Jak przekazała Węgrzyniak, początkowo niewiele wskazywało na to, że sprawa kradzieży czterech tysięcy złotych zostanie tak szybko wyjaśniona i zakończy się zatrzymaniem podejrzanego oraz przedstawieniem mu zarzutu.
Zasłabł i osunął się na chodnik
- Pokrzywdzony, idąc ulicą, nagle zasłabł i osunął się na chodnik, stracił przytomność. Najprawdopodobniej doznał on mikroudaru. Reakcja przechodniów, a potem interwencja pogotowia sprawiły, że trafił do szpitala i została mu udzielona profesjonalna pomoc medyczna - opisała.
Dodała, że kiedy mężczyzna powrócił do zdrowia, stwierdził, że został okradziony. - W chwili zdarzenia miał w kieszeni cztery tysiące złotych. Złożył zawiadomienie o przestępstwie. Niestety, wtedy jeszcze nie znał żadnych szczegółów. Udar sprawił, że niczego nie pamiętał. Nawet tego, gdzie wszystko miało miejsce. Niedługo później dokonał jednak kilku ustaleń i pozyskał, jak się okazało, bezcenne informacje. Między innymi to, skąd został zabrany do szpitala oraz że jest tam monitoring - poinformowała policjantka.
Materiał dowodowy nie budził żadnych wątpliwości
Operacyjni zajęli się sprawą. Dzięki przekazanym przez pokrzywdzonego informacjom i własnym ustaleniom bardzo szybko, po pierwsze, potwierdzili, że faktycznie doszło do kradzieży, a po drugie, wytypowali sprawcę tego przestępstwa.
- Kilka dni temu zatrzymali 30-latka. Zebrany materiał dowodowy nie budził żadnych wątpliwości i na jego podstawie śledczy przedstawili mężczyźnie zarzut dokonania kradzieży. Podejrzanemu grozi do pięciu lat pozbawienia wolności - poinformowała w piątek Węgrzyniak.
Przeczytaj również: Ukradł w hipermarkecie saszetkę. Wpadli na jego trop, bo źle zaparkował auto:
Autorka/Autor: katke/r
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: KRP VII