O działalności Łukasza Piebiaka sądzę to samo, co sądzili członkowie Krajowej Rady Sądownictwa, kiedy ona była organem konstytucyjnym. On wielokrotnie kandydował do sądu okręgowego i sędziowie nie zgadzali się na to, żeby powierzyć mu funkcję sędziego okręgowego - powiedział w "Tak jest" w TVN24 Andrzej Rzepliński, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
Portal Onet ustalił, że wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak może stać za zorganizowanym hejtem wobec sędziów krytykujących zmiany w wymiarze sprawiedliwości wprowadzane przez Zjednoczoną Prawicę. Jedna z akcji miała skompromitować szefa Iustitii Krystiana Markiewicza. Według ustaleń Onetu za rozsyłanie kompromitujących go materiałów odpowiedzialna była współpracująca z Piebiakiem kobieta o imieniu Emilia (redakcja Onetu zna jej nazwisko, jednak go nie publikuje).
Aby zdyskredytować przewodniczącego Iustitii, Emilia miała przekazywać szkalujące go informacje dotyczące życia osobistego do oddziałów stowarzyszenia i do mediów. Według publikacji Onetu list miała też wysłać do samego Markiewicza na jego domowy adres, otrzymany od Piebiaka.
"Sędziowie nie zgadzali się, żeby powierzyć mu funkcję sędziego okręgowego"
Gościem "Tak jest" w TVN24 był profesor Andrzej Rzepliński, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
Pytany, co sądzi o działalności Łukasza Piebiaka, odpowiedział: - To samo, co sądzili nie tylko sędziowie, ale członkowie Krajowej Rady Sądownictwa, kiedy ona była organem konstytucyjnym. On wielokrotnie kandydował do sądu okręgowego i sędziowie nie zgadzali się na to, żeby powierzyć mu funkcję sędziego okręgowego.
- Zazwyczaj tak się dzieje, kiedy kandydat nie uzyskuje aprobaty, bo Piebiak przecież nie jest wyjątkiem - to są względy osobowościowe. Kandydat nie ma osobowości sędziego - tłumaczył były prezes TK.
Rzepliński: dymisja Piebiaka nie kończy sprawy
Jak ocenił Rzepliński, dymisja Łukasza Piebiaka nie kończy sprawy, bo "całe to ministerium to jest oranżeria".
Wskazywał, że "jeżeli prokuratura nie jest w stanie przeprowadzić postępowania w sprawie katowickiej, gdzie chuligani polityczni wieszali portrety europosłów", to - według niego - w sprawie Łukasza Piebiaka też niewiele się wydarzy.
- Coś tam pewnie będą robili, ale uznają, że co pan Piebiak złego zrobił? Ta pani to puszczała dalej, być może była jakoś przygotowana merytorycznie przez specjalistów, jak kłamać - powiedział.
"Wieszanie" europosłów
Rzepliński, mówiąc o "sprawie katowickiej", nawiązał do wydarzeń z 25 listopada 2017 r. na placu Sejmu Śląskiego w Katowicach.
Przy pomniku Wojciecha Korfantego zebrało się wówczas kilkudziesięciu przedstawicieli środowisk narodowych. Ich zgromadzenie zgłoszono pod nazwą "Stop współczesnej Targowicy".
Organizatorzy powiesili na symbolicznych szubienicach zdjęcia europosłów, którzy głosowali za rezolucją Parlamentu Europejskiego w sprawie praworządności w Polsce: Michała Boniego, Danuty Huebner, Danuty Jazłowieckiej, Barbary Kudryckiej, Julii Pitery i Róży Thun.
Kilka dni później katowicka prokuratura wszczęła śledztwo pod kątem art. 119 Kodeksu karnego. Stanowi on, że "kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Śledztwo w sprawie zdjęć polityków na szubienicach trwa jednak już ponad 1,5 roku i nikt dotychczas nie został ukarany.
Autor: KB//rzw//kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24