85-letni taksówkarz zmarł po zderzeniu z autobusem. Prokuratura wszczęła śledztwo

Zderzenie w alei Stanów Zjednoczonych

Zderzenie w alei Stanów Zjednoczonych
Zderzenie autobusu z taksówką w Warszawie. Nie żyje 85-letni kierowca
Źródło: Dariusz Łapiński/Fakty TVN

Po zderzeniu z miejskim autobusem kierowca osobowego auta był reanimowany. W krytycznym stanie trafił do szpitala, gdzie zmarł. Kierowca taksówki miał 85 lat. Dla osób przewożących pasażerów nie ma limitu wieku.

Materiał Dariusza Łapińskiego w "Faktach" TVN.

Była dobra widoczność i wyraźny znak "STOP" dla jednego z kierowców. Mimo to kierowca taksówki wjechał wprost pod nadjeżdżający, mający pierwszeństwo, autobus. - Trwają czynności mające na celu wyjaśnienie dokładne okoliczności tego zdarzenia - przekazuje podinspektor Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.

- Kierowca taksówki urodził się w 1938 roku, czyli to 85-letni mężczyzna - dowiedział się Artur Węgrzynowicz z tvnwarszawa.pl.

W środę Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga poinformowała o wszczęciu śledztwa z artykułu 177 par. 2 Kodeksu karnego, czyli spowodowanie wypadku komunikacyjnego ze skutkiem śmiertelnym.

Dla kierowców autobusów nie ma limitu wieku

Praca zawodowego kierowcy wiąże się z odpowiedzialnością nie tylko za siebie, ale też za przewożone osoby. - Nie ma limitu wieku. Wszystko określa lekarz, który przeprowadza badania okresowe - mówi Adam Stawicki, rzecznik Miejskich Zakładów Autobusowych w Warszawie.

- Oceniamy kogoś refleks, oceniamy koordynację wzrokowo-ruchową, ale to jest też cała baza testów oceniających funkcjonowanie poznawcze, czyli koncentrację uwagi, zdolność do logicznego myślenia - mówi Magdalena Wit-Wesołowska, psycholożka transportu.

Do 60. roku życia testy i badania u kierowców zawodowych przeprowadzane są co pięć lat. Po 60. roku życia - co 2,5 roku. - Ja znam kilku kolegów, których lekarze nie dopuścili po badaniach psychotechnicznych. Lekarz mu powiedział: "może pan jeździć prywatnie, na własną odpowiedzialność, ale zawodowo nie" - mówi jeden z taksówkarzy.

90-letni taksówkarz

Wielu taksówkarzy uważa, że prawo w Polsce powinno być bardziej rygorystyczne. Jednak zdania w tej sprawie są podzielone. - Jak się dostaje prawo do emerytury, powinno się już po prostu skończyć z zawodem kierowcy w ogóle - uważa inny taksówkarz.

- Znam pana taksówkarza, który miał 90 parę lat i świetnie jeździł, dawał sobie radę - mówi z kolei Tadeusz Stasiów z Samorządowego Związku Zawodowego Taksówkarzy RP.

Według ekspertów, wypadki zdarzają się kierowcom w każdym wieku, a seniorzy wcale nie są rekordzistami. - Od wielu lat mamy problem z młodymi kierowcami w wieku 18-24 lata, którzy powodują około 12 procent wszystkich wypadków w ruchu drogowym. Seniorzy powyżej 60. roku życia to trzy, cztery razy mniej niż właśnie młodzi kierowcy - wylicza Mikołaj Krupiński z Instytutu Transportu Samochodowego.

W MZA pracuje kilku 75-latków

Być może starsi kierowcy mają gorszy refleks, ale rekompensują to większą ostrożnością. W warszawskim MZA pracuje kilku 75-latków i nikt nie chce wysyłać ich na emeryturę. - Nie ma z tymi kierowcami problemów. Mają ogromne doświadczenie i należy z tego korzystać - mówi rzecznik MZA Adam Stawicki.

- Znam ludzi, którzy są dużo, dużo młodsi, zaledwie dwudziestoparoletni, i się na kierowcę w ogóle nie nadają. I nawet jestem zdziwiony niejednokrotnie, kto im daje prawo jazdy - uzupełnia Tadeusz Stasiów.

Tego dnia, w którym wypadek spowodował 85-letni taksówkarz, w Warszawie było kilka wypadków spowodowanych przez młodszych kierowców.

O wypadku informowaliśmy na tvnwarszawa.pl. Doszło do niego w poniedziałek, 27 listopada, w alei Stanów Zjednoczonych. - Było to uderzenie boczne. Jedna osoba była reanimowana. Do wypadku doszło na nitce, którą mogą się poruszać tylko pojazdy komunikacji w związku z remontem estakad na Trasie Łazienkowskiej. W miejscu zderzenia jest oznakowanie zarówno pionowe, jak i poziome ze znakiem "stop". Niemożliwy jest skręt z alei Stanów Zjednoczonych w Międzynarodową - relacjonował Artur Węgrzynowicz z tvnwarzawa.pl.

Taksówkarza reanimował lekarz, który przypadkiem znajdował się w pobliżu

Strażnicy miejscy byli na miejscu niecałe trzy minuty po zderzeniu. Tą drogą jechali na wezwanie do nieprzepisowo zaparkowanego samochodu. Widząc wypadek, zamknęli ruch w obrębie skrzyżowania i pobiegli na pomoc poszkodowanym. Pogotowie było już w drodze.

"Najpilniej pomocy potrzebował kierowca auta osobowego. Wraz ze strażnikiem udzielał mu jej lekarz, który przypadkiem znalazł się w pobliżu. Taksówkarz doznał poważnych obrażeń i stracił przytomność. Jego serce przestało bić. Ratujący wdrożyli masaż resuscytacyjny, który kontynuowali aż do przyjazdu karetki. Załoga pogotowia zdecydowała o natychmiastowym przewiezieniu poszkodowanego do szpitala" - relacjonują w komunikacie na ten temat strażnicy.

Podróżujący autobusem nie doznali poważniejszych obrażeń. Strażniczka udzieliła jedynie wsparcia pasażerce, która w czasie zderzenia upadła, poobijała się i była w szoku. Ruch na skrzyżowaniu został wznowiony po godzinie 18. Utrudnienia w rejonie zdarzenia trwały łącznie trzy godziny.

Czytaj także: