Urodzona pod bombami

Źródło:
tvnwarszawa.pl
"Historia jednego życia". Początki
"Historia jednego życia". Początkizdjęcia Tomasz Zieliński, montaż Paulina Dera
wideo 2/3
"Historia jednego życia". Początkizdjęcia Tomasz Zieliński, montaż Paulina Dera

Rodziła się, gdy umierało Powstanie Warszawskie, w piwnicy domu na Żoliborzu. Ojciec cudem znalazł lekarza i akuszerkę. Pod sufitem podwieszono prześcieradła, żeby odpadający tynk nie sypał się na matkę. Sąsiadki nie dawały dziewczynce szans na przeżycie. Przeżyła. Z okazji urodzin Grażyna Zielińska podzieliła się z nami swoją historią.

"To były dwie warszawskie rodziny, od strony mamy i ojca, od pokoleń. Rodzice byli bardzo młodzi. Mama jeszcze nie pracowała, była 19-letnią dziewczyną. Ojciec miał 20 lat, pracował w składzie aptecznym, teraz się mówi drogeria, na rogu Kruczej i Nowogrodzkiej. To był ogromny skład prowadzony przez jego wuja Leona Szamotulskiego. Pracował jako sprzedawca. Rodzice poznali się w czasie wojny przez wspólnych znajomych, wszyscy pochodzili z Żoliborza. Suzina, Pruchnika, Słowackiego… wszyscy oni mieszkali w tych okolicach".

Ojciec pani Grażyny - Jan Waliszewski - wszystko spisał w książce "Historia jednego życia. Lata 1940-1995". Wspomnienia zebrał bardzo skrupulatnie. Rodzinna kronika liczy ponad 330 stron. W roku 1941 poznałem Basię. Właściwie znałem ją znacznie dawniej, ale nie istniała dla mnie jako dziewczyna - zauważa rzeczowo na łamach kroniki. W czasie wojny jednak coś zaiskrzyło.

Barbara Pietrzakowska i Jan Waliszewski stanęli przed ołtarzem w kościele Świętego Stanisława Kostki, oczywiście na Żoliborzu, w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Jak mówi pani Grażyna, zajechali dorożką, ale na tym luksusy się kończyły, bo czasy były ciężkie. "Panna młoda w sukni ślubnej, ale letniej, a tu śnieg pada. Przyjęcie było w domu u rodziców mojego ojca, bo mieli trochę większe mieszkanie niż rodzice mamy. Było skromnie. Zamieszkali razem na kolonii VIII".

Chodzi o domy zbudowane jeszcze w latach 20. przez Warszawską Spółdzielnię Mieszkaniową. Każdy stary mieszkaniec żachnie się na nazwanie kolonii blokiem czy kamienicą. To jakby plac Wilsona wymówić przez "ł".

Ze wspomnień Jana Waliszewskiego: Dom nasz na Żoliborzu miał się powiększyć o jeszcze jednego mieszkańca. Basia była w ciąży. Uniesienia miłosne i młode siły musiały zaowocować potomstwem. Miał nim być Michaś, tak zapowiadała Basia.

Kolonia VIII, ul. Słowackiego 15/19tvnwarszawa.pl

Brydż się skończył, zaczęło się powstanie

31 lipca był, jak na wojenne warunki, spokojny. Ciepłym, letnim wieczorem siedzieliśmy jeszcze długo na podwórzu VIII kolonii (…) zastanawiając się nad tym, jaki będzie dzień jutrzejszy. (…) 1 sierpnia był ładny, słoneczny, ciepły. Ranek spędziliśmy w mieszkaniu. Nie trzeba się było spieszyć do pracy. Później jakiś mały spacer pobliskimi ulicami. Powrót do domu. Około południa przyszedł Kazik z propozycją, ażeby u niego w domu zagrać w brydża. (…) Po kilku rozdaniach, gdzieś koło godziny 14, nagle za oknami mieszkania wychodzącymi na ulicę Suzina, w pobliżu kotłowni Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, posypały się strzały. Nie były to pojedyncze strzały, ale serie wyraźnie oddawane w walce. W chwilę później potężne detonacje wstrząsnęły szybami mieszkania. Nie mieliśmy pewności, że to wybuchały granaty. Podbiegliśmy do okna. Ulicą Suzina w stronę Słowackiego biegli żołnierze niemieccy w kierunku kotłowni. Strzelanina nie ustawała. Brydż się skończył.

Czytaj też: "Strzały nie cichły". W ciągu pierwszych dni sierpnia 1944 roku zginęło około 10 tysięcy mieszkańców Ochoty

Młodzi ludzie z biało-czerwonymi opaskami na ramionach potwierdzili: powstanie. Na Żoliborzu, na skutek nieprzewidzianej strzelaniny z Niemcami, wybuchło jeszcze przed godziną W. Emocje, która oddał Waliszewski w swoich wspomnieniach, są typowe dla pierwszych dni sierpnia: radość, wiara, nadzieja, ale też naiwność. Jak długo będzie trwało? Nie wiadomo, ale chyba już niedługo. Dzień, dwa. Rosjanie są już na Pradze, a poza tym Zachód pomoże.

Grażyna Zielińska urodziła się w piwnicy, 25 września 1944 rokutvnwarszawa.pl

Życie w piwnicy, poród pod bombami

Tak się jednak nie stało. Życie mieszkańców i mieszkanek kolonii VIII przeniosło się do piwnic. Nie były one skomunikowane, dlatego już w pierwszych godzinach powstania przebito otwory w ścianach: młotami, siekierami, kilofami, czym kto mógł. Chodziło o bezpieczeństwo, o to, by zawalony strop nie odciął drogi ucieczki, by piwnica nie stała się grobowcem.

Tam szykowało się posiłki, które stawały się coraz bardziej skromne. Tam się czytało Biuletyny, prowadziło niekończące się rozmowy, tam się spało. Już po pierwszych dniach walk powstańczych zabrakło elektryczności, gazu i wody. Oczywiście najdotkliwszy był brak tej ostatniej.

A jak było w piwnicach? Te małe komórki, w których ludzie składali węgiel oraz zbędne rupiecie z mieszkań stały się teraz miejscem stałego prawie pobytu całych, nieraz wieloosobowych rodzin. Poznoszono do nich przede wszystkim łóżka, tapczany, kozetki lub po prostu materace albo sienniki do spania. Poszczególne piwniczki, oddzielone od siebie ściankami działowymi pobudowanymi z cegieł poukładanych obok siebie w pewnych odstępach, pozornie tylko oddzieliły mieszkańców sąsiadujących ze sobą komórek. Stwarzało to wrażenie, jakby wszyscy przebywali w jednym pomieszczeniu. Słychać było rozmowy z pobliskich klatek, widać było, co kto robi, co je. Życie stało się jakby wspólne dla wszystkich.

W nocy z 24 na 25 września wydarzyło się coś, co jeszcze mocniej połączyło sąsiadów. I co wydłużyło listę lokatorów kolonii VIII, pod adresem Słowackiego 15/19.

"Akurat trwał nalot, wszyscy byli w piwnicy, było ciemno. Mama, przechodząc z jednego pomieszczenia do drugiego, przewróciła się, w tym momencie rozpoczęła się akcja porodowa. Pewnie w normalnych warunkach potrwałoby to dłużej, ale sytuacja sprawiła, że wyszło nagle. Co robić? Sąsiadki były jednomyślne: trzeba lekarza. Ale gdzie tu lekarz? Ktoś podpowiedział, że po drugiej stronie Słowackiego".

Obie strony głównej arterii Żoliborza łączyło przejście w wykopie.

Dom Skarbowców był i jest olbrzymi na kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt klatek schodowych. W nocy w tym domu miałem odszukać dr Blichowskiego. A jednak odszukałem. Nie pamiętam jak. Ale stanąłem za piwnicznymi drzwiami, za którymi spał człowiek, który miał wziąć na siebie moje kłopoty związane z tym, że w takich warunkach miałem zostać ojcem. Miał wziąć na siebie obowiązek odebrania dziecka i zabezpieczenia zdrowia, a może i życia mojej żonie Basi i temu, co dopiero ma ujrzeć świat. Świat? Piwniczną norę, która w każdej chwili może być wtłoczona w ziemię albo strzępami wylecieć w powietrze.

Czytaj też: Niemcy mordowali mężczyzn, kobiety i dzieci. Odpowiedzialni za śmierć kilkudziesięciu tysięcy osób nigdy nie zostali ukarani

"Ojciec, 20-letni chłopak, pobiegł, znalazła lekarza, doktora Blichowskiego, który powiedział: proszę pana, dopiero wróciłem ze szpitala z dyżuru, nie będę leciał, żeby teraz poród odbierać, nie ma mowy. Ale ojciec go uprosił. Lekarz stwierdził: no dobrze, ale musi pan zorganizować bardzo dużo wody i akuszerkę, kogoś do pomocy. Pod bombami ojciec nosił w wiadrach, sąsiadki pomagały, nawet tę akuszerkę wyciągnął spod ziemi. Sąsiadki znalazły jakieś prześcieradła, żeby na rodzącą nie sypał się brud, pył i gruz. Podwiesili cały sufit tymi prześcieradłami, żeby to się na nich zatrzymało. Akcja porodowa trwała krótko, przyszła na świat dziewczynka".

Nie wiem, o której godzinie, kto ją odebrał, czy dr Blichowski, czy pani akuszerka. Jak to się wszystko odbyło w tej piwnicy bez wody bieżącej, bez możliwości kąpania, bez możliwości dokonania jakiekolwiek zabiegu. Pod bombami, pociskami, w kurzu i pyle sypiących się ścian przyszedł na świat człowiek. Słowo stało się ciałem (…) Teraz musieliśmy żyć lub zginąć nie we dwoje, ale we trójkę. Tak trzeba było patrzeć na rzeczywistość. Niemcy atakowali coraz mocniej.

Narodziny w piwnicy, pod bombami
Narodziny w piwnicy, pod bombamizdjęcia Tomasz Zieliński, montaż Paulina Dera

"Wynędzniali, brudni, osmaleni, zarośnięci, głodni"

Powstanie dogorywało. W miarę opanowywania kolejnych dzielnic miasta Niemcy wypędzali ich mieszkańców. Ludność cywilna trafiała do obozu przejściowego w Pruszkowie. Po latach na pomniku Dulagu 121 pojawi się wszystko mówiący napis: "Tędy przeszła Warszawa".

29 września strzelanina nagle ucichła. Siedzieliśmy wystraszeni po piwnicach, jakby oczekując na coś strasznego, na koniec, na najgorsze. Nagle gdzieś z końca podziemnych korytarzy rozległ się głos: Alles raus! I to był koniec powstania. Wynędzniali, brudni, osmaleni, zarośnięci, głodni zaczęliśmy wychodzić w piwnic.

Opis tej wędrówki w "Historii jednego życia" pokazuje, jak na wojnie groza przenika się z absurdem: Ludzie wychodzili z tym tylko, co mogli wziąć do rąk i udźwignąć, ze świadomością tego, że nie wiadomo, jak długo, jak daleko trzeba będzie iść i jak prędko ten marsz będzie się odbywał. Toteż ludzie wynieśli z piwnic, z domów niejednokrotnie rzeczy najdziwniejsze. Niektóre kobiety założyły futra, inne płaszcze, spod których wystawały jakieś balowe suknie, niesiono skórzane walizy obok worków na kartofle (…) Jedni wzięli klatki z kanarkami, a inni tłumoki lub teczki. Tragiczne były te kolumny ludzi, którzy po sześćdziesięciu dniach wolności spędzonych w piwnicach szli znowu do niewoli w słońcu.

Autor tych słów też musiał wyglądać dziwnie. Na potwierdzenie słowa jego córki: "Ojciec niósł mnie i krzesło. Co jakiś czas stawali, wtedy matka mogła mnie nakarmić".

Grażyna została Marią, bo ksiądz nie lubił "pogańskich imion"

Pierwszy etap tej drogi kończył się na Dworcu Zachodnim. Stamtąd młodzi rodzice z maleństwem w beciku ruszyli do Pruszkowa pociągiem do przewozu węgla. W obozie przejściowym skierowano ich do hali numer dwa, przeznaczonej dla osób chorych i niepełnosprawnych.

"Spali na jakichś stołach. Żeby jak najbardziej oddzielić mnie od człowieka chorego na gruźlicę, ułożyli się tak: najpierw chory, obok jego żona, dalej moja mama, potem mój ojciec, dopiero na końcu ja. Żeby być jak najdalej od chorego. Z jedzeniem było bardzo kiepsko. Rodzice dopuszczali, że mogę nie przeżyć, bo warunki higieniczne katastrofalne, więc dziecko trzeba szybko ochrzcić".

Imię wybrali szybko i zgodnie. Urodziła się w ogniu walk, była dla mnie symbolem, a może właśnie ucieleśnieniem Grażyny Mickiewiczowskiej, tej bohaterskiej dziewczyny - Litwinki z dramatu mistrza Adama. A na drugie Maria - niech będzie jej opiekunką matka Jezusa.

Księdzu (znalezionemu w jakiejś pakamerze) propozycja nie przypadła go gustu. Imię Grażyna uznał za "pogańskie". "Mówią księdzu, że Grażyna, ale ksiądz oburzony, że takich wymyślonych imion to się teraz nie daje. Wykluczone, musi mieć na imię Maria, Matka Boska będzie nad nią czuwała. Mieli 19 i 20 lat i musieli się zgodzić. I tak zostałam Marią Grażyną, ale całe życie funkcjonowałam jako Grażyna Maria. Nikt na mnie nie mówi Maria".

W końcu Jan, Barbara i Grażynka wrócili na Żoliborz. "Sąsiadki się zabrały, pocieszały rodziców, bo przecież dziecko nie żyje. Urodzona w strasznych warunkach, wygnana do Pruszkowa... Uznały, że dziecko nie miało szans, by przeżyć. A jednak".

Grażyna Zielińska wciąż mieszka na Żoliborzu, już nie w kolonii, w bloku. Ale w okolice miejsca swoich narodzin zagląda. "Często przychodzę, cieszę się, że w kinie Tęcza znów coś się dzieje, że wciąż działa przedszkole, w którym zaczynałam swoją edukację, że nowe kawiarenki powstają". Podwózki odmawia, chce zajrzeć jeszcze do Merkurego, bo "mają tam najlepszy ser".

"Urodziła się córeczka". Miała być Grażyna
"Urodziła się córeczka". Miała być Grażynazdjęcia Tomasz Zieliński, montaż Paulina Dera

Wszystkie cytaty z "Kronika jednego życia. Lata 1940-1995" oznaczone są kursywą.

Autorka/Autor:Piotr Bakalarski

Źródło: tvnwarszawa.pl

Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl

Pozostałe wiadomości

Saturn - kundel z podwarszawskiego schroniska - stał się dawcą nerki dla rasowego owczarka z hodowli. Fundacja zajmująca się ochroną zwierząt informuje teraz, że lekarz weterynarii, który okaleczył psa, usłyszał wyrok.

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pięć tysięcy złotych mandatu i 10 punktów karnych kosztowało 20-latka driftowanie na parkingu przed sklepem w Piasecznie. Wszystkiemu przyglądali się członkowie jego rodziny, a ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć".

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Skrzywdził rodzinę, odebrał ojca dzieciom - mówią o Łukaszu Ż. żona i matka zmarłego 37-letniego Rafała. Podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w czwartek zostanie przewieziony z Niemiec do Polski. Prokuratura przedstawi mu zarzuty.

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Źródło:
"Uwaga!" TVN, tvnwarszawa.pl

- Moją rolą, jako mamy, jest zadbać o to, żeby dzieci nie zapomniały, jaki był tatuś. Każdej nocy o tym rozmawiamy, krzyczymy: "tatusiu, kochamy cię" - tak mówi wdowa po panu Rafale, który zginął dwa miesiące temu w wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Auto, którym jechała cała rodzina, staranował swoim samochodem Łukasz Ż. 14 listopada mężczyzna trafi z Niemiec prosto w ręce polskich służb.

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

Źródło:
Fakty TVN

W miejscowości Jedlińsk pod Radomiem dachowała karetka, która wracała z wezwania, bez pacjenta. "Jechało nią dwóch mężczyzn, jeden z nich poniósł śmierć na miejscu, drugi trafił do szpitala" - podała policja. Prokuratura wyjaśnia, kto był sprawcą wypadku.

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjant z Ostrołęki wracał po służbie do domu, gdy zobaczył siedzącego na poboczu mężczyznę. Pieszy był wyraźnie zdezorientowany, na nogach miał klapki. Funkcjonariusz pomógł wyziębionemu mężczyźnie, który miał zamiar pieszo dotrzeć do domu. Miał jeszcze 30 kilometrów.

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Twarz miał zakrytą szalikiem, a na głowie kaptur. Groził pracownikom stacji paliw przedmiotem przypominającym broń palną. Ukradł pieniądze z kasy i uciekł w kierunku drogi wojewódzkiej numer 7.

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zakończyło się śledztwo w sprawie ataku w szkole w Kadzidle (Mazowieckie). 18-letni Albert G. zaatakował uczniów. Do szpitali trafiły trzy osoby. Tuż po zdarzeniu nożownik usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób. Po roku od zdarzenia stanie przed sądem.

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W środę przed Sądem Okręgowym w Warszawie mowy końcowe wygłosili obrońcy oskarżonych w sprawie o zabójstwo byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony. To jedna z najgłośniejszych zbrodni początku lat 90. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku.

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Źródło:
PAP

Policjanci wyjaśniają okoliczności poważnego wypadku pod Legionowem. Ranni zostali mężczyźni wykonujący prace na drodze. Obaj stali przed autem, w które wjechał inny kierowca.

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

"Decyzją Mazowieckiego Konserwatora Zabytków wpisem objęte zostały brama główna wraz ogrodzeniem (trzy przęsła), budynek dyrekcji, hala kolebkowa, części hali spawalni, części hali tłoczni wraz z rampą wjazdową oraz główne ciągi komunikacyjne i teren położony przy ul. Jagiellońskiej w Warszawie" - poinformowano w środę.

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Źródło:
PAP

Jak wynika z danych ratusza, przemoc domowa w dalszym ciągu jest silnie związana z płcią i zdecydowana większość osób jej doświadczających to kobiety. A w skrajnych przypadkach może być przyczyną bezdomności. Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności. One bardzo potrzebują wsparcia.

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Parking P+R przy stacji metra Młociny przejdzie kompleksową przebudowę. Wymieniona zostanie nawierzchnia, a obiekt zyska rozwiązania, które ograniczą zużycie energii.

Największy parking P+R do przebudowy

Największy parking P+R do przebudowy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prokuratura przesłuchała już wszystkich świadków w sprawie śmierci 31-latka na plebanii w Drobinie niedaleko Płocka (Mazowieckie). Śledczy mają otrzymać na początku lutego przyszłego roku wyniki badań toksykologicznych zmarłego.

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Źródło:
PAP

75-latkę osaczali przez kilka dni. Przekonali ją, że bierze udział w policyjnej obławie i jest świadkiem incognito. Byli tak wiarygodni, że nie wierzyła prawdziwym policjantom i swoim bliskim, którzy sygnał o jej dziwnym zachowaniu dostali od pracownika banku. Przekazała oszustom ponad pół miliona złotych. Na jej szczęście prawdziwi policjanci działali. Oszuści wpadli w zasadzkę, a teraz zostali oskarżeni o oszustwo, grozi im do 10 lat więzienia.

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na terenie powiatu kozienickiego doszło do dwóch groźnych wypadków z udziałem dzikich zwierząt. W Magnuszewie kierowca zderzył się z łosiem, który wbiegł na jezdnię. W Zajezierzu kobieta potrąciła sarnę. Policja przestrzega przed wzmożonym ruchem zwierząt w rejonach zalesionych.

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Studenci, którzy nie kupowali dyplomów, ale rzetelnie na nie zapracowali, mają poważne problemy. Po aferze korupcyjnej Collegium Humanum zmieniło nazwę, ale to tylko spotęgowało kłopoty. Część studentów zdecydowała się już na pozew zbiorowy przeciwko uczelni. Materiał Łukasza Łubiana z programu "Polska i Świat" TVN24.

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Źródło:
TVN24

Urząd dzielnicy Mokotów zapowiedział, że w najbliższych miesiącach wybudowane zostanie 650 metrów nowej drogi rowerowej w ciągu ulic Domaniewskiej i Suwak. W ramach prac przebudowane zostaną chodniki oraz jedno z przejść dla pieszych.

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policja zatrzymała 23-letnią mieszkankę warszawskiego Targówka podejrzaną o posiadanie znacznej ilości mefedronu i marihuany. W mieszkaniu kobiety znaleziono m.in. pojemniki z poporcjowanymi narkotykami oraz wagę elektroniczną.

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Piaseczna w niecałą godzinę dwukrotnie zatrzymali 44-letniego mężczyznę, który prowadził samochód nietrzeźwy i bez prawa jazdy. - Musiałem odwieźć partnerkę do domu - tłumaczył.

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Źródło:
PAP

Auto ciężarowe, dwa busy i samochód osobowy. W środę rano na autostradzie A2 doszło do poważnego wypadku. Są ranni.

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjanci ze Śródmieścia zatrzymali czterech obywateli Turcji, w tym podejrzanego o brutalny atak nożem. 23-latek usłyszał już zarzuty: usiłowania spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, posiadania narkotyków oraz kierowania samochodem pod ich wpływem.

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

Źródło:
tvnwarszawa.pl