. Takie postępowania u nas prowadzone nie były - powiedziała Małgorzata Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
W czwartek Przybył trafi do szpitala wojskowego w Bydgoszczy.
Jest śledztwo
Ws. poniedziałkowych wydarzeń ruszyło śledztwo. Postępowanie prowadzone jest na podstawie artykułu 151, zgodnie z którym, "kto za namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne życie, podlega karze więzienia od 3 miesięcy do lat 5". Wszczęła je wojskowa prokuratura garnizonowa w Poznaniu, ale w środę rano poinformowano, że przejmie je prokuratura wojskowa w Warszawie.
Płk. Przybyłowi grozi też postępowanie dyscyplinarne za wniesienie na teren prokuratury prywatnej broni, co jest zabronione.
Konflikt prokuratur
Postrzelenie się pułkownika Przybyła odsłoniło konflikt pomiędzy prokuratorami cywilnymi a wojskowymi. Jeszcze w poniedziałek, kilka godzin po wydarzeniach z Poznania, głos na konferencji prasowej zabrała Prokurator Generalny Andrzej Seremet. Odnosząc się do śledztwa poznańskiej prokuratury wojskowej, Seremet powiedział, że kilka postanowień tej prokuratury dotyczących żądań treści esemesów w śledztwie "przeciekowym" nie miało podstawy prawnej, ale nie można mówić, by prokuratorzy inwigilowali dziennikarzy. Dodał, że na te postanowienia złożono zażalenia i sprawa trafi do sądu.
W jego opinii cała sprawa "niepotrzebnie zyskała taki poziom emocji, aż do histerii włącznie", podczas gdy w analizie prokuratury apelacyjnej chodzi jedynie o stosowanie właściwych podstaw prawnych. Podkreślił, że nie zgadza się z niektórymi tezami płk. Przybyła, który bronił decyzji procesowych podjętych w WPO. "Jeśli chodzi o moje stanowisko w zakresie sięgania po billingi, bo trzeba to odróżnić od sięgania po treść esmesów, to w zakresie billingów od dawna uważam, że możliwość sięgania po billingi dziennikarzy nie jest sprzeczna z prawem, ale w moim zaleceniu do prokuratorów wskazywałem na wrażliwość tego rodzaju sfery w związku z wolnością wypowiedzi - zaznaczył Seremet.
Zaprzeczył on też, aby kierunek zmian w prokuraturze wojskowej miał "degradować" prokuratorów oraz by podejmowano je bez przemyślenia i nierzetelnie. Dodał, że nie zapadła żadna decyzja o likwidacji wojskowego pionu prokuratury.
Zbuntowani wojskowi
Skalę napięć pomiędzy śledczymi wojskowymi i cywilnymi pokazała dopiero kolejna konferencja prasowa, tym razem szefa NPW (Naczelna Prokuratura Wojskowa) gen. Krzysztofa Parulskiego. Wojskowy uznał za "niestosowne" zlecenie przez Seremeta analizy działań prokuratury wojskowej ws. przecieków. Za nieetyczne uznał upublicznienie przez Seremeta wniosku analizy, zanim poznała ją NPW i przed zbadaniem zażaleń przez sąd. Jednocześnie Parulski zaprzeczył, by był konflikt między NPW a PG.
- Prokurator generalny ma prawo zlecić prokuraturze cywilnej ocenę działań prokuratury wojskowej. Andrzej Seremet będzie dążył do tego, aby wyniki analizy poznała opinia publiczna. Na razie przesłano je do NPW - poinformował w reakcji rzecznik Seremeta Mateusz Martyniuk.
Parulski ujawnił, że Przybył informował Seremeta na bieżąco o stanie śledztwa "przeciekowego". - Zamierzenia i czynności były akceptowane - powiedział Parulski. - To były krótkie spotkania i prokurator generalny nie zapoznawał się na nich z materiałem postępowania. Trudno zresztą, aby legitymizował działania nie do końca zgodne z prawem - replikował Martyniuk.
Stało się jasnym, że w tle konfliktu jest walka o przetrwanie wojskowej prokuratury. Plany jej likwidacji ma Prokuratura Generalna.
"Zachowanie prawego człowieka"
Parulski na konferencji prasowej mówił też, że z racji działalności jako prokurator płk Przybył był "wielokrotnie ofiarą zamachów na mieszkanie i samochód, dlatego w ostatnim okresie posiadał przy sobie broń palną do ochrony osobistej".
Parulski pytany o swą ewentualną dymisję, odparł: - Co miałoby to uzasadniać? Zachowanie prawego człowieka? Zapytamy w oparciu o wyniki tego śledztwa, kto powinien się podać do dymisji - mówił.
Powiedział, że kierownictwo NPW akceptuje ogólną treść przekazu Przybyła. Zaznaczył jednak, że nie w pełni akceptuje zawarty w tym oświadczeniu wątek działań lobbingowych przeciw prokuraturze wojskowej. Szef NPW podkreślił, że to polski parlament będzie decydował, czy prokuratura wojskowa ma istnieć. - My się z tymi decyzjami pogodzimy - dodał.
Napięcie w służbie
Swoje zdziwienie sprzecznymi postawami obu prokuratur wyraził były minister sprawiedliwości i były prokurator generalny Krzysztof Kwiatkowski. Zdaniem polityka PO, wszelkie rozbieżności muszą zostać wyjaśnione. - Kontynuacja takiej sytuacji jest nie do przyjęcia, obserwując poniedziałkowe konferencje nie mogłem wyjść ze zdumienia. (...) To jest sytuacja, która wystawia złe świadectwo całej prokuraturze. Dobrze się stało, że z inicjatywą spotkania wystąpił prezydent - mówił.
Zgodnie z zapisami Ustawy o prokuraturze naczelny prokurator wojskowy, będący zastępcą prokuratora generalnego, jest powoływany i odwoływany ze stanowiska przez prezydenta "na wniosek Prokuratora Generalnego zgłoszony w porozumieniu z ministrem obrony narodowej".
Prezydent Bronisław Komorowski zlecił szefowi BBN Stanisławowi Koziejowi "monitorowanie sytuacji", zwrócił się także do ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka "z prośbą o przedstawienie merytorycznej oceny efektów działań prokuratury w resorcie obrony".
Jeszcze w poniedziałek wieczorem Komorowski rozmawiał z Siemoniakiem i ministrem sprawiedliwości Jarosławem Gowinem. Minister Obrony ujawnił, że poinformował prezydenta, iż MON dobrze ocenia działania prokuratury i współpracę z nią. Siemoniak powiedział też, że kierowany przez płk. Przybyła wydział ds. zwalczania przestępczości zorganizowanej w prokuraturze poznańskiej skutecznie prowadził wiele ważnych spraw.
Dymisja Parulskiego
Niespełna miesiąc po postrzeleniu gen. Krzysztof Parulski przestał stać na czele NPW. Jego miejsce zajął płk. Jerzy Artymiak. Wnioskował o to szef PG, który słowa szefa NPW nazwał "publiczną i spektakularną krytyką przełożonego" i uznał ją za nie do zaakceptowania w hierarchicznej instytucji, jaką jest prokuratura. Wniosek poparł szef MON oraz prezydent.
Od października w Prokuraturze Generalnej trwają prace dotyczące reformy prokuratury wojskowej, spowodowane są one m.in. zmniejszeniem się liczby spraw prowadzonych przez te prokuratury. Powołano specjalny zespół, który ma wypracować propozycje zmian. Z przedstawionego w marcu zeszłego roku sprawozdania prokuratora generalnego wynika, że w 2010 r. prokuratury wojskowe prowadziły 3448 spraw o przestępstwa i wykroczenia. Zakończono natomiast łącznie 3105 spraw.
Natomiast według wcześniejszych danych w 2009 r. prokuratury wojskowe prowadziły 5936 spraw o przestępstwa i wykroczenia. Zakończono zaś łącznie 5541 spraw.
Polityczne reakcje
Poniedziałkowe wydarzenia z poznańskiej prokuratury komentowali politycy. - Wydarzyła się tragedia, współczujemy rodzinie i mamy nadzieję, że prokurator wróci do zdrowia - mówił tuż po wydarzeniu wiceszefowa klubu PO Małgorzata Kidawa-Błońska. Późniejsze komentarze polityków tej partii były już chłodniejsze. - Po tym, co zrobił nie nadaje się do pracy w prokuraturze, jest niewiarygodny i powinien być przebadany przez psychiatrę - oceniał już we wtorek czyn Przybyła Stefan Niesiołowski.
Klub Ruchu Palikota zażądał powołania sejmowej komisji śledczej ds. nieprawidłowości w MON i polskiej armii. PiS zwrócił się natomiast do marszałek Sejmu z prośbą o informację premiera Donalda Tuska w sprawie czynu płk. Przybyła. Szef klubu tej partii Mariusz Błaszczak powiedział, że reakcje szefa Prokuratury Generalnej i Naczelnej Prokuratury Wojskowej pokazują otwarty konflikt w prokuraturze.
- Z wielką siłą wypłynęła na wierzch informacja, że stosunki między prokuraturą wojskową a cywilną nie są najlepsze - tak samopostrzelenie się prokuratora Przybyła skomentował z kolei Ryszard Kalisz (SLD). Jako szef sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka, Kalisz zapowiedział jej posiedzenie w tej sprawie, połączone z komisją obrony narodowej, które odbędzie się w przyszłym tygodniu.
mk, nsz/bgr//mat/kdj