Sąd Najwyższy podjął decyzję w sprawie umocowania Julii Przyłębskiej jako prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Trzech obradujących w tej sprawie sędziów zadecydowało, że Sąd Najwyższy odmawia odpowiedzi na to pytanie prawne.
Trzech sędziów Sądu Najwyższego zbadało we wtorek na rozprawie pytanie prawne w sprawie umocowania sędzi Przyłębskiej "do dokonywania czynności za prezesa Trybunału Konstytucyjnego, jako stronę albo uczestnika postępowania cywilnego". Miało również odpowiedzieć, czy tę kwestię może oceniać sąd powszechny. Pytanie zadał Sąd Apelacyjny w Warszawie w lutym na kanwie wniosku byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego Andrzeja Rzeplińskiego w trybie cywilnym.
Sąd Najwyższy odmówił odpowiedzi na pytanie prawne w sprawie umocowania sędzi Julii Przyłębskiej, jako prezesa TK w procesie cywilnym. W uzasadnieniu poinformowano, że rozstrzygnięcie Sądu Okręgowego o odrzuceniu wniosku Rzeplińskiego o tak zwane zabezpieczenie było prawidłowe.
"Zabezpieczenie pozwu" na wniosek Rzeplińskiego
Przypomnijmy, że sprawa miała swój początek, kiedy Rzepliński wniósł w 2016 roku wniosek o udzielenie przez sąd, w myśl prawa cywilnego, tak zwanego zabezpieczenia pozwu poprzez nakazanie sędziom TK, wybranym przez Sejm w grudniu 2015 roku (Mariuszowi Muszyńskiemu, Henrykowi Ciochowi i Lechowi Morawskiemu) powstrzymania się od orzekania w Trybunale - do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia zapowiadanego pozwu Rzeplińskiego wobec tych sędziów oraz wobec prezydenta RP o stwierdzenie nieważności lub ustalenie nieistnienia oświadczenia o złożeniu przez nich ślubowania przed prezydentem - Sąd Okręgowy w Warszawie ten wniosek odrzucił w listopadzie wskazując na niedopuszczalność drogi sądowej, a wtedy Rzepliński zwrócił się do Sądu Apelacyjnego.
19 grudnia zeszłego roku, przed rozpoznaniem zażalenia, upłynęła jego kadencja w TK, a 21 grudnia prezydent Andrzej Duda powołał sędzię Przyłębską na prezesa TK. 11 stycznia tego roku złożyła ona oświadczenie o wycofaniu zażalenia Rzeplińskiego. Jego pełnomocnicy kwestionowali w SA skuteczność tej czynności i podważali jej pełnomocnictwo w tym procesie, wskazując na naruszenie przepisów przy powołaniu jej na prezesa.
W związku z tym SA w lutym tego roku zadał z urzędu pytanie prawne SN, czy sąd powszechny jest kompetentny do oceny umocowania Przyłębskiej "do dokonywania czynności za prezesa TK, jako stronę albo uczestnika postępowania cywilnego". W przypadku pozytywnej odpowiedzi, SA pyta, czy sędzia Przyłębska "jest upoważniona do dokonywania czynności za prezesa TK".
Uzasadnienie sędziego
- Trzeba stwierdzić, że rozstrzygnięciem sprawy, tej sprawy, w której przedmiotem był wniosek o zabezpieczenie, w ogóle nie jest kwestia czy prezes TK został właściwie, czy niewłaściwie powołany, tylko czy posiada zdolność sądową - mówił we wtorkowym uzasadnieniu decyzji SN sędzia Maciej Pacuda.
Jak podkreślił, jeśli prezes TK "nie ma takiej zdolności", to bez względu na to, kto pełni ten urząd - i jak został powołany - to "i tak zachodzi w odniesieniu do takiej osoby negatywna przesłanka procesowa, która musi powodować odrzucenie wniosku". - Trzeba stwierdzić kategorycznie, że prezes TK nie ma zdolności sądowej, i to w sposób oczywisty - podkreślił SN. Dodał, że zdolność taką mają albo osoby fizyczne, albo osoby prawne, albo "jednostki organizacyjne, którym ta zdolność została przyznana na podstawie ustawy".
Sędzia Pacuda zaznaczył w tym kontekście, że prezes TK takich uprawnień nie ma, bo nie jest wymieniony jako organ o zdolności sądowej w żadnym z przepisów Kodeksu postępowania cywilnego, takiej zdolności nie nadają mu też przepisy o Trybunale.
Dlatego trzeba - według SN - uznać, że rozstrzygnięcie Sądu Okręgowego w Warszawie odrzucające wniosek Rzeplińskiego było prawidłowe.
Rzecznik SN: postępowanie nie może się toczyć
Sprawę skomentował rzecznik SN, Michał Laskowski. - W ocenie Sądu Najwyższego warunki udzielenia odpowiedzi nie zostały spełnione - powiedział. - Sąd Najwyższy uznał, że w tej sprawie prezes Trybunału Konstytucyjnego nie mógł zainicjować takiego postępowania, jakie się toczyło, a tym samym, to jest kwestia wstępna, w ogóle to postępowanie nie może się toczyć - dodał.
Zdaniem Laskowskiego wniosek Rzeplińskiego "powinien być odrzucony, a tym samym odpowiadanie na to pytanie w obojętnie w jakim kierunku w ogóle nie ma żadnego znaczenia dla sprawy, bo ta sprawa toczyć się po prostu nie może". - Sąd Najwyższy orzeka w oparciu o przepisy prawa. Nie może stosować różnych reguł w odniesieniu do różnych postępowań. Wtedy, kiedy jest to postępowanie zwykłego Kowalskiego to będziemy stosować takie reguły, a w sytuacji, kiedy jest to pan prezes Rzepliński i pani prezes Przyłębska to będziemy stosować inne reguły. Reguły muszą być te same - zaznaczył Laskowski. - My nie możemy uczestniczyć w jakimś dyskursie politycznym, czy światopoglądowym za pośrednictwem swoich orzeczeń, chociaż oczywiście w jakimś zakresie tak się dzieje - dodał i zapewnił, że SN orzeka "w oparciu o przepisy prawa".
Zaznaczył, że poniedziałkowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego (który orzekł niejednogłośnie z wniosku posłów PiS, że sądy, w tym SN, w trybie cywilnym nie mogą badać prawidłowości powołania prezesa TK oraz wyboru sędziów TK przez Sejm) wiązałby SN, gdyby uznał on, że są warunki do udzielenia odpowiedzi. - Skoro warunków nie ma, to to wczorajsze orzeczenie nie ma znaczenia dla dzisiejszego rozstrzygnięcia - oświadczył sędzia. Według niego, teraz Sąd Apelacyjny w Warszawie powinien utrzymać orzeczenie sądu okręgowego o odrzuceniu wniosku Rzeplińskiego.
"Poległa konstytucja"
- Wygrała sprawiedliwość proceduralna - powiedział dziennikarzom pełnomocnik Rzeplińskiego mecenas Roman Nowosielski, według którego "SN niestety uciekł w kruczki prawne, zamiast podjąć bardzo zdecydowane działania". Dodał, że decyzja SN pokazuje, iż "polski system prawa jest nieszczelny". - SN pokazał absurd niekontrolowanej władzy – zaznaczył. - Dziś poległa konstytucja - ocenił.
Według Nowosielskiego, "zdolność sądowa przysługuje osobie fizycznej piastującej urząd" i tak to było ujęte we wniosku Rzeplińskiego do SO. Powiedział, że RPO ma taką zdolność sądową i może wystąpić do sądu "by skontrolować wybór pani Przyłębskiej".
Czy Sąd Apelacyjny mógł zadać pytanie?
Przedstawicielka Prokuratury Krajowej prokurator Bożena Górecka wniosła, by Sąd Najwyższy odmówił odpowiedzi na pytanie. Pełnomocnik byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego Andrzeja Rzeplińskiego mecenas Roman Nowosielski wniósł z kolei, by Sąd Najwyższy udzielił odpowiedzi pozytywnej na pierwsze pytanie.
Nowosielski podkreślał we wtorek w Sądzie Najwyższym, że Sąd Apelacyjny nie wchodzi w prerogatywy prezydenta, lecz pyta, czy spełniono wszystkie warunki formalne powołania Przyłębskiej, do czego - według niego - nie doszło. Zdaniem adwokata, funkcję prezesa TK "pełni osoba nieuprawniona, a sądy muszą tę sytuację tolerować". Jego zdaniem, w składzie Trybunału są "osoby, które nie są sędziami TK".
- Państwo oparte na nieprawdzie jest państwem chorym – mówił o procedurze powołania prezesa. - Nie możemy tego tolerować. To będzie rak, który będzie toczył system polskiego prawa i sądownictwa" - dodał. Jak zaznaczył, składając wniosek do Sądu Okręgowego, Rzepliński "nie chciał nikomu zaszkodzić, tylko wprost realizował konstytucję".
Prokurator Górecka mówiła w Sądzie Najwyższym, że SA nie mógł zadać pytania, bo "nie występuje związek miedzy rozpoznaniem sprawy, a pytaniem prawnym". - Sąd Apelacyjny nie wykazuje żadnego przepisu, który nasuwa w jego ocenie wątpliwości, a jedynie wymaga by Sąd Najwyższy wydał rozstrzygnięcie co do sposobu procedowania - podkreślała. Mówiła, że jedną z przesłanek pytania jest wykazanie poważnych wątpliwości prawnych i że odpowiedź jest niezbędna do rozstrzygnięcia sprawy. - Sąd Apelacyjny powinien podjąć samodzielną decyzję merytoryczną - dodała. Zaznaczyła, że sprawa zainicjowana przez Rzeplińskiego, w myśl prawa, nie mieści się w pojęciu "sprawy cywilnej".
"Dokonywanie czynności za prezesa TK"
W lutym Sąd Apelacyjny w Warszawie, na kanwie wniosku byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego profesora Andrzeja Rzeplińskiego, zadał Sądowi Najwyższemu pytanie prawne w sprawie umocowania sędzi Przyłębskiej "do dokonywania czynności za prezesa TK jako stronę albo uczestnika postępowania cywilnego" oraz problemu, czy tę kwestię może oceniać sąd powszechny.
Sąd wskazał między innymi, że w grudniu 2016 roku nie została podjęta przewidziana w przepisach uchwała nowego Zgromadzenia Ogólnego TK przedstawiająca prezydentowi kandydatów na stanowisko prezesa, a w Zgromadzeniu Ogólnym Trybunału z 20 grudnia 2016 roku nie uczestniczyli wszyscy sędziowie TK, którzy złożyli ślubowanie (nie było sędziego Stanisława Rymara) - brały zaś w nim udział osoby, "które zostały wybrane przez Sejm VIII kadencji na obsadzone stanowiska sędziowskie", czyli tak zwani sędziowie-dublerzy.
5 września prezes Przyłębska napisała do Sądu Najwyższego, że sądy powszechne i SN nie mają kompetencji do rozstrzygania wyboru i powołania prezesa Trybunału Konstytucyjnego. "Konieczne i w pełni zasadne jest zatem postanowienie SN o odmowie odpowiedzi na pytanie prawne" - argumentowała Przyłębska.
Wyrok nowego Trybunału
W poniedziałek zmieniony przez PiS Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepisy Kodeksu postępowania cywilnego są niekonstytucyjne w zakresie, w jakim pozwalają sądowi cywilnemu na ocenę prawidłowości powołania prezesa Trybunału Konstytucyjnego przez prezydenta.
Taki wyrok wydał pięcioosobowy skład nowego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie złożonego w lipcu wniosku. Posłowie PiS zakwestionowali w nim przepisy, na których podstawie sądy cywilne - jak mówili - "roszczą sobie prawo" do badania decyzji związanych z powołaniem przez prezydenta Andrzeja Dudę nowej prezes TK Julii Przyłębskiej. Zdaniem posłów władza sądownicza nie ma prawa badania legalności prawidłowości powołania prezesa Trybunału Konstytucyjnego.
Procedura powołania prezesa Trybunału Konstytucyjnego przez prezydenta RP nie może być przedmiotem kontroli w postępowaniu cywilnym - wskazał nowy TK w uzasadnieniu wyroku. Oceny takiej - jak podkreślił - nie może dokonać także Sąd Najwyższy.
Autor: mart//now / Źródło: PAP, TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24