Prokuratura Krajowa poinformowała, że wśród zatrzymanych za oszustwa w klubach nocnych jest były członek zarządu spółki, która pełniła funkcję operatora terminali płatniczych w lokalach. - To przy pomocy terminali można było dokonywać "czyszczenia" portfeli doprowadzonych do stanu nieprzytomności - podała prokuratura.
Na polecenie prokuratora Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu zatrzymano personel klubów, osoby zatrudnione w tzw. centrum monitoringu i osoby zarządzające przestępczym procederem.
- Został zatrzymany również były członek zarządu spółki, która pełniła funkcję operatora terminali płatniczych zainstalowanych w klubach - powiedział w rozmowie z PAP prokurator Karol Borchólski z Działu Prasowego Prokuratury Krajowej.
Inni rozwiązywali umowy, on kontynuował współpracę
W ocenie prokuratury terminale płatnicze były niezbędnym instrumentem do dokonywania przestępstw na szkodę klientów klubów go-go. - To przy ich pomocy można było dokonywać "czyszczenia" portfeli doprowadzonych do stanu nieprzytomności klientów, a także stosować inne oszukańcze zabiegi przy realizowaniu transakcji kartowych - zaznaczył prokurator Borchólski.
- Operatorzy terminali płatniczych, którzy wcześniej podejmowali się współpracy ze spółkami, po jakimś czasie rozwiązywali umowy o świadczenie na rzecz tych podmiotów usług płatniczych, z uwagi na ogromną ilość reklamacji składanych przez klientów - przekazał.
Wskazał, że spółka, w której zatrudniona była zatrzymana osoba, "pomimo olbrzymiej ilości postępowań spornych typu chargeback oraz postępowań spornych typu BRAM prowadzonych przez operatorów kart płatniczych nie odstąpiła jednak od współpracy ze spółkami prowadzącymi kluby typu go–go".
Prokuratura: instruował członków grupy, jak odrzucać reklamacje
- Co więcej, przedstawiciel spółki instruował członków grupy, w jaki sposób należy postępować i jakie dokumenty należy dostarczyć do operatora terminali, aby wygrać postępowania reklamacyjne toczące się z zawiadomień pokrzywdzonych. To pozwalało grupie nieprzerwanie działać i osiągać ogromne zyski z przestępczego procederu - podkreślił.
- Według ustaleń śledztwa członek zarządu spółki – operatora terminali płatniczych, miał w zamian uzyskiwać osobiste korzyści w postaci pieniędzy w kwotach od 3 tysięcy do 5 tysięcy złotych miesięcznie za każdy klub typu go-go należący do sieci - podał.
Prokurator zaznaczył, że na wniosek prokuratora Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu wobec mężczyzny zastosowano środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres dwóch miesięcy.
W ciągu jednaj nocy tracili fortuny
- Prokuratura aktualnie zwróciła się do Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego o informacje dotyczące wszystkich operatorów terminali płatniczych w celu przeanalizowania danych dotyczących wysokości i sposobu rozstrzygania przez te podmioty sporów wszczynanych przez pokrzywdzonych klientów klubów go-go na terenie całego kraju - dodał prok. Karol Borchólski.
Jak informowaliśmy na tvnwarszawa.pl, pod koniec maja policjanci z CBŚP wspólnie z funkcjonariuszami CBA i Mazowieckiej KAS na polecenie dolnośląskiego wydziału Prokuratury Krajowej uderzyli w grupę, której członkowie są podejrzani o rozboje i oszustwa na szkodę klientów klubów nocnych. Akcja była przeprowadzona w 22 klubach w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku, Sopocie, Lublinie, Rzeszowie, Łodzi, Katowicach, Bydgoszczy i Zakopanem.
Oficer operacyjna CBŚP, która rozpracowywała tę grupę, opowiedziała wcześniej PAP, jak funkcjonowały zarządzane przez przestępców lokale. Opisała również, w jakich okolicznościach klienci tracili w ciągu jednej nocy fortuny.
Rejestrowali przestępstwa setkami kamer
Grupa przestępcza działała na zasadzie dawnych klubów "Cocomo". - Każdy z klubów zachowywał pozorację odrębności, jednak jak się okazało, kolejne podmioty gospodarcze były ze sobą powiązane, tworząc sieć klubów nocnych – tłumaczyła policjantka. Zarządzane z Krakowa (tam znajdowało się centrum monitoringu), okradały klientów w całej Polsce.
- Kluby były tak obłożone monitoringiem, że nagrywani byli wszyscy. I pracownicy, i klienci. Jak tylko klient pojawiał się przed klubem, zaczynał być nagrywany, ponieważ pierwsza kamera była zainstalowana już przy wejściu. Wyjątkiem były toalety, gdzie rzeczywiście tych kamer nie było - mówiła.
Śledczy mają zabezpieczony cały monitoring, który jest dokładnie analizowany. - Gdy klient orientował się, że został oszukany i zgłaszał sprawę na policję, wtedy członkowie grupy tak montowali film z monitoringu, aby udowadniał, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem - opowiadała policjantka.
- Myślę, że niejeden garnizon policyjny mógłby pozazdrościć takiego centrum zarządzania, jakie działało w tej grupie. Ponad 100 dużych monitorów podpiętych do ośmiu serwerów, które z kilkuset kamer zbierały dźwięk i obraz z klubów znajdujących się w różnych miastach. Wszystkie dane były skrupulatnie zapisywane. Zabezpieczyliśmy ponad 4 tysiące 3- i 4-terabajtowych dysków. Dane na tych dyskach były przechowywane, opisane. Są bardzo dobrze zarchiwizowane przez grupę - przekazała śledcza.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: CBŚP