Choć przebudowa Anielewicza zakończyła się pół roku temu, przejazd wciąż utrudniają pozostawione tam skrzynki energetyczne. Wszystko przez to, że firma odpowiedzialna za projekt ścieżki rowerowej, wciąż nie przygotowała jego korekty. - Musimy się w to zaangażować, bo trwa to za długo, jak na skalę problemu - przyznaje rzecznik Zarządu Dróg Miejskich.
Przypomnijmy: pod koniec czerwca, z kilkumiesięcznym poślizgiem zakończyły się prace na Anielewicza. Drogowcy zlikwidowali znajdujące się w tym miejscu bariery dla użytkowników jednośladów i wytyczyli rowerową drogę. Ale już w marcu zwracaliśmy uwagę, że niepokoić mogą skrzynki energetyczne pozostawione na środku nowej ścieżki rowerowej przy skrzyżowaniu z Esperanto. Zarząd Dróg Miejskich zapewniał nas, że zostaną usunięte w ciągu kilku tygodni, ale tak się nie stało. Do sprawy wróciliśmy we wrześniu. - Cały czas trwają rozmowy Innogy z projektantem ścieżki, bo to nie ZDM go wykonywał. Skrzynki zostaną usunięte, kiedy oni się dogadają - wyjaśnił wówczas rzecznik ZDM Jakub Dybalski.
Minęło kilka kolejnych miesięcy, a skrzynki ze ścieżki nie zniknęły. Co prawda, można nią przejechać harmonijnie, bez przeszkód wzdłuż Anielewicza, ale przy ulicy Esperanto zamiast płynnego, bezkolizyjnego wjazdu w Anielewicza, nagle na środku wyrastają skrzynki. Dookoła ustawiono barierki, aby w nie nie wjechać.
- Rozmawialiśmy z Innogy i oni nie widzą problemu z przestawieniem, natomiast korekty projektu wciąż nie mamy. Skończy się najpewniej na wspólnym spotkaniu naszym, projektanta i Innogy. Musimy się w to zaangażować, bo trwa to za długo, jak na skalę problemu - przyznał w środę Jakub Dybalski.
Projektant zapomniał o skrzynkach
Pytania w tej sprawie wysłaliśmy również do Innogy. Czekamy na odpowiedź. We wrześniu operator wyjaśniał nam, że rozmowy z projektantem ścieżki zakończyły się na przekazaniu mu warunków, jakie ma spełnić. - Mamy wystąpienie z listopada 2020 roku podmiotu prywatnego w zakresie przebudowy infrastruktury w rejonie ulic Anielewicza i Esperanto. W odpowiedzi na te sprawę przekazane zostały przez nas warunki, jakie należy spełnić w celu wykonania prac. Od tamtej pory inwestor ten nie przedstawił wymaganych dokumentów dla zrealizowania prac - informowała Aleksandra Smolarska-Flis z biura prasowego Innogy.
A właściwie dlaczego w tej sprawie to projektant ścieżki ma "dogadywać się" z energetykami, a nie ZDM? - Przygotowanie projektu to nie tylko narysowanie tego, co mają zrobić budowlańcy, ale też zgromadzenie wszelkich potrzebnych zezwoleń i uzgodnień (z policją, operatorami sieci podziemnych, konserwatorem i tak dalej), koniecznych do rozpoczęcia prac. Tak żeby wykonawca dostał od nas całą, gotową dokumentację i mógł ruszyć z łopatami w teren. Projektant przebudowy Anielewicza przygotował wadliwą dokumentację i jego obowiązkiem jest tę wadę naprawić, czyli między innymi załatwić brakujące uzgodnienia w sprawie skrzynki, o której zapomniał - wyjaśniał nam Dybalski.
Rowerzyści bez barier
Celem przebudowy Anielewicza była likwidacja barier dla rowerzystów. Zmiany objęły dwa miejsca: na odcinku od Okopowej do Karmelickiej powstała droga rowerowa, a przy skrzyżowaniu Anielewicza z drugą z tych ulic pojawiło się rondo. Drogowcy wyjaśniali przed rozpoczęciem przebudowy, że szeroki przekrój jezdni w tym miejscu skłaniał kierowców do rozwijania niebezpiecznych prędkości. Pasy ruchu zostały zwężone, przy zachowaniu dotychczasowego jednopasmowego przekroju obydwu ulic. Na obwodzie ronda zaprojektowana została droga dla rowerów, która ma swoją kontynuację po dwóch stronach Anielewicza aż do skrzyżowania z Okopową.
Z części jednopasmowej jezdni drogowcy wykroili pasy dla rowerów. Przy skrzyżowaniach wyznaczone zostały dodatkowe pasy do skrętów.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl