W środę odbyło się posiedzenie aresztowe Patryka D., podejrzanego o śmiertelne potrącenie niepełnosprawnego mężczyzny na Marszałkowskiej. Sąd zdecydował się aresztować kierowcę porsche na okres trzech miesięcy. Z kolei śledczy ustalili tożsamość ofiary wypadku.
Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie prokurator Aleksandra Skrzyniarz, sąd przychylił się do wniosku prokuratora i zastosował wobec Patryka D. środek zapobiegawczy w postaci aresztu tymczasowego. Prokuratura wnioskowała o to, aby "zabezpieczyć prawidłowy tok postępowania".
W poniedziałek D. został zatrzymany pod zarzutem spowodowania śmiertelnego wypadku przy ulicy Marszałkowskiej, do którego doszło w nocy z soboty na niedzielę. W wyniku tego zdarzenia zginął niepełnosprawny mężczyzna. Dodatkowo mężczyzna usłyszał również zarzut posiadania substancji psychotropowej w postaci mefedronu, ujawnionego podczas przeszukania mieszkania.
Przez kilka dni śledczy nie mogli ustalić tożsamości ofiary wypadku. Na policję zgłosiły się jednak osoby bezdomne, zaniepokojone nieobecnością kolegi. W środę Aleksandra Skrzyniarz przekazała, że pod kołami porsche zginął 45-letni mężczyzna, żyjący od wielu lat na ulicy. Sekcja zwłok ofiary odbędzie się w czwartek.
Patryk D. miał zatrzymywane prawo jazdy
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie poinformowała, że z aktualnych ustaleń wynika, że podejrzany naruszył dwie zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym - obowiązek zachowania szczególnej ostrożności podczas wyprzedzania, jak również poruszania się z prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem. Do potrącenia pieszego doszło poza przejściem dla pieszych, ale poruszający się z prawidłową prędkością inny kierowca zatrzymał się i ustąpił pierwszeństwa pieszemu. Kierujący porsche Patryk D. wyprzedził ten samochód i uderzył poruszającego się o kulach mężczyznę, który zginął na miejscu.
Początkowo prokurator Skrzyniarz przekazała nam, że kierowca porsche miał zatrzymane prawo jazdy. W środę poinformowała jednak, że uprawnienia do prowadzenia pojazdów były zatrzymywane mu wcześniej. - W momencie wypadku nie było wydanej decyzji o cofnięciu uprawnień - sprostowała. W rozmowie z TVN24 wyjaśniła również, że mężczyzna odpowiadał wcześniej za wykroczenia drogowe, między innymi za przekraczanie dozwolonej prędkości.
W najbliższych dniach zostanie powołany biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych, którego ekspertyza pozwoli śledczym na ustalenie, z jaką prędkością Patryk D. poruszał się w chwili zderzenia z pieszym. Po uzyskaniu opinii toksykologicznej krwi podejrzanego będzie możliwe ostateczne stwierdzenie, czy mężczyzna nie był pod wpływem jakiejkolwiek substancji psychoaktywnej. Badanie zrobione tuż po wypadku nie wykazało, aby kierowca porsche był pod wpływem alkoholu lub narkotyków.
Patryk D. nie przyznał się do stawianych zarzutów. Złożył wyjaśnienia, których na tym etapie postępowania prokuratura nie ujawnia.
MJN: to motoryzacyjny patoinfluencer
O sprawie na Facebooku obszernie pisze stowarzyszenie Miasto Jest Nasze. Jego działacze przekonują, że w wypadku uczestniczył "motoryzacyjny patoinfluencer", który miał chwalić się wcześniej w social mediach jazdą z prędkością 300 km/h. "Zabił pieszego poruszającego się o kulach. Wjechał w niego z taką siłą, że jego szczątki były rozrzucone na kilkanaście metrów. Ile musiał jechać? Policja nie podała tej informacji, za to zaczęła od razu przerzucać winę na ofiarę, pisząc kłamstwa o 'przechodzeniu w niedozwolonym miejscu'" - alarmowali działacze MJN.
Według nich, w sobotę w Warszawie odbywały się też nielegalne nocne wyścigi, za co winę w ich ocenie ponosi "Polska Policja, która latami zajmowała się rozdawaniem odblasków pieszym zamiast infiltrować znane wszystkim grupy FB poświęcone nocnym wyścigom po mieście i wyłapywaniem potencjalnych drogowych zabójców".
MJN podaje też, że wskazany przez nich influencer, który dotychczas był aktywny w mediach społecznościowych, tuż po wypadku zablokował dostęp do swoich profili.
Źródło: PAP, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl