Jak poinformowała policja, do zdarzenia doszło w weekend w Wyszkowie. Sytuację zauważył operator miejskiego monitoringu.
Odjechał przed przybyciem policji
"Kierowca wjechał na zamarzniętą rzekę Bug. W tym samym czasie na rzece przebywały osoby, wśród których były dzieci. Na miejsce natychmiast udali się policjanci wyszkowskiej patrolówki, jednak kierujący odjechał przed ich przybyciem. Policjanci z interwencji sporządzili niezbędną dokumentację i w sprawie prowadzone są czynności" - przekazała w komunikacie komenda policji w Wyszkowie.
Jak zaznaczyła z kolei Katarzyna Kucharska, rzeczniczka Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu, kierowca odjechał, ale na zamarzniętej rzece zostało kilka osób. - Policjanci przeprowadzili rozmowę z tymi osobami. Pouczyli o zachowaniu bezpieczeństwa - relacjonowała rzeczniczka.
Z jakimi konsekwencjami musi się liczyć kierowca? Jak czytamy, jeśli kierowca swoją jazdą powoduje zagrożenie zdrowia lub życia innych osób, "może zostać ukarany nawet na podstawie przepisów kodeksu karnego". Na razie funkcjonariusze nie namierzyli kierowcy. - Osoba, która naraża na niebezpieczeństwo życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu musi liczyć się z odpowiedzialnością, grozi jej kara do trzech lat pozbawienia wolności - powiedziała Katarzyna Kucharska.
"Strach pomyśleć, co by mogło się stać..."
Policjanci podkreślili, że wchodzenie na zamarzniętą rzekę lub jezioro to niebezpieczeństwo, które w każdej chwili może doprowadzić do tragedii. "Strach pomyśleć, co by mogło się stać, gdyby lód pękł pod ciężarem samochodu albo przebywających na nim osób" - podsumowali sytuację.
Autorka/Autor: katke/b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: KPP w Wyszkowie