- Wydarzyła się straszna tragedia w naszej filharmonii - tak po podwójnym zabójstwie, do którego doszło w Jeleniej Górze mówi skrzypek, pracownik tej instytucji.
Pracownicy filharmonii, którzy rano przyszli do pracy, nie zostali wpuszczeni do budynku, bo na jego terenie pracują służby.
- Przyszedłem do pracy na próbę. Mieliśmy zagrać koncert o pięknym tytule "Muzyczne pary". Okazało się, że w naszej filharmonii wydarzyła się straszna tragedia – opowiada poruszony Wojciech Hryniewicz, skrzypek z Filharmonii Dolnośląskiej w Jeleniej Górze.
W piątek rano w budynku filharmonii znaleziono dwa ciała. Według prokuratury doszło do podwójnego zabójstwa: 60-letniego pracownika ochrony i 26-letniej harfistki. Mężczyzna leżał w kałuży krwi. Martwą kobietę znaleziono w pokoju gościnnym.
Koncert odwołany
- To była młoda dziewczyna. Nie była naszym pracownikiem. Przyjechała do nas z Warszawy i miała dzisiaj z nami zagrać – opowiada skrzypek i dodaje: - Koncert został odwołany. Nie sądzę, że w takiej atmosferze i sytuacji bylibyśmy w stanie cokolwiek zagrać, a ludzie byliby w stanie wysłuchać koncertu.
"Może portier kogoś wpuścił"
Mężczyzna nie rozumie, dlaczego doszło do napadu w instytucji kultury.
- To nie bank. W pierwszym momencie myślałem, że doszło do jakiegoś napadu na tle rabunkowym. Ale przyczyną było chyba coś innego. Nie wiem, może portier kogoś wpuścił - zastanawia się skrzypek.
- Jestem w szoku. Filharmonia to miejsce, które powinno dawać ludziom radość - podsumowuje.
Sprawą zajęła się już prokuratura.
Autor: ansa/mz / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24