Aktywista klimatycznego ruchu Extinction Rebellion zablokował rano jezdnię mostu Poniatowskiego. Został przeniesiony na chodnik. - Mężczyznę otoczyło kilkunastu policjantów, na miejsce przyjechało 10 radiowozów. Są utrudnienia w ruchu - informował nasz reporter.
- Na chodniku mostu Poniatowskiego na wysokości praskiego brzegu siedzi aktywista, który trzyma w ręku baner z napisem: "Jestem przerażony, że będę mógł zabić za wodę w wojnie klimatycznej". Mężczyznę otoczyło kilkunastu policjantów. Na miejsce przyjechało 10 radiowozów - opisywał około godziny 8.30 reporter tvnwarszawa.pl Tomasz Zieliński.
Extinction Rebellion prowadziło relację z akcji na Facebooku. Aktywiści nazwali ją "buntem przeciw wymieraniu". Manifestacja zakończyła się po godzinie 9. Nie ma już utrudnień w ruchu.
"Ludzie w tamtym budynku mają nas gdzieś, nie możemy na nich liczyć"
W środę członkowie tej samej grupy protestowali przed Sejmem na Wiejskiej. Wyjaśnili, że w środę upłynął wyznaczony przez nich termin dla parlamentu na powołanie panelu obywatelskiego do walki z kryzysem klimatycznym. - 24 listopada ubiegłego roku powiedzieliśmy parlamentowi "macie trzy miesiące". Dzisiaj mija ostatni dzień, który parlamentarzyści dostali na zainicjowanie przeprowadzenia obywatelskiego, ogólnopolskiego panelu klimatycznego. Ich czas dzisiaj upłynął - mówiła Jadwiga Klata.
Jej zdaniem panel obywatelski jest "jedynym narzędziem, które jest dostosowane do sytuacji politycznej, w której się znajdujemy". - Ludzie siedzący w tym budynku są zbyt powolni, są za mało radykalni, nie chronią nas - mówiła aktywistka Extinction Rebellion, wskazując Sejm. - Jedynie obywatelki i obywatele razem z naukowcami i naukowczyniami mogą podjąć wystarczające decyzje, żeby żyć godnie za kilkadziesiąt lat. Przyszliśmy pięknie ubrani i milczący, tak jak milczy władza wobec katastrofy. Każde z nas zawiązało dzisiaj na barierkach Sejmu wstążeczkę, na której zapisaliśmy rzeczy nam najdroższe. Rzeczy, o które walczymy, rzeczy, o które się boimy, które są nam odbierane przez ludzi odgrodzonych tymi barierkami. Na naszych plecach napisaliśmy "czas na bunt", ponieważ ich czas się skończył – podkreśliła.
- Jestem wściekła, ponieważ w tym budynku odgradzają się od nas ludzie, którzy przysięgli nas chronić; którzy w ustawie o wykonywaniu mandatu posła ślubują strzec obywateli, strzec naszych żyć. A zamiast tego, w momencie historycznym oni wolą dyskutować o jakichś głupotach, zajmować się własnymi karierami, kłócić się na mównicy Sejmu. Ludzie w tamtym budynku mają nas gdzieś, nie możemy na nich liczyć. Chcę powiedzieć to wszystkim ludziom: na nich nie możemy liczyć - podsumowała Jadwiga Klata.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / tvnwarszawa.pl