- Tak się złożyło, że w ostatnich latach sporo chorowałem. W początkach (...) rekonwalescencji chciałem zająć się czymś ważniejszym niż tylko prowadzenie ćwiczeń i wykładów. Mój młodszy przyjaciel, Andrzej Rosner (...) doszedł do wniosku, że nikt nie wymyślił lepszej terapii niż spowiedź - opowiadał Michałowi Komarowi Stefan Meller. "Świat według Mellera" będzie musiał istnieć już bez niego.
- Stefan Meller, gdziekolwiek się zjawił, zjednywał sobie ludzi - mówił w TVN24 Adam Rotfeld. Podkreślił, że Meller pokazał, iż w polityce mogą obowiązywać zasady moralne. - Tak było, gdy odszedł z MSZ-u. Był przykładem przyzwoitości w polityce - dodał. Przypomniał, że odegrał też dużą rolę jako ambasador Polski we Francji.
We wstępie książki Stefan Meller napisał, że trudno jest opisywać historię w taki sposób, by zrozumieli ją młodzi ludzie. - Nie mam jednak wątpliwości, że przeszłością warto się zajmować, bo bez wiedzy o niej nie sposób zrozumieć tego wszystkiego, co dzieje się z nami i wokół nas. Jeśli będziemy patrzeć wyłącznie w przyszłość, to będzie ona marna i głupia - uznał w "Świecie według Mellera" jego bohater.
Zawsze z uśmiechem
Przyjaciele na zawsze zapamiętają go jako pełnego humoru człowieka. Wśród nich znajdzie się też Adam Manikowski, historyk. W "Świecie według Mellera" dyplomata opowiada jak zadzwonił do przyjaciela na kilka godzin przed kolokwium habilitacyjnym. - Dzień dobry panie docencie, mówi Stefan - powiedział Meller. Przyjaciel zbeształ go mówiąc żeby się uspokoił i nie zwracał się tak do niego, bo to przynosi pecha po czym odłożył słuchawkę. Później przestraszony Manikowski dzwonił do Stefana Mellera by upewnić się, czy to na pewno on dzwonił. Dyplomata ze stoickim spokojem zaprzeczył. Manikowski stwierdził więc, że to musiał być jego promotor - profesor Stefan Kieniewicz. Żart się udał.
Rodzinne tradycje
Jego ojcem był Adam Meller - także dyplomata. Ukończył historię na Uniwersytecie warszawskim i od roku 1966 pracował w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. Na fali czystek marcowych w 1968 roku, z racji żydowskiego pochodzenia, został stamtąd usunięty z "wilczym biletem".
Pracując jako kasjer w jednej z warszawskich spółdzielni, dorabiając lekcjami francuskiego, napisał i w 1974 roku obronił pracę doktorską. Dopiero wtedy władze pozwoliły mu na podjęcie pracy w filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku. Rok później powrócił do Warszawy jako wykładowca Państwowej Wyższej szkoły Teatralnej. W okresie stanu wojennego jako prorektor tej uczelni pomagał represjonowanym studentom. W tym czasie publikował też w wydawnictwach podziemnych.
Dyplomata w wolnej Polsce
W 1992 roku został wicedyrektorem, a potem dyrektorem Departamentu Europy MSZ. W 1996 wyjechał do Francji jako ambasador, gdzie spędził pięć lat. Po powrocie do kraju został wiceministrem w resorcie spraw zagranicznych.
Od lutego 2003 roku do października 2005 pełnił funkcję ambasadora Polski w Federacji Rosyjskiej. Czas jego pracy przypadł na okres gdy następowało wyraźne ochładzanie stosunków na linii Moskwa-Warszawa.
Minister nie zgadza się na Leppera
Z placówki został ściągnięty w październiku 2005, by objąć resort dyplomacji w formowanym właśnie gabinecie Kazimierza Marcinkiewicza. Rychło jednak spotkał się z krytyką ze strony polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy uważali, że zbyt wolno następują pożądane przez nich zmiany personalne w tym resorcie.
Stefan Meller podał się do dymisji w kwietniu 2006, odmawiając udziału w rządzie z udziałem lidera "Samoobrony" Andrzeja Leppera. Po powołaniu na jego miejsce Anny Fotygi padło słynne stwierdzenie, że "MSZ zostało odzyskane".
Meller był również wykładowcą historii i stypendystą uniwersytetów i instytutów naukowych we Francji, Holandii i USA. Pełnił także funkcję dyrektora naukowego w Wyższej Szkole Nauk Społecznych w Paryżu. Autor wielu książek i artykułów dotyczących nowożytnej i najnowszej historii Polski i Europy. Znany był ze swojej fascynacji Wielką Rewolucją Francuską. Był też wieloletnim redaktorem naczelnym miesięcznika historycznego "Mówią wieki".
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24