34-letni Bartłomiej B., aresztowany w związku z zarzutem dokonania podwójnego zabójstwa, został zatrzymany po tym, jak uciekł ze szpitala w Radecznicy (Lubelskie), gdzie przebywał pod nadzorem Służby Więziennej. Mężczyzna zmierzał na Słowację. Wcześniej przyznał się do zabójstwa ojca i brata. Policja szukała go od 7 października.
34-latek uciekł ze szpitala psychiatrycznego w Radecznicy (Lubelskie) w nocy z 6 na 7 października. W akcję poszukiwania zbiega zaangażowanych było nawet trzystu policjantów, śmigłowiec, drony i psy służbowe, a na drogach ustawiono posterunki kontrolne.
- Mężczyzna został w środę wieczorem zatrzymany na poddaszu pustostanu. Był zaskoczony. Miał inne ubranie i mapę Polski. Chciał przekroczyć granicę ze Słowacją i kontynuować ucieczkę na południe Europy – powiedział rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Lublinie nadkom. Andrzej Fijołek.
Mundurowi z Lublina i Rzeszowa ustalili, że po ucieczce ze szpitala Bartłomiej B. udał się do Rzeszowa, a następnie do miejscowości Żarnowa na północ od Krosna.
Poszukiwania podejrzanego
Według policji, podejrzany uciekał głównie pieszo, ale część trasy z powiatu biłgorajskiego w kierunku Rzeszowa pokonał za pomocą jakiegoś transportu. - Nie poruszał się głównymi drogami – dodał Fijołek. Rzecznik poinformował, że po zatrzymaniu policjanci przewieźli Bartłomieja B. do komendy miejskiej w Rzeszowie. Noc spędzi w policyjnym areszcie. W czwartek - najprawdopodobniej - zostanie przetransportowany do zakładu karnego.
Przyznał się do winy
Bartłomiej B. usłyszał zarzut zabójstwa ojca i brata. Do zdarzenia doszło na początku lipca w jednym z domów w gminie Biłgoraj. B. przyznał się do winy i złożył w prokuraturze krótkie wyjaśnienia.
Zwłoki 45-letniego mężczyzny i nieprzytomnego 65-latka policja znalazła na początku lipca w jednym z domów w miejscowości Zagumnie (gmina Biłgoraj). Obaj mieli poważne obrażenia głowy spowodowane ciosami siekierą. Ojciec podejrzanego zmarł później w szpitalu. Zaraz po zatrzymaniu podejrzany przyznał się do winy, jako powód swojego zachowania wskazał konflikt z pokrzywdzonymi. Grozi mu dożywocie.
Źródło: tvn24.pl