Chore krowy trafiają do rzeźni i na nasze stoły. "Ludzie nie świnie, zjedzą wszystko"

[object Object]
"Chore bydło kupię" - reportaż "Superwizjera"Superwizjer
wideo 2/4

W polskich rzeźniach od lat na masową skalę zabija się chore krowy. Jedząc ich mięso narażamy zdrowie i życie. W branży o tym procederze wiedzą wszyscy, ale liczy się tylko biznes. Bardzo opłacalny biznes. Pokazali to w swoim śledztwie dziennikarze "Superwizjera". Jeden z nich zatrudnił się w ubojni, do której trafiało chore bydło.

OSTRZEGAMY, NIEKTÓRE ZDJĘCIA REPORTAŻU MOGĄ BYĆ DRASTYCZNE

W Polsce hoduje się dziś ponad sześć milionów dwieście tysięcy krów, cieląt i byków. Do ubojni można zawieźć i w niej w dopuszczalnych warunkach uśmiercić wyłącznie zwierzęta zdrowe. Takie, które mogą się same poruszać. Najwięcej jest jednak krów ras mlecznych, które z powodu silnej eksploatacji szczególnie podatne są na choroby, a także urazy. Chore bydło w slangu hodowców określa się "leżakami".

Zobacz! Gdzie trafiło chore mięso, jak sprawę z reportażu komentują lekarze, politycy i świat

"Jak sztuka jest leżąca, chłop dzwoni, żeby się jej pozbyć"

Informator "Superwizjera" zna rynek od podszewki. Działa w branży mięsnej od wielu lat, obserwując, co naprawdę dzieje się z chorymi krowami. Tłumaczy, kiedy mamy do czynienia z bydłem leżącym.

- Sztuka na sztukę skoczy, kręgosłup jej złamie. Krowa się cieli, cielak duży, miednicę rozepcha, potem się kości nie schodzą, krowa leży, nie może wstać. Sztuka, która na przykład przy drzwiach stała, zawiało ją - a bydło bardzo nie lubi przewiewu - kataru dostanie, chudnie ta sztuka i się położy - mówi.

Co dzieje się z tysiącami chorych zwierząt, które mimo leczenia nie zdrowieją? Przeprowadzone przez dziennikarzy "Superwizjera" śledztwo dowodzi, że w Polsce od lat istnieje czarny, niezwykle opłacalny rynek handlu chorymi krowami.

- Jak sztuka jest leżąca, chłop dzwoni, żeby się jej pozbyć. Bo on ją leczył, szprycował, pięćset złotych zainwestował w weterynarza. Czasem sam lekarz mówi: "chłopie, weź to gdzieś, opie***l, to przynajmniej jakiś zysk będzie z tego" - mówi informator.

- Z utylizacją jest tak, że niby jest jakaś rekompensata od gminy - dwieście, trzysta złotych. Ale jest jeszcze coś takiego, że krowa żyje, tak? To ani jej udusić, ani jej młotkiem, trzeba weterynarza zamówić, zastrzyk pięćset złotych. Kto będzie ładował pięćset złotych w złom, jak można go sprzedać za tysiąc handlarzowi. Taki chłop dzwoni, gdzie najwięcej dadzą za taki złom, żeby się pozbyć. Przyjeżdża handlarz, otwiera klapę, wyciąga na samochód, i ch*j - dodaje.

"Większość bydła leżącego trafia do sprzedaży"

W internecie i lokalnej prasie można znaleźć setki kierowanych do hodowców bydła ogłoszeń z ofertą skupu chorych krów. Dotyczą całej Polski, a handlarze oferują rolnikom natychmiastową płatność gotówką za "wybrakowany" lub "pourazowy" żywy towar.

- Z tymi handlarzami to taka lipa jest, bo ci kitu nawsadzają, że tysiąc złotych dostaniesz za sztukę, a potem, że waga nie ta, że za długo leży. Czterysta, może pięćset złotych ci dadzą. Rolnik dzwoni i mówi: "Mam sztukę, po witaminach". Po witaminach, wiesz. No, to po antybiotyku. Albo że "kwiatków się najadła". Taka grypsera chodzi - tłumaczy informator. Dodaje, że tak naprawdę chodzi o leczenie krów.

Oficjalnie o losie niedającego się wyleczyć zwierzęcia decydować powinien wezwany przez hodowcę weterynarz. Może uśpić krowę zastrzykiem lub pozwolić na tak zwany ubój z konieczności, w oborze, gdzie leży zwierzę. Tylko w tym drugim przypadku jest szansa, że mięso trafi do sprzedaży, a hodowca uniknie straty. Musi jednak znaleźć rzeźnię, której pracownik przyjedzie i z zachowaniem specjalnych procedur zabije na miejscu cierpiące zwierzę. O sprawie trzeba też powiadomić Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, a krowia tusza musi trafić natychmiast do rzeźni i przejść badanie potwierdzające, że mięso nie jest szkodliwe.

- Większość bydła leżącego trafia do sprzedaży - wskazuje informator. Dopytywany, czy do handlarzy trafia też padłe bydło, odpowiada: - Oczywiście. Dodał, że "tak jest w całej Polsce". - Bardzo dużo jest zakładów, które się specjalizują tylko w "leżącym" bydle, bo to jest największy biznes - wyjaśnia.

Dziennikarz zatrudnił się w ubojni

Jeden z zakładów, o których mówi informator, to ubojnia, jakich wiele w całej Polsce. Połączona jest z zakładem przetwórstwa mięsa i wędlin. Rodzinna firma zatrudnia kilkudziesięciu pracowników. Według informacji "Superwizjera" ten typowy zakład w nocy zamienia się w rzeźnię chorych krów. (…) By przeniknąć do wnętrza firmy, dziennikarze użyli fortelu. Jeden z nich poszedł na rozmowę o pracę do ubojni, wcielając się w rolę poszukującego pracy rzeźnika. Pracę rozpoczął już następnego dnia rano.

Nowego pracownika początkowo skierowano na linię rozbioru mięsa, gdzie nie miał do czynienia z zabijaniem krów. O tym, co dzieje się w firmie w nocy, świadczyły jednak cuchnące i sine połacie wołowiny pozostawione przez brygadę zajmującą się ubojem.

Mężczyzna, który instruował dziennikarza "Superwizjera", kazał mu "czyścić wszystkie farfocle". - Ma to wyglądać - mówił.

Z niektórych tusz usunięto znaczną część mięsa. Dlaczego? Mogło to wskazywać na usuwanie ropieni i innych chorych tkanek.

Jedna z pracownic na uwagę, że "tusze są jakieś dziwne" odpowiada: - Coś takiego to więcej idzie na kebaba. Dlatego ja nieraz powiedziałam: "K***a, kebaba już nie".

Inny z pracowników pokazywał mięso z "leżącego" bydła. - Po porodzie na przykład, wiesz, albo nogę złamała. Złamie nogę, to ci już się nie nadaje do chowu, nie? A musisz ją opie****ić, bo co z nią zrobisz? Ale już handlarze dają taniej, bo jest uszkodzona. Dla siebie tego nie biję, bo nie nadaje się. Ale dla zakładu normalnie. Tak, dla zakładu to same pieniądze są - mówi pracownik.

Wskazując na jedną z krów, dodaje: - Coś w szynce miała, jakiś ropień, nie ropień, bo wycięte jest. Dzisiaj to takich nie ma, mało jest. A nieraz jest dużo.

Na pytanie dziennikarza, czy nie ma z tym problemu odpowiada: - Nie pytaj się lepiej.

"Chore bydło kupię" - pierwsza część dyskusji

Elektryczna wyciągarka, krowy przywiązane za kończyny i za rogi

Po dwóch tygodniach, bez szkoleń i oficjalnej umowy szefowie firmy skierowali nowego pracownika na nocną zmianę, która zajmuje się ubojem krów. Mógł się przekonać, jak z żywych zwierząt powstaje mięso.

Przy uboju krów pracuje zaledwie kilku zaufanych pracowników. W opustoszałym o tej porze zakładzie lampy oświetlają tylko jedną z hal na tyłach firmy, graniczący z nią plac i wyładowczą rampę. Wścibskie oczy postronnych nie mają szans dostrzec, co pod osłoną nocy dzieje się we wnętrzu położnej wśród pól na skraju wsi rzeźni.

Po kilkudziesięciu minutach od rozpoczęcia nocnej zmiany na plac wjeżdżają jedna po drugiej ciężarówki do przewozu zwierząt. Pierwszy handlarz szykuje się do rozładunku przywiezionych krów.

Wszystkie krowy we wnętrzu ciężarówki leżą i żadna nie jest w stanie się podnieść. Do wyciągnięcia zwierząt, z których każde waży kilkaset kilogramów, pracownicy używają zamontowanego specjalnie w tym celu wyposażenia ubojni. Uruchamiają przymocowaną do ściany elektryczną wyciągarkę.

Koniec nawiniętego na maszynę powrozu rzeźnicy przywiązują wyćwiczonymi ruchami do nóg, rogów, a nawet pysków chorych krów. Maszyna powoli przez długie minuty wciąga bezwładne zwierzęta, jedno po drugim w głąb rzeźni. Większość krów jest tak wycieńczona, że nie wydaje żadnych dźwięków. O tym, że wciąż żyją i czują, świadczą tylko poruszana oddechem skóra i szeroko otwarte oczy.

"To jest zadanie cierpienia zwierzęciu"

O komentarz do nagranego w zakładzie materiału dziennikarze "Superwizjera" poprosili profesora Romana Kołacza, specjalistę do spraw hodowli i dobrostanu zwierząt, wieloletniego rektora Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

- Przyznam szczerze, że jestem poruszony i nawet wstrząśnięty, bo nie wyobrażałem sobie i nie wyobrażam sobie, że w polskiej rzeźni taka sytuacja może mieć miejsce. Pierwszy moment jest już karygodny, to wywlekanie zwierząt z pojazdu. Niedozwolone jest ciągnięcie zwierząt z pojazdu w jakikolwiek sposób, czy to używając podnośników, czy ciągnąc za kończyny, za rogi. To jest niedozwolone prawem - mówi profesor Kołacz.

Męka wciąż żywych zwierząt trwa. Przeciągnięte na koniec hali chore krowy pracownicy ubojni przymocowują do drugiej wyciągarki. Powróz znów przymocowują do nóg, rogów i pysków. W pełni świadome krowy kolejno są podciągane pod sufit, na miejsce, gdzie w końcu ktoś przerwie ich cierpienie.

- To zwierzę jest absolutnie przytomne, podciąga się je na linie. Ten moment jest niedopuszczalny, to jest zadanie cierpienia zwierzęciu - tłumaczy Kołacz.

Nikt się nie spieszy, by skrócić mękę zwierząt. W końcu rzeźnik ogłusza zwierzę przez wbicie w mózg metalowego trzpienia, później podcina krowie gardło.

"Chore bydło kupię" - druga część reportażu

Ciężarne krowy trafiają do ubojni

Kolejne transporty chorych zwierząt podjeżdżają pod rampę. W rozładunku pomagają handlarze, którzy przywieźli krowy do rzeźni. Tworzy się tłok, wciągane do środka zwierzęta przez wiele minut czekają na swoją śmierć, obserwując los towarzyszek. Podciąganie pod sufit, strzały w głowy i podcinanie kolejnych gardeł. Najdłużej czeka na śmierć jedna z niewielu krów, które o własnych siłach wyszły z auta. Wśród zabijanych zwierząt są także krowy ciężarne, z brzucha jednej z nich wraz z wnętrznościami wyjęto płód.

- Jak tam taki cielaczek się trafił większy to co z nim zrobić? - pyta dziennikarz jednego z pracowników.

- Wy**b. Jak nie możesz dać rady sam, to zawołaj, to któryś przyjdzie i ci pomoże - odpowiada.

Jednej z krów nie trzeba zabijać, przywieziono ją martwą.

Praca trwa niemal do rana. W ciągu dwóch nocy do ubojni przywieziono blisko trzydzieści krów, tylko trzy weszły do rzeźni na własnych nogach.

Kluczowe jest to, że w zakładzie ani przez chwilę nie ma lekarza weterynarii, który powinien nadzorować rzeźników i przed ubojem badać każde zwierzę.

- Każda partia zwierząt powinna być zbadana badaniem tak zwanym przedubojowym zwierząt jeszcze żywych, żeby stwierdzić, czy mogą być dopuszczone do uśmiercenia - podkreśla profesor Kołacz.

Dopytywany, czy takie badanie ma związek z bezpieczeństwem mięsa, które pozyskuje się z tych krów, odpowiada: - Oczywiście, że tak. Po to się je prowadzi.

"To mięso może być szkodliwe dla konsumenta"

Rano przygotowane do sprzedaży mięso z chorych krów osobiście sprawdzają szefowie firmy. Wskazują, które fragmenty zepsutych tusz należy jeszcze usunąć.

Dowodem przeprowadzonego przez weterynarza badania jest przystawienie na skórze zabitego zwierzęcia odpowiedniego stempla z identyfikującym zakład numerem. Owalnymi pieczątkami oznaczającymi dopuszczenie mięsa do obrotu i spożycia posługiwali się jednak zamiast weterynarza pracownicy zakładu.

Profesor Kołacz podkreśla, że taka praktyka jest niedopuszczalna. - Po to jest lekarz, żeby po zbadaniu zwierzęcia móc na podstawie swojej wiedzy autorytatywnie stwierdzić, że ta tusza jest zdatna do spożycia i można ją puścić na rynek. Jeżeli tusza nie jest zbadana, to mięso może być szkodliwe dla konsumenta - tłumaczy ekspert.

W teorii stan każdej z zabitych krów opisuje także przechowywany w rzeźni dokument, tak zwany łańcuch żywieniowy. Zaczyna go wypełniać hodowca, który musi podać szereg szczegółowych informacji, między innymi, czy zwierzę chorowało. W praktyce nikt nie kontroluje, czy wpisane dane są prawdziwe, a kolejną osobą, która wypełnia formularz, jest weterynarz badający krowę przez ubojem.

Zysk rośnie kilkukrotnie

Zabijanie chorych krów to niezwykle dochodowy interes. Każdy kilogram wołowego mięsa zakład sprzedaje w hurcie za dziewięć złotych. Za średniej wagi zdrową krowę musi jednak zapłacić hodowcy około 2500 złotych, za krowę leżącą zaledwie 400-500 złotych.

Różnica w cenie przekłada się na czysty zysk ubojni, który w przypadku krowy zdrowej wynosi około 30 groszy za kilogram mięsa. W przypadku tak zwanego leżaka każdy kilogram to aż dwa złote zysku.

W skali roku średniej wielkości rzeźnia, zabijając zdrowe krowy, może zarobić niespełna 350 tysięcy złotych, krowy chore - blisko dwa i pół miliona.

"No co? Kasa w łapę i siup"

Czy jest możliwość, że po wprowadzeniu mięsa do obiegu wyjdzie, że krowa była leczona?

- Teoretycznie. Trzeba by było pójść śladem mięsa. Znaleźć, gdzie to mięso poszło, kupić je z półki, oddać do badania, bo w smaku to nie wyczujesz antybiotyku - wyjaśnia informator "Superwizjera".

A co robią ubojnie, które kupują "leżaki" od handlarzy, żeby mieć weterynarię w kieszeni: - No co? Kasa w łapę i siup - podkreśla.

Jak twierdzi informator, to samo dzieje się z zakładowym lekarzem weterynarii. - Pięćdziesiąt, sto od sztuki. Dwadzieścia sztuk zrobisz w ciągu dnia, to masz dwa tysiące dziennie - zauważa.

"Chore bydło kupię" - pierwsza część dyskusji

Sprawa zabijania "leżaków" pojawiła się już kilka lat temu

Zmowa milczenia między hodowcą, ubojnią i weterynarzem oznacza, że wyjście na jaw procederu zabijania "leżaków" i przetwarzania krów padłych może nastąpić wyłącznie przypadkiem. Pierwsza z takich przypadkowych wpadek zdarzyła się blisko sześć lat temu, gdy policyjny patrol zatrzymał do rutynowej kontroli ciężarówkę wiozącą krowy do ubojni we wsi obok Białej Rawskiej w województwie łódzkim. Uwagę jednego z funkcjonariuszy zwrócił fakt, że wszystkie zwierzęta leżą i nie wydają żadnych dźwięków. Okazało się, że krowy były w stanie agonalnym, a głośna na cały kraj afera wybuchła, gdy w samej ubojni znaleziono ponad sto ton mięsa pochodzącego - jak wykazały badania - z krów chorych i padłych.

- W toku śledztwa ustalono, że do ubojni trafiały krowy pourazowe, krowy, którym podawano produkty lecznicze oraz krowy w stanie agonalnym. Badania zabezpieczonych próbek mięsa wykazały, że w jednej trzeciej próbek stężenie antybiotyków przekraczało dopuszczalne normy. Mięso zawierające antybiotyki ponad wartości dopuszczalne nie nadaje się całkowicie do spożycia przez ludzi - wyjaśnia Kamil Bednarek, zastępca prokuratora rejonowego w Rawie Mazowieckiej.

Dodaje, że "ubój był wykonywany bez nadzoru urzędowych lekarzy weterynarii, nie było badania przedubojowego i poubojowego".

Szybko okazało się, że państwowe służby co najmniej od kilku lat wiedziały, co dzieje się w rodzinnej ubojni należącej do Józefa i Piotra M. Opowiedział o tym Józef Szwed, którego posesja graniczy z ubojnią. Pracował w zakładzie i na własne oczy obserwował proceder. Potem przez kilka lat nakłaniał rozmaite urzędy do zajęcia się sprawą. Bez skutku.

- Dzwoniłem do Rawy, do [powiatowego - przyp. red.] lekarza weterynarii, powiedziałem mu co i jak, a on mówi tak: "Panie, bądź pan cicho, bo on jest pod ochroną". Ja mówię: "Pod pańską ochroną?". A on: "Pod moją też" - relacjonuje Józef Szwed.

Zastępca prokuratora rejonowego w Rawie Mazowieckiej Kamil Bednarek dodaje, że "sąsiedzi alarmowali służby weterynaryjne i sanitarne, na miejscu były przeprowadzone kontrole, ale były to kontrole zapowiedziane zgodnie z prawem".

- Niektóre wykazywały drobne uchybienia, niektóre wykazywały, iż ubojnia działa w sposób prawidłowy - przekazuje.

Dziennikarz "Superwizjera" rozmawiał z kobietą, które mieszkała obok ubojni.

- Ja do dzisiaj wołowiny nie jem, w ogóle, tak sobie obrzydziłam tymi zdechlakami tam. Fetor był, nie to, że smród, ale fetor - opowiada kobieta. - Na traktorze przywiózł padlinę przykrytą, krowa jakaś. Zadzwoniłam do weterynarza i mówię: "Jak pan chce, to niech pan przyjedzie w tej chwili, to pan złapie na gorącym uczynku, bo jak my piszemy, to pan w to nie wierzy, że takie rzeczy się dzieją". Przyjechał, ale za jakieś pół godziny, jak to wszystko było już zdjęte, zrzucone - dodaje.

"Człowieku, ludzie nie świnie, zjedzą wszystko"

Ubojnia leżaków pod Białą Rawską została przez prokuraturę zamknięta, zaś Piotr M. zmienił branżę - dziś prowadzi duży warsztat samochodowy.

W rozmowie z dziennikarzem "Superwizjera" twierdzi, że jest niewinny. Ale jego ojciec, który wcześniej kierował ubojnią, w rozmowach z pracownikami nazywał po imieniu swój pomysł na biznes.

- Podroby, którym lekarz bił trójkąt [niezdatne do spożycia - red.], zrzucał na posadzkę, a Józef brał nóż i te trójkąty zrzynał i do pojemnika. Ja mówię: "Józef, co ty robisz, przecież to się nie nadaje". A on mówi: "Człowieku, ludzie nie świnie, zjedzą wszystko" - zdradza Józef Szwed, były pracownik ubojni M.

W sprawie afery z Białej Rawskiej dwa miesiące temu zapadł pierwszy, choć nieprawomocny wyrok. Piotr M. został skazany na trzy lata bezwzględnego więzienia, a wyroki w zawieszeniu usłyszeli handlarze skupujący chore krowy oraz współpracujący z ubojnią urzędowi lekarze weterynarii. Ci ostatni prowadzą dziś w okolicy własne gabinety.

"Spożycie tego mięsa może stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia"

W ponad 60 tomach akt organy ścigania precyzyjnie udokumentowały mechanizm przetwarzania na mięso krów chorych i padłych. Powszechną na rynku praktykę działania hodowców, handlarzy, ubojni i lekarzy weterynarii oraz legalizacji pozyskanego z "leżaków" mięsa. Dzięki zamówionym w trakcie śledztwa ekspertyzom wiemy, czym grozi zjedzenie mięsa pochodzącego z krów chorych i padłych. Biegli stwierdzili, że konsumenci są narażeni między innymi na ciężkie zatrucia pokarmowe, zakażenie pozajelitowe, zapalenie opon mózgowych, stawów, szpiku oraz kości, wrzodziejące zapalenie jelita a także sepsę o ciężkim przebiegu. Wniosek? "Spożycie tego mięsa może stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia". Z afery Białej Rawskiej służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo żywności i dobrostan zwierząt nie wyciągnęły jednak żadnych wniosków.

W styczniu zeszłego roku kolejną ubojnię leżaków wykryła znów przypadkowo policja na Podlasiu.

- Ujawniono tam pięć krów w stanie wycieńczenia, dlatego właściciel ubojni i jego syn pełniący funkcję kierownika skupu zostali zatrzymani i przedstawiono im zarzuty narażania wielu osób na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia poprzez próbę wprowadzenia do obrotu szkodliwych dla zdrowia środków spożywczych w postaci mięsa tych zwierząt - informuje Adam Naumczuk, prokurator rejonowy w Bielsku Podlaskim.

Dodaje, że szkodliwe dla zdrowia mięso "trafiało na terytorium całego kraju i poza granicę".

Podejrzani szefowie firmy wyszli na wolność za poręczeniem, a prowadzona przez nich ubojnia dalej działa. Jej pracownicy zareagowali nerwowo na wizytę naszej ekipy.

- To jest prywatny teren, proszę się stąd zabierać. Bo zaj***e w tę kamerę zaraz kopa albo tobie zaj***e w niuch zaraz. Co ty k***o chcesz? Co tu robisz? Co ty k***a mafia jakaś? Z telewizji? To co? To wam wszystko k***a wolno? - wykrzykiwał jeden z nich.

"Chore bydło kupię" - druga część dyskusji

Interwencja policji w ubojni

Po kilku tygodniach dziennikarze "Superwizjera" wrócili do zakładu, w którym pod pretekstem pracy zarejestrowali proceder uboju chorych krów. Kamerą nagrali moment wyciągania krów z ciężarówki za pomocą wyciągarki. Pracownicy ubojni nie odpowiadali na pytania, uciekali z terenu zakładu. Dziennikarz wezwał policję.

- Normalnie się odbywa ubój. Nie "leżaków" - przekonuje jeden z rzeźników.

Dziennikarz wskazuje na leżącą już w ubojni krowę, która nie może wstać.

- A proszę pana zdarzy się, że przewróci się na samochodzie, bardzo często się zdarza - przekonuje pracownik.

Zapewnia, że na miejscu był lekarz: - Jest lekarz, bo… Zawsze jest lekarz przy uboju.

Dopytywany gdzie jest weterynarz mówi: - Ja zaraz pójdę sprawdzę. Wyciąga telefon i dzwoni.

W oczekiwaniu na policję i zakładowego weterynarza, pracownicy zaczynają zacierać ślady nielegalnego uboju. Na miejsce przychodzi też mężczyzna, który podaje się za lekarza weterynarii. Nie chce jednak się przedstawić.

Korzystając z zamieszania, jeden z kierowców próbuje uciec z transportem chorych krów. Na szczęście wtedy pojawił się długo oczekiwany policyjny patrol. Widząc pościg, kierowca porzucił samochód na sąsiednim podwórku, obok drugiego pełnego krów auta. Pozostało zabezpieczyć ślady przestępstwa i zająć się zwierzętami, ale na przyjazd powiatowej lekarz weterynarii i policyjnych ekip śledczych reporterzy "Superwizjera" czekają blisko trzy godziny.

Lekarz pytana, czy były jakieś sygnały, że w tym miejscu ubija się "leżaki" odparła: - Nic nie wiem na ten temat. Jestem powiatowym od roku. Zakład jest pod kontrolą stałą - zapewnia. Dopytywana przyznaje jednak, że "w nocy nie ma kontroli".

"Chore bydło kupię" - dyskusja w studio

Oba samochody są pełne zwierząt, ale nikt nawet nie chce zajrzeć do środka. Kiedy w końcu jedna z ciężarówek zostaje otwarta, w środku widać kilka leżących krów.

- Być może one same zejdą. Wcale nie jest powiedziane, że one są... Być może zejdą - mówi lekarz weterynarii.

Kierowcy kolejnego transportu udało się uciec, tymczasem na podwórku trwa dramat chorych zwierząt. Od kilkudziesięciu minut przygląda się temu powiatowa weterynarz. Zabezpieczanie śladów trwa kolejne godziny. Krowy uśpiono i przekazano do zakładu utylizacyjnego dopiero nad ranem.

Chore krowy trafiają na nasze stoły

W trakcie dziennikarskiego śledztwa dziennikarze "Superwizjera" wykazali, że chore krowy masowo trafiają do rzeźni i na nasze stoły. Odpowiedzialność za to ponoszą nie tylko właściciele ubojni, handlarze i hodowcy zwierząt, ale też instytucje państwa, których zadaniem jest nadzór nad mięsną branżą.

Zaangażowanie w proceder zakładowych weterynarzy, a także bierność organów ścigania oraz inspektorów weterynarii wszystkich szczebli powodują, że w przypadku chorych i padłych krów system kontroli jest fikcją.

Po materiale "Superwizjera" o mięsie chorych krów Główny Lekarz Weterynarii wydał komunikat.

Autor: ads / Źródło: Superwizjer

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Pozostałe wiadomości

Wracają choroby, o których myśleliśmy, że możemy o nich zapomnieć. I mogliśmy, dopóki wystarczająco wielu z nas się na nie szczepiło. A teraz chorzy na odrę walczą w szpitalach o życie i jest ich z każdym rokiem coraz więcej - proporcjonalnie do tego, jak wiele osób nie chce się szczepić. 

Kolejne ogniska zakażeń, coraz cięższe przypadki. "Należy się spodziewać wzrostu zachorowań w najbliższych latach"

Kolejne ogniska zakażeń, coraz cięższe przypadki. "Należy się spodziewać wzrostu zachorowań w najbliższych latach"

Źródło:
Fakty TVN

Obserwujemy to. Nie mamy żadnego dowodu na to, że Rosjanie przerzucają dzisiaj w kierunku Polski swoją broń jądrową - powiedział w "Faktach po Faktach" ambasador USA w Polsce Mark Brzezinski. Komentował też ogłoszony w piątek pakiet uzbrojenia USA dla Kijowa. - Pomoc jest w drodze, szybko dotrze do Ukrainy - zapewnił.

Brzezinski: nie mamy żadnego dowodu na to, że Rosjanie przerzucają dzisiaj w kierunku Polski broń jądrową

Brzezinski: nie mamy żadnego dowodu na to, że Rosjanie przerzucają dzisiaj w kierunku Polski broń jądrową

Źródło:
tvn24.pl, PAP

Poseł Prawa i Sprawiedliwości Marek Suski jest wśród osób wezwanych do prokuratury w sprawie inwigilacji Pegasusem - potwierdził tvn24.pl rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak. Jak wyjaśnił, wezwanie nie oznacza, że Suski był podsłuchiwany. - Jest to przedmiotem śledztwa - przekazał. Wcześniej szef resortu sprawiedliwości Adam Bodnar mówił, że prokuratura wysłała listy do 31 osób, które "mają status świadka w postępowaniu".

Marek Suski dostał wezwanie do prokuratury w sprawie Pegasusa

Marek Suski dostał wezwanie do prokuratury w sprawie Pegasusa

Źródło:
"Gazeta Wyborcza", tvn24.pl, PAP

W jednym z portów w Szczecinie mamy do czynienia z sytuacją, gdzie jeden z wiceministrów miał zagwarantowaną pracę zdalną za kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie - mówił w "#BezKitu" wiceminister infrastruktury Arkadiusz Marchewka (KO), pytany o wyniki audytów po rządach PiS. Jak dodał, osoba ta "w czasie prawie trzech lat nie pobrała sprzętu, na którym powinna pracować". - To kosztowało spółkę Skarbu Państwa ponad pół miliona złotych - przekazał.

Marchewka: Wiceminister z pracą zdalną, prawie trzy lata nikt nie widział go w pracy. Spółka straciła pół miliona złotych

Marchewka: Wiceminister z pracą zdalną, prawie trzy lata nikt nie widział go w pracy. Spółka straciła pół miliona złotych

Źródło:
TVN24

Alior Bank ma nowy skład rady nadzorczej. Zmian dokonali w piątek akcjonariusze banku. Z rady nadzorczej odwołano między innymi byłego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Ernesta Bejdę.

Były szef CBA stracił kolejne stanowisko

Były szef CBA stracił kolejne stanowisko

Źródło:
tvn24.pl

W Szpitalu Żeromskiego w Krakowie kamery nagrywały nie tylko obraz, ale też dźwięk - dowiedzieli się dziennikarze TVN24. Podsłuch założony był nielegalnie, bo ustawa dopuszcza jedynie monitoring wizyjny. Władze placówki twierdzą, że nagrywanie miało charakter "opcjonalny" w przypadku zastosowania u pacjenta przymusu bezpośredniego i dźwięk nie był rejestrowany "w sposób stały". Nagrania, do których dotarliśmy, sugerują co innego.

Szpitalne kamery nielegalnie podsłuchiwały personel i pacjentów

Szpitalne kamery nielegalnie podsłuchiwały personel i pacjentów

Źródło:
TVN24, tvn24.pl

Mam nadzieję, że Władimir Putin nie będzie aż na tyle szalony, żeby poważyć się na cały Sojusz Północnoatlantycki - powiedział w piątek szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. Jak dodał, aby "go skutecznie odstraszyć, musimy się przygotować".

Sikorski: mam nadzieję, że Putin nie będzie na tyle szalony, by poważyć się na całe NATO

Sikorski: mam nadzieję, że Putin nie będzie na tyle szalony, by poważyć się na całe NATO

Źródło:
PAP

Karmelitanki z Zakopanego przenoszą się pod nowy adres. Powodem przeprowadzki jest zmiana charakteru okolicy obecnej klauzury, utrudniająca siostrom kontemplację w samotności i ciszy. Kontrowersje budzą jednak plany budowy apartamentowców i pensjonatu w miejscu dotychczasowego klasztoru. Według medialnych doniesień taki pomysł na te tereny mają same zakonnice. Wniosek w tej sprawie jest w urzędzie. Siostry potwierdzają jedynie, że starają się "korzystnie" sprzedać klasztor.

Zakonnice sprzedają klasztor. W urzędzie wniosek o pensjonat i apartamentowce

Zakonnice sprzedają klasztor. W urzędzie wniosek o pensjonat i apartamentowce

Źródło:
tvn24.pl / Onet

Naczelny Komitet Wykonawczy PSL debatował w piątek nad kandydaturami do Parlamentu Europejskiego. Listy zostaną zaprezentowane razem z kandydatami Polski 2050 w ramach koalicyjnego komitetu Trzecia Droga. O szczegółach piątkowych ustaleń opowiadali w rozmowach z dziennikarzami czołowi politycy PSL.

"Staramy się dać najmocniejsze nazwiska". PSL o kandydaturach do europarlamentu

"Staramy się dać najmocniejsze nazwiska". PSL o kandydaturach do europarlamentu

Źródło:
TVN24

Bon energetyczny i ceny prądu w drugiej połowie 2024 roku, rewizja Krajowego Planu Odbudowy oraz wieloletni plan finansowy państwa. To trzy projekty, którymi już w przyszłym tygodniu może się zająć rząd. Tak wynika z zapowiedzi Macieja Berka, przewodniczącego Stałego Komitetu Rady Ministrów.

"Ważne projekty", którymi ma się zająć rząd. Jest zapowiedź

"Ważne projekty", którymi ma się zająć rząd. Jest zapowiedź

Źródło:
tvn24.pl

Janina Goss jako członkini rady nadzorczej Orlenu w 2023 roku zarobiła 157 tysięcy złotych. Tak wynika ze sprawozdania rocznego płockiego koncernu. Goss to przyjaciółka prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego.

Podano zarobki przyjaciółki prezesa PiS w Orlenie

Podano zarobki przyjaciółki prezesa PiS w Orlenie

Źródło:
tvn24.pl

W mieście Eliniko pod Atenami podczas prac budowlanych znaleziono 314 bomb z czasów drugiej wojny światowej - poinformowały miejscowe władze. Ładunki odkryto na głębokości dwóch metrów, między innymi pod obiektami zbudowanymi przy okazji igrzysk olimpijskich w 2004 roku.

Lotnisko i miejskie obiekty "na polu minowym". Znaleziono ponad 300 bomb

Lotnisko i miejskie obiekty "na polu minowym". Znaleziono ponad 300 bomb

Źródło:
PAP

Michał Woś zadzwonił i pytał, czy będę dziś na komisji - mówiła przed komisją śledczą ds. Pegasusa główna księgowa w Ministerstwie Sprawiedliwości Elżbieta Pińciurek. Oświadczyła, że w kierowanym przez nią departamencie nikt nie wiedział, na co zostaną wydane środki z Funduszu Sprawiedliwości. Zeznała też, że osobą odpowiedzialną za weryfikację tego, na co zostały wydane środki z funduszu, jest jego dysponent, czyli minister sprawiedliwości.

Główna księgowa w Ministerstwie Sprawiedliwości przed komisją śledczą o odpowiedzialnym za pieniądze z Funduszu

Główna księgowa w Ministerstwie Sprawiedliwości przed komisją śledczą o odpowiedzialnym za pieniądze z Funduszu

Źródło:
PAP, TVN24

Nie nadzorowałem komórki, która zajmowała się gadżetami - powiedział były szef MON Mariusz Błaszczak. Odniósł się do "procederu", o którym poinformował wiceszef resortu. Cezary Tomczyk mówił, że najważniejsi współpracownicy ówczesnego ministra dopuszczali się kradzieży cennych przedmiotów, które miały być oficjalnie wręczane najważniejszym ministrom obcych państw. "Kto zegarkiem wojuje, ten od zegarka ginie" - napisał premier Donald Tusk w mediach społecznościowych.

Pytanie o prezenty dla współpracowników Błaszczaka. "Nie uwierzy pan, ale nie nadzorowałem tej komórki"

Pytanie o prezenty dla współpracowników Błaszczaka. "Nie uwierzy pan, ale nie nadzorowałem tej komórki"

Źródło:
TVN24

PKP Polskie Linie Kolejowe wykazały 937 milionów złotych straty za rok 2023 - poinformowała kolejowa spółka w piątkowym komunikacie. Rok wcześniej spółka miała 173 miliony złotych zysku.

Potężna strata kolejowej spółki. Prezes "zaskoczony"

Potężna strata kolejowej spółki. Prezes "zaskoczony"

Źródło:
PAP

Aby zachować ciągłość wypłaty świadczeń, do końca kwietnia należy złożyć wniosek o 800 plus. Pierwsze wypłaty na kolejny okres rozliczeniowy ruszą w czerwcu.

Ważny termin dla rodziców. Zostało kilka dni

Ważny termin dla rodziców. Zostało kilka dni

Źródło:
tvn24.pl

Cezary Kocik ma zostać nowym prezesem mBanku. Rada nadzorcza w piątek przyjęła rekomendację Komisji do spraw Wynagrodzeń i Nominacji w tej sprawie - podał mBank w raporcie giełdowym. Kocik miałby objąć stanowisko po zakończeniu pełnienia funkcji przez obecnego prezesa - Cezarego Stypułkowskiego.

To ma być nowy prezes. Zmiana po kilkunastu latach

To ma być nowy prezes. Zmiana po kilkunastu latach

Źródło:
PAP, tvn24.pl

W piątek mija 38 lat od katastrofy w elektrowni atomowej w Czarnobylu. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski opublikował w mediach społecznościowych wpis, w którym podziękował każdemu, kto pomaga chronić życie dzisiaj, i wezwał do pamiętania o sile i poświęceniu ludzi, którzy ratowali życie innym w 1986 roku.

Pracowali w Czarnobylu. Teraz mówią o "nie mniejszym" zagrożeniu niż w 1986 roku

Pracowali w Czarnobylu. Teraz mówią o "nie mniejszym" zagrożeniu niż w 1986 roku

Źródło:
PAP, Reuters

Dlaczego nasz udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego jest tak ważny dla przyszłości całej wspólnoty? Parlament Europejski ma wpływ na sprawy, które dotyczą wszystkich.

"Kluczowa" rola Parlamentu Europejskiego. Jak czerwcowe wybory mogą wpłynąć na przyszłość UE

"Kluczowa" rola Parlamentu Europejskiego. Jak czerwcowe wybory mogą wpłynąć na przyszłość UE

Źródło:
Reuters, tvn24.pl

Polscy policjanci będą od maja sprawdzać legalność pobytu w Polsce Ukraińców w wieku poborowym i jeśli trzeba, "eskortować" ich do ukraińskiej ambasady - taki przekaz rozpowszechniają polscy internauci. Nie jest to prawda, a film pokazywany jako rzekomy dowód jest klasyczną fałszywką.

Policja "rozpocznie masowe kontrole" Ukraińców w wieku poborowym? MSWiA dementuje

Policja "rozpocznie masowe kontrole" Ukraińców w wieku poborowym? MSWiA dementuje

Źródło:
Konkret24

Dwa samochody zderzyły się na skrzyżowaniu Alej Jerozolimskich i Prymasa Tysiąclecia. Jeden z nich to nieoznakowany policyjny radiowóz. Nikomu nic się nie stało.

Zderzenie z udziałem nieoznakowanego radiowozu w Alejach Jerozolimskich

Zderzenie z udziałem nieoznakowanego radiowozu w Alejach Jerozolimskich

Źródło:
tvnwarszawa.pl

75-latkę przez kilka dni osaczali oszuści. Działali bardzo skutecznie. Kobieta była przekonana, że bierze udział w policyjnej obławie i jest świadkiem incognito. Do tego stopnia, że nie uwierzyła prawdziwym policjantom i swoim bliskim, którzy sygnał o jej dziwnym zachowaniu dostali od pracownika banku. Mimo ostrzeżeń przekazała oszustom ponad pół miliona złotych. Na jej szczęście prawdziwi policjanci działali dalej. Odzyskali prawie całą kwotę i zatrzymali trzech podejrzanych o dokonanie oszustwa metodą "na policjanta".

Ostrzegali ją policjanci i rodzina. Im nie uwierzyła, oszustom oddała pół miliona

Ostrzegali ją policjanci i rodzina. Im nie uwierzyła, oszustom oddała pół miliona

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Nie żyje Michael Verhoeven. Niemiecki reżyser i scenarzysta dwukrotnie otrzymał nominację do Oscara w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Miał 85 lat.

Nie żyje reżyser filmowy Michael Verhoeven. Miał 85 lat

Nie żyje reżyser filmowy Michael Verhoeven. Miał 85 lat

Źródło:
PAP

Wysokość wynagrodzenia posłów do Parlamentu Europejskiego różni się od kwoty, jaką zarabiają krajowi parlamentarzyści. Jaką kwotę miesięcznie otrzymuje eurodeputowany, na zwrot których kosztów może liczyć i jaką emeryturę może dostać w przyszłości? Wyjaśniamy.

Ile zarabia europoseł w Parlamencie Europejskim? Jaką dostanie odprawę i emeryturę?

Ile zarabia europoseł w Parlamencie Europejskim? Jaką dostanie odprawę i emeryturę?

Źródło:
tvn24.pl

Wielu internautów wierzy w rozpowszechniany w sieci przekaz, jakoby środki z Krajowego Planu Odbudowy zostały nam wypłacone po bardzo zawyżonym kursie i że Polska będzie spłacała to przez pół wieku. Tyle że to nieprawda.

Pieniądze z KPO według kursu 7,43 zł za 1 euro? Błąd w liczeniu

Pieniądze z KPO według kursu 7,43 zł za 1 euro? Błąd w liczeniu

Źródło:
Konkret24
Król, Danusia i prezydent. Historia prawa łaski

Król, Danusia i prezydent. Historia prawa łaski

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Kierowca skody podczas wyprzedzania doprowadził do zderzenia z busem. W wyniku uderzenia, jego auto dachowało i wpadło na teren stacji benzynowej. - Nikomu nic poważnego się nie stało - informuje Grzegorz Jaroszewicz z gorzowskiej policji.

Wylądował na dachu tuż obok dystrybutora. Może mówić o sporym szczęściu

Wylądował na dachu tuż obok dystrybutora. Może mówić o sporym szczęściu

Źródło:
tvn24.pl
W lesie niegdyś ogrodzonym drutem kolczastym stanęły tablice. Ziemia wciąż do nas przemawia

W lesie niegdyś ogrodzonym drutem kolczastym stanęły tablice. Ziemia wciąż do nas przemawia

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Przez głupi żart na Lotnisku Chopina 54-latka zepsuła sobie urlop. Mieszkanka Warszawy powiedziała podczas odprawy, że w bagażu ma "jakąś bombę i jakieś narkotyki". Do Egiptu nie poleciała, w dodatku ma do zapłacenia 500 złotych mandatu.

"Mam w bagażu jakąś bombę i jakieś narkotyki". Tak zakończyła podróż do Egiptu

"Mam w bagażu jakąś bombę i jakieś narkotyki". Tak zakończyła podróż do Egiptu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- My, obywatele, składamy się na pensje polityków i potem widzimy, że oni uprawiają ten freak fight przed Sejmem - powiedziała w podcaście "Wybory kobiet" Marianna Schreiber, odnosząc się też do swojego udziału w walkach MMA. Była również pytana m.in. o to, czy miała poczucie, że jej aktywność publiczna jest obciążeniem dla jej męża.

Marianna Schreiber o "freak fightcie przed Sejmem". "To już chyba lepiej na tym zarabiać, prawda?"

Marianna Schreiber o "freak fightcie przed Sejmem". "To już chyba lepiej na tym zarabiać, prawda?"

Źródło:
tvn24.pl

Co najmniej 70 osób zmarło w wyniku powodzi w Kenii. Jak przekazały organy rządowe, żywiołem dotkniętych zostało ponad 131 tysięcy rodzin. W piątek na rzece Kwa Muswii doszło do przerażającego wypadku - wezbrane wody porwały i przewróciły ciężarówkę pełną ludzi.

Wezbrana rzeka przewróciła ciężarówkę, porwała ludzi

Wezbrana rzeka przewróciła ciężarówkę, porwała ludzi

Źródło:
CNN, Citizen TV Kenya

Lotnisko Warszawa-Radom przez miniony rok obsłużyło ponad 130 tysięcy pasażerów. Jak poinformowała rzeczniczka Polskich Portów Lotniczych Anna Dermont, port pracuje nad zwiększeniem oferty i rozwinięciem siatki połączeń lotniczych.

Lotnisko w Radomiu podsumowało rok działalności

Źródło:
PAP

Centra krwiodawstwa apelują o oddawanie krwi przed długim majowym weekendem. Im więcej wolnych dni od pracy, tym większe ryzyko, że tego bezcennego lekarstwa może zabraknąć. Już teraz w niektórych regionach Polski zapasy krwi powoli się kończą. Żeby zachęcić do oddawania krwi, w Białymstoku rozdawano sadzonki, a w Poznaniu krew można było oddać na Dworcu Autobusowym.

Banki krwi apelują przed długim weekendem. "Zapraszamy wszystkich dawców"

Banki krwi apelują przed długim weekendem. "Zapraszamy wszystkich dawców"

Źródło:
Fakty po Południu TVN24

"Rada Polskich Mediów stanowczo sprzeciwia się bezprawnym i szkodliwym społecznie działaniom podejmowanym przez Przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wobec niezależnych mediów" - brzmi treść uchwały RPM. Sprawa dotyczy decyzji oraz wypowiedzi Macieja Świrskiego wymierzonych w redakcje TVN24, TOK FM.

Rada Polskich Mediów: działalność przewodniczącego KRRiT godzi w wolność słowa

Rada Polskich Mediów: działalność przewodniczącego KRRiT godzi w wolność słowa

Źródło:
tvn24.pl

Czterodniowy tydzień nauki chce wprowadzić na niektórych kierunkach prof. Piotr Jedynak, nowy rektor elekt Uniwersytetu Jagiellońskiego. Naukowiec tłumaczy swoje zamiary "radykalnym" wzrostem kosztów utrzymania studentów, spośród których wielu musi łączyć studia z pracą zarobkową.

Nowy rektor chce czterodniowego tygodnia nauki

Nowy rektor chce czterodniowego tygodnia nauki

Źródło:
PAP, "Fakty" TVN

Andrzej Dziwisz, bratanek kardynała Stanisława Dziwisza i wójt gminy Raba Wyżna na Podhalu, po 18 latach sprawowania władzy żegna się z urzędem. W wyborach pokonał go Tomasz Rajca, dotychczasowy radny powiatowy. Co zaważyło na sensacyjnej zmianie? "Nazwisko Dziwisz nie jest już tak wybieralne" - usłyszeli w urzędzie dziennikarze.

Bratanek kardynała Dziwisza nie będzie już wójtem. "Nazwisko już nie tak wybieralne"

Bratanek kardynała Dziwisza nie będzie już wójtem. "Nazwisko już nie tak wybieralne"

Źródło:
tvn24.pl, "Gazeta Wyborcza", Onet

Rozmowa na filmowo-sportowym szczycie. Iga Świątek zapytała aktorkę Zendayę o jej rolę w filmie "Challengers". Hollywoodzka gwiazda wcieliła się w nim utalentowaną tenisistkę. Film, za którego dystrybucję w Europie odpowiada Warner Bros. Pictures, od piątku można oglądać w kinach w Polsce.

Sportowe emocje i uczuciowy trójkąt. "Challengers" wchodzi na ekrany kin

Sportowe emocje i uczuciowy trójkąt. "Challengers" wchodzi na ekrany kin

Źródło:
"Fakty po Południu" TVN24

W Polsce rządzący skazani są na megalomanię. Do takiego wniosku doszedłem, słuchając rozmowy Pawła Kowala z Moniką Olejnik. Kowal przekonywająco opowiadał o swoich rozległych kontaktach zagranicznych. Z opowieści tych wynikało, że jego rozmówcy przypisują nam kluczową rolę w rozgrywającym się na teranie Ukrainy konflikcie Rosja-Zachód. Piszę "konflikt Rosja-Zachód" z rozmysłem - nie żebym chciał pomniejszyć dzielność Ukraińców. Chodzi mi tylko o to, byśmy widzieli świat takim, jakim jest. Przychodzą mi te myśli do głowy, bo w tych dniach minęła 110. rocznica urodzin Jana Karskiego, a to on właśnie w czasie drugiej wojny światowej doszedł do przekonania, że Polacy nie chcą widzieć rzeczywistości takiej, jaką ona jest.

Mikromaniak Jan Karski 

Mikromaniak Jan Karski 

Źródło:
tvn24.pl

Stacja informacyjna TVN24, należąca do globalnego koncernu medialnego Warner Bros. Discovery, była najbardziej opiniotwórczym medium w Polsce w marcu 2024 roku - wynika z najnowszego raportu Instytutu Monitorowania Mediów. Na informacje przekazywane na antenie TVN24 powoływano się ponad 4,2 tysiąca razy.

TVN24 liderem rankingu najbardziej opiniotwórczych mediów w Polsce

TVN24 liderem rankingu najbardziej opiniotwórczych mediów w Polsce

Źródło:
tvn24.pl

W 2023 roku luka VAT ponownie wzrosła do dwucyfrowego poziomu - przekazał na konferencji prasowej minister finansów Andrzej Domański. Jak dodał, szczegółowe dane za ubiegły rok zostaną opublikowane w najbliższych dniach.

Minister finansów: w ubiegłym roku luka VAT znów osiągnęła dwucyfrowy poziom

Minister finansów: w ubiegłym roku luka VAT znów osiągnęła dwucyfrowy poziom

Źródło:
PAP

Z okazji jubileuszu Ogólnopolskiego Konkursu Fotografii Reporterskiej - Grand Press Photo internauci mogą wskazać Zdjęcie XX-lecia. Głosować można do 10 maja. Wyboru można dokonać spośród 19 Zdjęć Roku z poprzednich edycji konkursu.

Internauci wybiorą Zdjęcie XX-lecia konkursu Grand Press Photo

Internauci wybiorą Zdjęcie XX-lecia konkursu Grand Press Photo

Źródło:
TVN24