- To jest taka (najbardziej) sprawiedliwa wśród niesprawiedliwych metod naliczania opłat za odpady – mówił o uzależnieniu stawki za wywóz śmieci od zużycia wody Paweł Głuszyński z Towarzystwa na Rzecz Ziemi, który - wraz z Krystianem Krupą z Instytutu Jagiellońskiego - był gościem czwartkowego "Tak jest" w TVN24.
Od 1 kwietnia w wielu miastach zmieniły zasady naliczania opłat za odbiór śmieci. W Warszawie połączono je ze zużyciem wody (metr sześcienny pomnożony przez 12 złotych i 73 grosze). Dla wielu mieszkańców oznaczało to duże podwyżki. Nad tym, czy to najlepsza metoda obliczania stawki, zastanawiali się goście "Tak jest".
"Bardzo duża grupa osób nie płaci za odpady"
- Niestety w sytuacji Polski mamy do czynienia z takim zjawiskiem, że bardzo duża grupa osób nie płaci za odpady. Nie wiem, na ile te dane są prawdziwe, ale według sprawozdań urzędów marszałkowskich za odpady w Polsce nie płaci blisko 10 milionów osób, więc jedna trzecia społeczeństwa. Taki sam problem ma też Warszawa. Tutaj skala też nie jest dokładnie jednoznacznie do określenia. Być może nawet pół miliona osób takiej opłaty nie uiszcza – mówił Paweł Głuszyński z Towarzystwa na Rzecz Ziemi.
Jak dodał, że problemem w Warszawie jest to, że wielu ludzi tu mieszka, ale nie melduje się i nie składa przy tym deklaracji, na podstawie której wyliczało się opłatę za odpady. Dlatego miasto musiało skorzystać z innych możliwości, które daje prawo.
- Na pewno jest to jeden z dozwolonych sposobów naliczania opłaty za odpady zgodnie z Ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Artykuł szósty dopuszcza naliczanie według zużycia wody, według powierzchni lokalu lub według liczby ludności, liczby zamieszkujących jeden lokal – zauważył Krystian Krupa z Instytutu Jagiellońskiego. On też mówił, że powszechne jest zaniżanie metrażu czy deklarowanej liczby osób zamieszkujący dany lokal, by płacić mniej.
- Z tego punktu widzenia powiązanie opłaty za odpady ze zużyciem wody jest sposobem najbardziej obiektywnym. Podobnie do zużycia energii elektrycznej pozwala zmierzyć generalnie te opłaty w sposób mniej podlegający ewentualnie manipulacji. Warto zaznaczyć, że pomiar ilości odpadów produkowanych przez gospodarstwo domowe jest dużo trudniejszy niż pomiar wody czy energii elektrycznej – przekonywał Krupa.
Stawka od ilości odpadów? "Taka opcja nie jest rozważana"
Pytany, czy opłat nie można naliczać w prostszy sposób, np. od ilości odpadów, Głuszyński odpowiedział: - Taka opcja nie jest rozważana przez Ministerstwo Klimatu, które odpowiada za nowelizację tych przepisów. Jest to tak zwany system "płacisz za tyle, ile wytwarzasz". Ewentualnie zostanie wprowadzona opcja rozliczania indywidualnego mieszkańców w zabudowie wielorodzinnej, wielolokalowej, czyli na przykład w blokach. Natomiast ministerstwo oponuje, zresztą samorząd podobnie, żeby wprowadzić tę opłatę uwarunkowaną właśnie dokładnie ilością odpadów, którą oddajemy do systemu.
Jak dodał, samorządy twierdzą, że takie rozwiązanie zwiększyłoby koszty administracyjne systemu. - To nieprawda i takie systemy funkcjonują w dziesiątkach, setkach, tysiącach miast w Europie Zachodniej i też na innych kontynentach. I to jest najbardziej sprawiedliwa metoda i pozwalająca na to, że znacznie poprawia się system segregacji – stwierdził Paweł Głuszyński.
Źródło: tvnwarszawa.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24