Zginął czterolatek, motorniczy oskarżony. "Mówią, że widoczność jest ograniczona, a jej nie ma wcale"

Źródło:
tvnwarszawa.pl
Na ławie oskarżonych usiądzie motorniczy tramwaju, którego drzwi przytrzasnęły 4-latka
Na ławie oskarżonych usiądzie motorniczy tramwaju, którego drzwi przytrzasnęły 4-latka
TVN24
Na ławie oskarżonych usiądzie motorniczy tramwaju, którego drzwi przytrzasnęły 4-latkaTVN24

Trwa proces w sprawie śmierci 4-letniego chłopca, którego noga została przytrzaśnięta w tramwaju. Motorniczy ruszył, ciągnąc dziecko wzdłuż torowiska. Teraz prowadzący skład broni się przed sądem. We wtorek w jego sprawie zeznawał były pracownik Tramwajów Warszawskich. Na pytanie, czy tramwaj 105N jest niebezpieczny, odpowiedział bez wahania: - Oczywiście, że tak.

Chodzi o tragiczny wypadek, do którego doszło w połowie sierpnia 2022 roku na ulicy Jagiellońskiej, przy przystanku Batalionu Platerówek. Uczestniczył w nim tramwaj starego typu 105N, jadący w kierunku pętli na Żeraniu. Czteroletnie dziecko zostało przytrzaśnięte drzwiami, tramwaj ciągnął chłopca wzdłuż torowiska. Czterolatka nie udało się uratować. W momencie wypadku był pod opieką babci.

Proces w tej sprawie rozpoczął się w połowie kwietnia tego roku, we wtorek odbyła się kolejna rozprawa.

"Nikt nie powie panu tego, co ja tutaj"

Na wniosek obrony został przesłuchany Krzysztof L., emerytowany motorniczy. W przeszłości uczestniczył w komisjach powypadkowych i wiele lat szkolił nowych pracowników, był tak zwanym patronem. Ze spółką związany od połowy lat 80., pisał nawet instrukcje obsługi składów. Na sali sądowej mówił o tym, jak wygląda szkolenie, kiedy pasażerowie na peronie są widoczni, a kiedy nie.

Dużo pytań dotyczyło konkretnego wagonu - 105N. To w nim doszło do tragedii. - Czy podczas szkolenia było omawiane, jak ma być obsługiwany tramwaj typu 105N? - pytał świadka obrońca, adwokat Robert Ofiara.

- Tak, ale tam nikt nie powie panu tego, co ja tutaj - zaczął odpowiedź. - Na kursie mówią, że widoczność jest ograniczona, a jej nie ma wcale. Jest różnica - dodał.

Sędzia Katarzyna Wanat spytała konkretnie. Sprecyzowała, że chodzi o sytuację, kiedy drzwi wagonu przycięły nogę czterolatkowi, a obok stała babcia, która chciała mu pomóc. Sędzia chciała wiedzieć, czy kobieta - zdaniem świadka - była dla motorniczego widoczna.

- Gdyby była blisko drzwi, to nie byłaby widoczna - uznał. 

Chłopiec podróżował tramwajem z babcią
Chłopiec podróżował tramwajem z babciąTVN24

Czy tramwaj 105N jest niebezpieczny?

Według świadka, motorniczowie mieli świadomość problemu, dlatego postulowali zmiany. Chcieli, aby na przystankach zostały zamontowane lustra, podobne do tych ulicznych, tak by widoczny był peron na całej długości w trakcie otwierania i zamykania drzwi. Przekonywał, że składał "wiele wniosków dotyczących luster na przystankach".

- Patrzyłem, jak to jest rozwiązane w innych miastach. Tam stosowane są lustra, żeby motorniczy widział masowo. Gdańsk, Bydgoszcz... tam mądrzy ludzie są. My sobie myślimy: "w Warszawie mamy najlepszą komunikację, najbezpieczniejszą". A to wcale nieprawda. Tramwaje Warszawskie zignorowały moje postulaty - zarzucał. Ale później przyznał, że takie rozwiązania są stosowane tylko na łukach tras.

- Kiedyś tramwaj był obsługiwany przez dwie osoby. Był konduktor i motorniczy, lusterko było niepotrzebne. Ale jak w latach 60. zlikwidowano konduktorów, był wysyp wypadków przy trzecich drzwiach - wspominał.

- Czy jest wiedzą powszechną wśród motorniczych, że tramwaj 105N jest niebezpieczny? - zapytał wprost pełnomocnik rodziny zmarłego chłopca mecenas Michał Pisarek. 

- Oczywiście, że tak - odpowiedział były motorniczy.

Śmiertelne potrącenie dziecka na PradzeMateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl

"Obsłuż pan 40 przystanków w przeciągu 51 minut"

Kolejne pytania dotyczyły zamykania drzwi. Napęd odpowiedzialny za otwieranie i zamykanie drzwi tramwajowych zapewniany jest przez silnik elektryczny. W składach starszego typu są wyposażone w mechanizm rewersu, który działa tak, że gdy między skrzydłami pojawia się opór spowodowany przeszkodą, automatycznie są cofane.

- Rewers nie zadziała, jeżeli na dole, na ostatnim stopniu, przytnie nogę. Uszczelka jest gumowa, ona się wygnie, bo guma się wygina. Wtedy jestem przycięty w trzecich drzwiach, motorniczy mnie nie widzi, tramwaj ruszy, ja się przewrócę, on nie ma mnie szans zobaczyć i tramwaj może mnie wlec - opisywał.

Były motorniczy zauważył również, że do wypadku doszło na długiej 51-minutowej trasie, gdzie znajduje się około 40 przystanków. 

- Jak to wpływa na sposób przejazdu i obsługę pasażerów? - dopytywał obrońca. 

- Niekorzystnie. Obsłuż pan 40 przystanków w przeciągu 51 minut i wtedy porozmawiamy. Wstyd powiedzieć, my się tam ścigaliśmy w sposób niezdrowy, dlatego że Tramwaje Warszawskie motywowały do uzyskania punktualności 95 procent - zarzucał.

- Czy świadek sugeruje, że bezpieczeństwo pasażerów było mniej ważne od punktualności? – dopytywała sędzia.

- W ogóle nie było (mowy) o bezpieczeństwie. Było o rozkładzie jazdy, o premiach, normach przewozowych. Motorniczy wpada na przystanek, patrzy, ile jest ludzi, otwiera drzwi i jest zainteresowany tym, żeby jak najszybciej nastąpiła wymiana pasażerów - mówił. Ale na pytanie obrońcy, czy motorniczowie muszą w związku z tym nadganiać, zaprzeczył. - Trzeba dostosować się do świateł i warunków na torach. Niech pan nie wierzy w takie bzdury, że ktoś nadrobił czas - odparł.

- Czyli motorniczy, z tego, co usłyszeliśmy, powinien zachować bardzo szczególną ostrożność, jeżdżąc takim typem tramwajów i podwoić uwagę - podsumowała sędzia.

- Ale choćby w lusterko patrzył człowiek ze wspaniałym wzrokiem, choćby nie wiem jak patrzył, nie zauważy niczego, co jest za ściętą górką - skomentował świadek.

Śmiertelne potrącenie dziecka na PradzeMateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl

Sprawdzają bilingi, przesłuchują rozmówców 

We wtorek sąd przesłuchał też mężczyznę, który w dniu tragicznego wypadku miał rozmawiać z motorniczym. Chodziło o naprawę jego samochodu, oskarżony zajmował się też naprawą aut. Nie pamiętał jednak szczegółów, nie wiedział, czy to on zadzwonił pierwszy, czy motorniczy. Nie pamiętał, o czym konkretnie rozmawiali.

Sędzia Katarzyna Wanat odczytała więc zeznania świadka z postępowania przygotowawczego. 

- Pamiętam, że rozmawiałem z tym panem w godzinach wieczornych. Powiedział, że zrobi mi samochód, ale poinformował mnie również, że brał udział w wypadku. Nie mówił, czego dotyczył ten wypadek. Nic w naszej rozmowie nie zwróciło mojej uwagi, rozmawiał ze mną normalnie, rozmowa nie wzbudziła moich podejrzeń - powiedział wówczas.

Obrona wezwała też koleżankę z pracy Roberta S. Ta zapewniła o jego odpowiedzialności. Zaprzeczyła twierdzeniom, że motorniczy był często widywany z telefonem bądź słuchawką w uchu.

Na kolejnej rozprawie ma zostać przesłuchany biegły. 

Śmiertelne potrącenie dziecka na PradzeMateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl

Motorniczy na ławie oskarżonych

Prokuratura w akcie oskarżenia podtrzymuje zarzuty, jakie postawiła motorniczemu. Zdaniem śledczych, mężczyzna "umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym oraz przepisy instrukcji dla pracowników Tramwajów Warszawskich i nieumyślnie spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym".

Według prokuratury, materiał dowodowy wskazuje na to, że w trakcie jazdy "motorniczy korzystał z telefonu i słuchawek, nieprawidłowo obserwował zdarzenia zachodzące w obrębie ostatnich drzwi, a po zamknięciu drzwi nie upewnił się, czy ruszenie z przystanku nie spowoduje zagrożenia dla pasażerów wysiadających i znajdujących się na przystanku". Na ocenę sytuacji wokół tramwaju mężczyzna miał poświecić zbyt mało czasu.

ZOBACZ: Po tragicznym wypadku sprawdzili zabezpieczenia w 616 tramwajach.

Motorniczy nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Przeprosił rodzinę zmarłego chłopca. - Jest mi bardzo przykro, że doszło do tego wypadku. Bardzo przepraszam - mówił.

Śmiertelne potrącenie dziecka na PradzeMateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl

Komentarz rzeczniczka Tramwajów Warszawskich

O odniesienie się do wtorkowych zeznań byłego pracownika poprosiliśmy Witolda Urbanowicza, rzecznika Tramwajów Warszawskich. Jak zapewnił, lustra, o których mówił świadek, są w Warszawie montowane na łukach oraz w miejscach, gdzie widoczność jest ograniczona. – Nie jesteśmy jednak w stanie ich zamontować na wszystkich przystankach z uwagi na brak miejsca – powiedział. Zapewnił, że w Tramwajach Warszawskich punktualność jest ważna, ale nie najważniejsza.

- Jesteśmy spółką, która realizuje przewozy w oparciu o rozkład jazdy. Każdy wychodząc na przystanek, oczekuje, że tramwaj dowiezie go w określonym czasie. Z tego też jesteśmy rozliczani jako spółka – zauważył.

- Rozkłady są ustalane przez Zarząd Transportu Miejskiego, potwierdzam, że jest system premiowy, który uwzględnia punktualność – chodzi zarówno o przyspieszenia, jak i opóźnienia. Nie wymagamy jednak 100-procentowej punktualności. W każdym miesiącu są tysiące odczytów dla motorniczego, co stanowi margines dla sytuacji losowych, które powodują, że przejazd zajmuje więcej czasu. Poza tym jest cała masa wyjątków, kiedy punktualność nie jest brana przez uwagę, na przykład zatrzymanie ruchu na trasie czy ograniczenie prędkości na długim odcinku – dodał.

I zapewnił: - Jeżeli widzimy problem z realizacją rozkładu jazdy, wtedy siadamy do rozmów z Zarządem Transportu Miejskiego. Staramy się rozkład jazdy dostosowywać. Nie przyzwalamy na sytuacje, gdzie motorniczowie łamią przepisy. Na wszystkich szkoleniach podkreślamy istotę kwestii bezpieczeństwa. Nie jest tak, że punktualność ma priorytet nad bezpieczeństwem. Świadczą o tym niskie liczby wypadków przy ogromnej skali przewozów, jaką codziennie realizujemy.

Potwierdził, że są linie, gdzie czas przejazdu był skracany. - To może wynikać z wprowadzenia na przykład priorytetów czy koordynacji sygnalizacji świetlnych. W ten sposób odzyskuje się minuty, ponieważ tramwaj nie stoi na przystanku. To nie jest tak, że czas przejazdu jest skracany, bo motorniczowie coraz szybciej jeżdżą, tylko przez obiektywne przesłanki - podsumował Urbanowicz.

Autorka/Autor:

Źródło: tvnwarszawa.pl

Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl

Pozostałe wiadomości

Saturn - kundel z podwarszawskiego schroniska - stał się dawcą nerki dla rasowego owczarka z hodowli. Fundacja zajmująca się ochroną zwierząt informuje teraz, że lekarz weterynarii, który okaleczył psa, usłyszał wyrok.

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pięć tysięcy złotych mandatu i 10 punktów karnych kosztowało 20-latka driftowanie na parkingu przed sklepem w Piasecznie. Wszystkiemu przyglądali się członkowie jego rodziny, a ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć".

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Skrzywdził rodzinę, odebrał ojca dzieciom - mówią o Łukaszu Ż. żona i matka zmarłego 37-letniego Rafała. Podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w czwartek zostanie przewieziony z Niemiec do Polski. Prokuratura przedstawi mu zarzuty.

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Źródło:
"Uwaga!" TVN, tvnwarszawa.pl

- Moją rolą, jako mamy, jest zadbać o to, żeby dzieci nie zapomniały, jaki był tatuś. Każdej nocy o tym rozmawiamy, krzyczymy: "tatusiu, kochamy cię" - tak mówi wdowa po panu Rafale, który zginął dwa miesiące temu w wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Auto, którym jechała cała rodzina, staranował swoim samochodem Łukasz Ż. 14 listopada mężczyzna trafi z Niemiec prosto w ręce polskich służb.

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

Źródło:
Fakty TVN

W miejscowości Jedlińsk pod Radomiem dachowała karetka, która wracała z wezwania, bez pacjenta. "Jechało nią dwóch mężczyzn, jeden z nich poniósł śmierć na miejscu, drugi trafił do szpitala" - podała policja. Prokuratura wyjaśnia, kto był sprawcą wypadku.

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjant z Ostrołęki wracał po służbie do domu, gdy zobaczył siedzącego na poboczu mężczyznę. Pieszy był wyraźnie zdezorientowany, na nogach miał klapki. Funkcjonariusz pomógł wyziębionemu mężczyźnie, który miał zamiar pieszo dotrzeć do domu. Miał jeszcze 30 kilometrów.

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Twarz miał zakrytą szalikiem, a na głowie kaptur. Groził pracownikom stacji paliw przedmiotem przypominającym broń palną. Ukradł pieniądze z kasy i uciekł w kierunku drogi wojewódzkiej numer 7.

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zakończyło się śledztwo w sprawie ataku w szkole w Kadzidle (Mazowieckie). 18-letni Albert G. zaatakował uczniów. Do szpitali trafiły trzy osoby. Tuż po zdarzeniu nożownik usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób. Po roku od zdarzenia stanie przed sądem.

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W środę przed Sądem Okręgowym w Warszawie mowy końcowe wygłosili obrońcy oskarżonych w sprawie o zabójstwo byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony. To jedna z najgłośniejszych zbrodni początku lat 90. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku.

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Źródło:
PAP

Policjanci wyjaśniają okoliczności poważnego wypadku pod Legionowem. Ranni zostali mężczyźni wykonujący prace na drodze. Obaj stali przed autem, w które wjechał inny kierowca.

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

"Decyzją Mazowieckiego Konserwatora Zabytków wpisem objęte zostały brama główna wraz ogrodzeniem (trzy przęsła), budynek dyrekcji, hala kolebkowa, części hali spawalni, części hali tłoczni wraz z rampą wjazdową oraz główne ciągi komunikacyjne i teren położony przy ul. Jagiellońskiej w Warszawie" - poinformowano w środę.

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Źródło:
PAP

Jak wynika z danych ratusza, przemoc domowa w dalszym ciągu jest silnie związana z płcią i zdecydowana większość osób jej doświadczających to kobiety. A w skrajnych przypadkach może być przyczyną bezdomności. Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności. One bardzo potrzebują wsparcia.

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Parking P+R przy stacji metra Młociny przejdzie kompleksową przebudowę. Wymieniona zostanie nawierzchnia, a obiekt zyska rozwiązania, które ograniczą zużycie energii.

Największy parking P+R do przebudowy

Największy parking P+R do przebudowy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prokuratura przesłuchała już wszystkich świadków w sprawie śmierci 31-latka na plebanii w Drobinie niedaleko Płocka (Mazowieckie). Śledczy mają otrzymać na początku lutego przyszłego roku wyniki badań toksykologicznych zmarłego.

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Źródło:
PAP

75-latkę osaczali przez kilka dni. Przekonali ją, że bierze udział w policyjnej obławie i jest świadkiem incognito. Byli tak wiarygodni, że nie wierzyła prawdziwym policjantom i swoim bliskim, którzy sygnał o jej dziwnym zachowaniu dostali od pracownika banku. Przekazała oszustom ponad pół miliona złotych. Na jej szczęście prawdziwi policjanci działali. Oszuści wpadli w zasadzkę, a teraz zostali oskarżeni o oszustwo, grozi im do 10 lat więzienia.

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na terenie powiatu kozienickiego doszło do dwóch groźnych wypadków z udziałem dzikich zwierząt. W Magnuszewie kierowca zderzył się z łosiem, który wbiegł na jezdnię. W Zajezierzu kobieta potrąciła sarnę. Policja przestrzega przed wzmożonym ruchem zwierząt w rejonach zalesionych.

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Studenci, którzy nie kupowali dyplomów, ale rzetelnie na nie zapracowali, mają poważne problemy. Po aferze korupcyjnej Collegium Humanum zmieniło nazwę, ale to tylko spotęgowało kłopoty. Część studentów zdecydowała się już na pozew zbiorowy przeciwko uczelni. Materiał Łukasza Łubiana z programu "Polska i Świat" TVN24.

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Źródło:
TVN24

Urząd dzielnicy Mokotów zapowiedział, że w najbliższych miesiącach wybudowane zostanie 650 metrów nowej drogi rowerowej w ciągu ulic Domaniewskiej i Suwak. W ramach prac przebudowane zostaną chodniki oraz jedno z przejść dla pieszych.

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policja zatrzymała 23-letnią mieszkankę warszawskiego Targówka podejrzaną o posiadanie znacznej ilości mefedronu i marihuany. W mieszkaniu kobiety znaleziono m.in. pojemniki z poporcjowanymi narkotykami oraz wagę elektroniczną.

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Piaseczna w niecałą godzinę dwukrotnie zatrzymali 44-letniego mężczyznę, który prowadził samochód nietrzeźwy i bez prawa jazdy. - Musiałem odwieźć partnerkę do domu - tłumaczył.

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Źródło:
PAP

Auto ciężarowe, dwa busy i samochód osobowy. W środę rano na autostradzie A2 doszło do poważnego wypadku. Są ranni.

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjanci ze Śródmieścia zatrzymali czterech obywateli Turcji, w tym podejrzanego o brutalny atak nożem. 23-latek usłyszał już zarzuty: usiłowania spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, posiadania narkotyków oraz kierowania samochodem pod ich wpływem.

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

Źródło:
tvnwarszawa.pl