Z jednej z budów na Pradze Południe zniknął młot udarowy. Podejrzanym okazał się jeden z pracowników. - Ukradł, a potem wrócił na budowę, jak gdyby nigdy nic i pracował dalej. Łup zaś ukrył w pobliskich zaroślach – informuje policja. Śledczy przedstawili mu już zarzuty.
Kilka dni temu na południowopraskiej komendzie stawił się mężczyzna, który chciał zgłosić kradzież młota udarowego z budowy. - Zawiadamiający podejrzewał, że przestępstwa tego mógł dokonać ktoś z jego pracowników. Prawdopodobne było również to, że sprawca będzie chciał sprzedać swój łup w lombardzie – informuje Joanna Węgrzyniak, rzeczniczka komendy na Pradze Południe.
Pokrzywdzony złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, został też przesłuchany, a policjanci operacyjni w tym czasie działali już w terenie. - Kilka pierwszych i bardzo krótkich informacji wystarczyło – potwierdzili, że podejrzany pojawił się w lombardzie. Nie doszło jednak do transakcji, ponieważ obywatel Ukrainy, który przyszedł z młotowiertarką, nie miał odpowiednich dokumentów. Wszystko wskazywało na to, że mężczyzna może nadal znajdować się na budowie – relacjonuje Węgrzyniak.
"Wrócił na budowę, jak gdyby nigdy nic"
I właśnie tam policjanci zastali podejrzewanego. - Jak się okazało, chwilę wcześniej ukradł młotowiertarkę, jednak potem wrócił na budowę, jak gdyby nigdy nic i pracował dalej – podaje rzeczniczka.
Mężczyzna został zatrzymany, jednak policjanci chcieli odzyskać jeszcze skradziony sprzęt. - Poszukiwania nie trwały długo. Podejrzany wskazał miejsce w pobliskich zaroślach, gdzie ukrył swój łup. Planował, że kolejnego dnia ponownie spróbuje go sprzedać w lombardzie, tym razem już z odpowiednimi dokumentami – wyjaśnia Węgrzyniak.
Młot udarowy został zabezpieczony, a podejrzany usłyszał zarzut kradzieży.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: KRP VII