Białe porsche blokujące przejście dla pieszych i stojącego przy nim sportowca sfotografował Artur Kurasiński. - Kierowca zaparkował swoje białe sportowe cacko na przejściu dla pieszych, zostawiając może 40 cm do ściany budynku. Na przejście nie wejdziesz, koło samochodu nie przejdziesz – komentował autor zdjęć.
Teraz z zajścia tłumaczy się sam koszykarz.
"Aniołkiem nie jestem"
- Wyskoczyłem do sklepu po buty, a kolega stanął i włączył światła awaryjne. Poprosiłem go, żeby odjechał – wyjaśniał w czwartek Gortat. - Następną rzeczą jaką zobaczyłem był samochód stojący na przejściu dla pieszych – kontynuował. Jak mówi, stał przy samochodzie, ponieważ kolega zabrał kluczyki i… poszedł. - Kolega będzie musiał to odpracować – żartuje koszykarz.
Czy Gortat wstydzi się takiego parkowania? - Nie wstydzę się – mówi krótko. - Wstydzić to się można, gdy ktoś w meczu wrzuci za kołnierz 30 punktów – dodaje. Winę bierze na siebie. – Ludzie popełniają większe błędy. Stało się, biorę winę na siebie – mówi Gortat.
Wie, że jest postrzegany jako ktoś, kto źle zaparkował. - Nie jestem aniołkiem i popełniam błędy. Nie ma co tego wywlekać – ucina.
Wybitny koszykarz
Marcin Gortat jest koszykarzem wybitnym. Ma za sobą znakomity sezon w NBA. Starają się o niego najlepsze kluby ligi. Chcieli by go u siebie m.in. wielcy Los Angeles Lakers, Dallas Mavericks i Washington Wizards. Marcin może przebierać w ofertach i oczekiwać kontraktu przekraczającego 10 milionów dolarów. Żaden Polak nigdy nie zaszedł w NBA tak wysoko.
Gortat znany jest też ze swojego społecznego zaangażowania. Ma fundację MG13, która promuje koszykówkę wśród dzieci i regularnie odwiedza Polskę, by spotkać się z młodymi sportowcami. Również tym razem przyjechał do Warszawy m.in. właśnie po to, by wziąć udział w treningu młodzieżowców.
wp//ec