- Jak zaczynam wyprzedzać, to po pierwsze robię to w miejscu, w którym mogę, a po drugie upewniam się zawsze, czy jedzie za mną osobówka. Na pewno nikogo wtedy nie było, więc zdecydowałem się na ten manewr. Jechałem około 88/89 kilometrów na godzinę, wyprzedzanie było płynne i nie trwało długo. Nie spodziewałem się tego, co zauważyłem za chwilę. Kończyłem już wyprzedzać, a wtedy samochód osobowy wyprzedził dwie ciężarówki z prawej strony, pasem do skrętu. Jechał 150, może 200 kilometrów na godzinę, a później gwałtownie zahamował - relacjonował w rozmowie z Kontaktem 24 kierowca.
Jak dodał, udało mu się wyhamować, ale - w jego ocenie - sytuacja mogła się skończyć wypadkiem. - Jechałem samochodem z 20-tonowym towarem, nie jest łatwo szybko wyhamować. Mogłem uderzyć w barierki, w ciężarówkę obok albo w tył samochodu osobowego. Gdyby ktoś za mną jechał z dużą prędkością, to mogło się to skończyć nawet tragicznie. Rozumiem, że można się śpieszyć, ale trzeba myśleć. Dla mnie takie zachowanie to przykład braku wyobraźni. Jeżdżę zawodowo od ośmiu lat i taką sytuację widziałem po raz pierwszy. Tym razem skończyło się na nerwach, ale mogło zakończyć się tragicznie. Nagranie wysłałem na policyjną skrzynkę "Stop agresji drogowej" - powiedział kierowca.
Autorka/Autor: ek, katke/b
Źródło: Kontakt24, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: bojar / Kontakt 24