Ratownicy medyczni z fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej wyjechali w piątek z Katowic do Kijowa. Na Majdanie będą pomagać wszystkim rannym po obu stronach barykady. – Szykujemy się na zagrożenia życia – mówią.
– Potrzebny jest sprzęt medyczny do szybkiego reagowania. Różne opatrunki, komplety reanimacyjne, jednorazowe zestawy do zaopatrywania chirurgicznego ran, sprzęt do udrażniania dróg oddechowych. Szykujemy się na zagrożenia życia związane m.in. z postrzałami – mówi Michał Wieczorek, ratownik medyczny z fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej.
"Sytuacja jest dynamiczna"
Wieczorek, razem z dwoma kolegami tworzy zespół medyczny szybkiego reagowania, który w sytuacjach kryzysowych jest w stanie zmobilizować się w ciągu 24-48 godzin i ruszyć w drogę tam, gdzie potrzebna jest pomoc. Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej współpracuje z ONZ.
– Mamy kontakt z lekarzem na Majdanie, który – mamy nadzieję – wprowadzi nas bezpośrednio do miejsc, gdzie będziemy działać, czyli do szpitali polowych i punktów medycznych. Zostaliśmy zapewnieni, że od granicy otrzymamy bezpieczny transport bezpośrednio do centrum Kijowa. Ale jesteśmy też świadomi, że sytuacja na Ukrainie jest dynamiczna i może się w każdej chwili zmienić – mówi Tomasz Lemm, drugi z ratowników.
Jadą jako "szpica"
Jak wyjaśnił, jego grupa jedzie tam jako "szpica", czyli pierwszy zespół, który ma ocenić, co dzieje się na miejscu, sprawdzić zapotrzebowanie na pomoc ratowników. Jeśli zajdzie konieczność, poproszą o wsparcie.
– Czy się boimy? Myślę, że nie. Rozsądek i doświadczenie pomogą nam unikać zagrożeń i działać bezpiecznie, pomagając ludziom – podsumowuje Lemm.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: pw/b / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice | Andrzej Winkler