Kolejny dzień pomocy uchodźcom na Dworcu Centralnym, gdzie tłumy ludzi z Ukrainy czekają na dalszą podróż. Wolontariusze pracują dzień i noc, by pomóc zagubionym osobom, nakarmić i przekazać im artykuły higieniczne. Jak przyznają - są już zmęczeni i zirytowani na bezradność, z jaką się mierzą. - Tracą już ochotę, a jeśli stąd odejdą, ci ludzie zostaną bez jakiejkolwiek pomocy - opisuje reporter tvnwarszawa.pl.
Sytuację na Dworcu Centralnym sprawdzał w czwartek rano reporter tvnwarszawa.pl Artur Węgrzynowicz. W nocy przyjechały kolejne autobusy i pociągi z uchodźcami. - Nadal, jak mówią wszyscy wolontariusze, z którymi rozmawiałem, brakuje koordynacji i pomocy ze strony wojewody i rządu. W dalszym ciągu przed kasami ustawia się duża kolejka. Z 16 kas otwartych jest pięć - opisał nasz reporter.
Potrzebni są lekarze
Bardzo trudna sytuacja jest w punkcie medycznym prowadzonym przez wolontariuszy. - Mówią, że potrzebują tutaj lekarza na stałe. Zgłaszają się do nich osoby z różnymi dolegliwościami, mają swoje ukraińskie recepty, bądź potrzebują recepty na choroby, na które się leczą i nie uzyskują pomocy - opisał Węgrzynowicz.
Na pomoc zgłosili się już lekarze-wolontariusze. Na miejscu pojawili się także strażacy, którzy pomagają w noszeniu bagaży i udzielają informacji. Namiot rozstawiony w hali dworca służy z kolei jako punkt medyczny. - Wśród tych osób wciąż brakuje jednak lekarzy, są sami ratownicy. Mają deskę ortopedyczną, torby medyczne. Jednak są w stanie udzielić jedynie pierwszej pomocy w nagłych przypadkach - zauważył nasz reporter.
- W punkcie medycznym od jednego z ratowników dowiedziałem się, że w nocy dotarł transport z Hiszpanii z darami, w tym z lekami. Są to lekarstwa z hiszpańskimi etykietami. Część z nich była przeterminowana. Nie wiedzą, co zrobić z tymi paczkami, bo takich lekarstw nie mogą podawać. Wszystkie etykiety są w języku hiszpańskim - opisał Węgrzynowicz.
Dodał, że wolontariusze zwracają też uwagę na złą organizację namiotu gastronomicznego, który został ustawiony na parkingu obok dworca. Jak opowiadali, jest on prowadzony przez wojewodę, ale tylko w ciągu dnia. Po godzinie 20 punkt przejmują ponownie wolontariusze. Wszyscy, którzy w nocy docierają na dworzec, są zmęczeni i zziębnięci. Wolontariusze częstują ich gorącym posiłkiem, który otrzymują wcześniej od ludzi.
"Dowiadują się, że ktoś z ich rodziny zginął"
Nasz reporter rozmawiał także z osobami, które opiekują się kobietami z najmłodszymi dziećmi. Wolontariusze mówią, że to ich żłobek. Potrzebują pomocy psychologa i lekarza. - Te kobiety dowiadują się, że właśnie ktoś z ich rodziny zginął na Ukrainie i przeżywają prawdziwe dramaty. Zostają z tym same - ocenił nasz reporter.
Jeden z wolontariuszy mówił, że sam zorganizował magazyn środków higienicznych dla maluchów. Nie otrzymał pomocy od zarządzających dworcem, czy żadnych innych służb. - Część wolontariuszy, z którymi rozmawiałem, mówi, że są zmęczeni i zirytowani na tę bezradność i brak dobrej koordynacji. Tracą już ochotę i jeśli stąd odejdą, ci ludzie zostaną bez jakiejkolwiek pomocy.
Zaznaczył, że ciągle jest problem ze zorganizowaniem transportu dla osób, które chcą jechać dalej. Za mało jest pociągów i autobusów. - Jeżeli nawet pojawiają się jakiekolwiek służby państwowe to tylko w ciągu dnia, a życie na dworcu toczy się całą dobę - zaznaczył Węgrzynowicz.
Nasz reporter rozmawiał z jednym z podróżnych - z Arturem z Charkowa, który w kasie usłyszał, że już nie ma biletów na pociąg do Berlina. - Ustawił się do punktu wojewody, gdzie są autobusy i został zapisany na listę, ale nie otrzymał żadnej informacji, kiedy taki autobus się pojawi. W kolejce na ten autobus czeka w tej chwili około 100 osób. Większość to małe dzieci - opisał Węgrzynowicz.
Trudna sytuacja na Dworcu Centralnym
O tym, że Dworzec Centralny jest przepełniony uchodźcami z Ukrainy pisaliśmy już wcześniej na tvnwarszawa.pl. Wolontariusze pomagają, jak mogą. Jednak - jak sami wielokrotnie twierdzą - sytuacja jest trudna. Wiele osób czeka na parterze hali głównej i na antresoli. Porozkładane są karimaty, koce i kołdry, na których część osób czeka na dalszą podróż. Porozstawiane są bagaże, ale potrzebujący mają dostarczane jedzenie czy artykuły pierwszej potrzeby. Zapewniana jest im także pomoc medyczna. Wolontariusze od kilku dni skarżą się głównie na brak koordynacji.
Do pomocy zaangażowano również strażaków. Odpowiedzialny za punkt informacyjny dla uchodźców wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł potwierdzał również dzień wcześniej, że osobiście sprawdzał sytuację w tym miejscu, w centrum Warszawy, trudno jest utworzyć tak ogromny punkt dla uchodźców - stąd ich lokalizacje na większych powierzchniach: na Torwarze i w halach Expo. Powiedział, że przed Dworcem Centralnym dostawiony został duży namiot, do którego wyprowadzono żywienie osób czekających na dworcu na dalszą jazdę. Zapewnił, że dworcowe toalety są udostępnione, nie trzeba za nie płacić i wszyscy mogą z nich korzystać. - Poszedłem tam bez żadnej obstawy. Otwarte są te kołowrotki, które normalnie funkcjonują, no i każdy może wejść. Mało tego - nie ma tam jakiegoś wielkiego tłumu. Przysięgam, byłem tam - stwierdził.
Atak Rosji na Ukrainę - oglądaj wydanie specjalne w TVN24 GO:
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl