Policja wyjaśnia kolizję na ulicy Wolskiej i sprawę porzuconego, rozbitego lamborghini. Jak podaje stołeczna komenda, przesłuchany został mężczyzna, który przyznał się do kierowania autem. Kilka dni po zdarzeniu z parkingu na Jana Kazimierza lamborghini odjechało na lawecie i na nowych kołach. Poprzednie zniknęły, a auto przez jakiś czas stało na cegłach.
15 stycznia, w sobotę wieczorem, na ulicy Wolskiej doszło do kolizji trzech samochodów: lamborghini, toyoty oraz renault. Jeden z kierowców, poruszający się lamborghini, odjechał z miejsca zdarzenia. Rozbite auto porzucił na Odolanach, przy ulicy Jana Kazimierza. Policjanci przeprowadzili na miejscu oględziny pojazdu i ustalali prawdopodobnego kierującego.
Samochód na gruzińskich tablicach rejestracyjnych wzbudzał duże zainteresowanie okolicznych mieszkańców, którzy chętnie robili mu zdjęcia i dyskutowali o osobliwym okazie na osiedlowych forach. Auto nie przetrwało jednak w pierwotnym kształcie, a z odolańskiego parkingu odjechało kilka dni później na lawecie. - Rano po kolizji pojazd miał jeszcze emblemat z logo lamborghini i czarne felgi. W momencie gdy był zabierany przez służby drogowe, z przodu nie było już emblematu. Zamontowano też inne koła na felgach w jasnym odcieniu. Te poprzednie były ciemne - zwrócił uwagę reporter tvnwarszawa.pl Artur Węgrzynowicz.
"Przyznał się do kierowania"
Zapytaliśmy Komendę Stołeczną Policji, na jakim etapie jest ta sprawa i czy udało się ustalić sprawcę kolizji. - W Wydziale Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji są prowadzone czynności wyjaśniające dotyczące zdarzenia drogowego, które zaistniało 15 stycznia około godziny 23.30 na ulicy Wolskiej w Warszawie. Do sprawy został przesłuchany mężczyzna, który przyznał się do kierowania pojazdem w tym dniu i spowodowania zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym - przekazała Gabriela Putyra z KSP.
Dodała, że Komenda Rejonowa Policji IV, która obejmuje między innymi Wolę, nie ma zgłoszenia o kradzieży kół z lamborghini. Policjantka zastrzegła przy tym, że sprawą zajmuje się stołeczny WRD i niewykluczone, że kierowca mógł coś powiedzieć na ich temat w trakcie przesłuchania, jednak jego treść nie może być ujawniona na obecnym etapie.
Tiktokerka i "lambo"
Od naszych czytelników dostaliśmy informację, że związek ze sprawą może mieć młoda Tiktokerka. W dniu zdarzenia zamieściła ona w swoich mediach społecznościowych relację, na której widać było takie samo pomarańczowe lamborghini na gruzińskich tablicach rejestracyjnych. Dzień później opublikowała też nagranie z wnętrza auta, które wygląda jak lamborghini. Na wideo kobieta występuje z zamaskowanym mężczyzną i oboje poruszają się w rytmie podłożonej muzyki. W komentarzu pod nagraniem Tiktokerka napisała: "1h before lambo died" [godzinę przed śmiercią lamborghini - red.].
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / tvnwarszawa.pl