Karetka zamiast do Kamionki Małej w powiecie limanowskim, pojechała do Kamionki w powiecie nowosądeckim. 58-latek, do którego byli wezwani ratownicy, zmarł. Kilka godzin później zmarła też żona mężczyzny, która z powodu "silnego stresu" trafiła do szpitala. Niewykluczone, że winę za tragiczną pomyłkę ponosi dyspozytor lub system, którym ten się posługiwał. Prokuratura w Limanowej wszczęła śledztwo w sprawie śmierci dwóch osób. Znane są już wstępne wyniki sekcji zwłok małżeństwa.
Do tragedii doszło w piątek wieczorem. Nieoficjalnie wiadomo, że 58-letni mężczyzna się zadławił, więc rodzina zadzwoniła na pogotowie. Zanim jednak karetka przyjechała na miejsce, minęło 30 minut. Reanimacja 58-latka nie przyniosła skutku. Kilka godzin później zmarła żona mężczyzny.
Znane są już wstępne wyniki sekcji zwłok małżeństwa. - Biegli ustalili, że kobieta zmarła z przyczyn sercowych, najprawdopodobniej był to zawał serca - mówi Małgorzata Odziomek z limanowskiej prokuratury. Mężczyzna zmarł w wyniku zachłyśnięcia.
Prokuratura wszczęła śledztwo
Rodzina zmarłych nie chce komentować sprawy przynajmniej do dnia pogrzebu, czyli do środy. W rozmowie z reporterem TVN 24 stwierdzili jednak, że nie planują dochodzić swoich praw na drodze sądowej. Jednak prokuratura zdecydowała się na wszczęcie postępowania z urzędu, na podstawie medialnych doniesień.
- Prowadzone jest postępowanie o przestępstwo z art. 160 par. 2 i art. 155 kodeksu karnego. Zwłoki zostały zabezpieczone do badań sekcyjnych. Śledztwo ma za zadanie wyjaśnić okoliczności i przyczyny zgonu obu osób - powiedziała portalowi sacz.in Małgorzata Odziomek, zastępca prokuratora rejonowego w Limanowej. Przedmiotem postępowania jest nieumyślne spowodowanie śmierci i narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.
Dwie Kamionki
Feralne zgłoszenie odebrała dyspozytornia w Tarnowie. Pomoc została wysłana, jednak, jak podaje lokalny portal, doszło do pomyłki miejscowości – ratownicy zamiast do Kamionki Małej w powiecie limanowskim pojechali do Kamionki (powiat nowosądecki).
Reporter TVN24 Marcin Kwaśny dowiedział się, że pomyłkę zauważono dopiero, kiedy zespół przyjechał do niewłaściwej miejscowości i nie mógł znaleźć podanego adresu. Dopiero wtedy miał nastąpić kolejny kontakt z dyspozytornią i wysłanie karetki do prawidłowej Kamionki.
Żona zmarłego trafiła do szpitala
To nie koniec tragicznej historii. Następnego dnia do szpitala w Limanowej zgłosiła się żona zmarłego, skarżąc się na ból w klatce piersiowej.
- W karcie medycznej pacjentki, gdy przeprowadzono z nią wywiad w chwili przyjęcia do szpitala, wpisano "stres z powodu śmierci męża w godzinach wieczornych poprzedniego dnia" - powiedział w rozmowie z limanowa.in Mariusz Bobula, zastępca dyrektora Szpitala Powiatowego w Limanowej.
Jak podaje portal, wkrótce po przybyciu kobiety do szpitala nastąpiło zatrzymanie krążenia, 1,5-godzinna reanimacja okazała się bezskuteczna.
"System działa dobrze"
Dyspozytornia na razie nie chce komentować sprawy. Dyrektor pogotowia ratunkowego w Tarnowie potwierdza jednak, że została powołana komisja, która sprawdzi, czy winę za błędne wysłanie karetki ponosi dyspozytor czy system.
- Powołałam komisję, która oceni przyjęcie wezwania i zadysponowanie karetki - mówi TVN24 Kazimiera Kunecka dyrektor Pogotowia Ratunkowego w Tarnowie. Jednak już teraz ocenia, że błąd systemu jest "mało prawdopodobny", bo "system sprawdza się bardzo dobrze".
Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków / sacz.in
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24