Udało się. Betonowe kule miały uniemożliwić wjazd kierowcom na krośnieński rynek i uniemożliwiają, nawet wozom strażackim. Żeby dojechać do palącej się kamienicy na krośnieńskim rynku strażacy musieli szukać objazdu. Stracili czas. - A gdyby chodziło o ludzkie życie? - pytają.
Ogień na dachu jednej z kamienic przy rynku w Krośnie pojawił się w środę po południu. Świadkowie naturalnie wezwali strażaków. Nie pomyśleli jednak, że ci na miejsce nie dojadą.
Wóz strażacki zatrzymały dwie, z pozoru niewielkie betonowe kule zamontowane przy wyjeździe z głównej ulicy prowadzącej na rynek.
Drabina nie dały rady, trzeba było objechać rynek
Strażacy postanowili rozstawić drabinę. Jednak nawet po jej całkowitym rozłożeniu trudno było zlokalizować źródło ognia. Zapadła decyzja: objazd. Ciężkie wozy strażackie musiały się wycofać i wjechać na rynek inną uliczką. Zdjęcia ze zdarzenia otrzymaliśmy od portalu krosno112.pl.
Na szczęście ten pożar nie był groźny. Stwierdzono, że dym wydobywa się z komina, a pali się sadza w przewodzie. Po godzinie akcja została zakończona.
Zakończyłaby się jednak znacznie wcześniej, gdyby nie feralne kule.
Kule są tanie
Jak mówi nam rzecznik krośnieńskiego urzędu, który zadecydował o ich montażu, ich głównym zadaniem jest blokowanie wjazdu na rynek kierowcom. – Wcześniej urządzali sobie rajdy i jeździli po płycie. Myśleliśmy nad innymi rozwiązaniami, ale okazywało się, że każde z nich będzie kosztować bardzo dużo - wyjaśnia nam Joanna Sowa, rzecznik krośnieńskiego magistratu.
Wśród rozważanych rozwiązań były podnośniki. Okazało się jednak, że "ceny są horrendalne". Myślano też o tym, by newralgicznego miejsca pilnował policjant. Pomysł jednak upadł.
Są więc kule.
– Mówią nam, że mamy długie węże i to nie powinien być problem, jednak w takich sytuacjach to problem jest. Nie zawsze wiemy, w którym dokładnie miejscu jest pożar. Trzeba się wycofać i wjechać inną ulicą, a to trwa. Wczorajszy pożar nie był groźny, ale gdyby chodziło o ludzkie życie? – pyta rzecznik krościeńskiej straży Mariusz Kozak.
Będą rozmawiać
Rzeczniczka urzędu tłumaczy, że na rynek prowadzi w sumie 6 dróg. Jednak ulice Sienkiewicza i ulicy Piłsudskiego, przy których stoją kule, to drogi główne, pozostałe są bardzo wąskie.
– Przy wjeździe czy wycofywaniu może dojść do uszkodzenia wozu albo sprzętu – zaznacza Kozak i zapowiada, że strażacy zwrócą się w tej sprawie do magistratu z pismem.
- Do tej pory to rozwiązanie się sprawdzało i nie chcielibyśmy z niego rezygnować. Kule były konsultowane ze strażakami i nie było problemów. Jednak skoro teraz się pojawiły, jesteśmy gotowi do rozmowy na ten temat – zapewnia Sowa.
Jazda bez trzymanki, za to z przeszkodami
Bramki.
W Polsce strażacy muszą zmagać się z wieloma przeszkodami.
By wjechać na autostradę A4, musieli pobrać bilet. Problem urósł do tak poważnych rozmiarów, że wicewojewoda opolski zezwolił, żeby wozy taranowały bramki, jeśli będzie to konieczne.
Inne samochody
Strażacy z Wrocławia na akcję zabrali ekipę TVN24. Wszystko po to, by pokazać, jak - walcząc z czasem - muszą zmagać się przy okazji z ludzką bezmyślnością. Jadąc do pożaru zmagają się bowiem z wieloma przeszkodami.
- Po lewej stoją zaparkowane samochody, które utrudniają dojazd. Po prawej na trasę dojazdu wystawione są kubły do segregacji śmieci. Nie mamy jak się przecisnąć – relacjonowali strażacy.
Inne służby też napotykają problemy z dotarciem do potrzebujących pomocy.
Szlabany
Karetka na sygnale próbowała dotrzeć do nieprzytomnej pacjentki na jednym z osiedli w Gorzowie Wielkopolskim. Nie mogła. Wjazd na parking blokował szlaban. Dyrektor pogotowia stracił cierpliwość i powiadomił o sprawie prokuraturę
Wszystkie służby jakoś sobie radzą. Jednak nie w tak spektakularny sposób, jak np. strażacy z Bostonu. Wybili oni szyby i wygięli maskę BMW by dostać się do hydrantu i ugasić pożar.
Autor: mmw/i / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: | Krosno112