Strażak, który na początku sierpnia trafił z obrażeniami z remizy w Białym Dunajcu do szpitala i w nim zmarł, nie został uderzony w głowę przez inną osobę, prawdopodobną przyczyną śmierci było uderzenie o twarde podłoże – wynika z opinii biegłych, którą uzyskała nowosądecka prokuratura. Dotychczas nikt w tej sprawie nie został zatrzymany.
25-letni strażak pracował w remizie OSP w Białym Dunajcu. W nocy z 1 na 2 sierpnia został przewieziony z obrażeniami z remizy do szpitala w Nowym Targu, gdzie zmarł dziesięć dni później.
Jak podała wówczas prokuratura, z przeprowadzonej w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie sekcji zwłok wynika, że przyczyną śmierci 25-latka był krwiak podtwardówkowy. Teraz biegli orzekli, że najbardziej prawdopodobną przyczyną jego powstania nie było uderzenie ciężkim przedmiotem w głowę, a "uraz w mechanizmie biernym".
Nikt nie został zatrzymany
- Mówiąc językiem uproszczonym, pokrzywdzony nie został uderzony, a najprawdopodobniej uderzył się, upadając. Natomiast wciąż weryfikowane są ustalenia, w jaki sposób doszło do tego uderzenia – mówi Justyna Rataj-Mykietyn, rzeczniczka prasowa nowosądeckiej prokuratury okręgowej.
Dotychczas nikt nie został zatrzymany, a postępowanie toczy się "w sprawie", a nie przeciwko komuś. – Wszczęte jest śledztwo o dwa czyny, jeden to spowodowanie obrażeń ciała u pokrzywdzonego (art. 157 Kodeksu karnego), natomiast drugi czyn to nieumyślne spowodowanie śmierci (art. 155 Kodeksu karnego) – wyjaśnia rzeczniczka. Prokuratura nie potwierdza doniesień, że w remizie doszło do bójki i nie informuje, czy na ciele strażaka odkryto inne obrażenia.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock